Ks. Piotr Pawlukiewicz otrzymał od Boga wielki talent. Potrafił trafiać do ludzkich serc. Poznaj kilka jego niezwykłych myśli, które mogą być bezcennym wsparciem w 2025 roku.

2025 rok z pewnością przyniesie nam wiele nowych wyzwań. Zamiast jednak - jak czyni wielu - rozważać znaki zodiaku czy analizować horoskop roczny, warto pochylić się na słowami, które napisał ks. Piotr Pawlukiewicz.

Ten znakomity duszpasterz wygłosił liczne rekolekcje, znany był z działalności duszpasterskiej w internecie, a swoją postawą szczególnie ujmował młodzież. Wiedział czym są nowoczesne media. w 2004 roku założył forum internetowe, w którym toczono liczne dyskusje na tematy związane z wiarą.

Ks. Pawlukiewicz znany jest również jako autor książek, zaś - o tym nie mówi się często - w latach 2000 - 2010 był duszpasterzem parlamentarzystów.

Przez długie lata pracował w mediach. Swoją postawą i duszpasterskim zacięciem dowodził, że nie zmarnował daru, jakim były święcenia kapłańskie.

Ks. Piotr Pawlukiewicz przez długie lata zmagał się z poważnym cierpieniem. Zmarł przedwcześnie, 21 marca 2020 roku.

Pozostawił po sobie wiele bezcennych myśli i wspomnień, a to, co miał nam do powiedzenia nie zostało wyczerpane ani w licznych kazaniach, ani w niemniej licznych książkach.

Nie zastanawiaj się, jaka przepowiednia została zapisana dla ciebie. Skup się na swojej duszy

Kazań ks. Pawlukiewicza słuchały tłumy. Ksiądz Piotr umiał trafić do ludzi. Jak pisze jego przyjaciel, ks. Jerzy Jastrzębski we wstępie do książki "Alfabet ks. Piotra Pawlukiewicza": "Piotr otrzymał od Boga wielki talent – moc poruszania ludzkich serc. I jak doskonale pamiętamy, ten talent po wielokroć pomnożył głęboką i wytrwałą modlitwą".

Koniec roku 2024 i początek 2025 roku to czas, w którym szczególnie myślimy o naszej przyszłości. Największy pożytek z tych refleksji będzie jednak wówczas, gdy zapomnisz o rozczytywaniu twojego znaku zodiaku, porzucisz kolejny "wielki horoskop", mający rzekomo przynieść ci odpowiedzi na najważniejsze pytania a skupisz się na niezwykłych myślach, jakie chciał przekazać właśnie tobie, prosto z głębi swego serca ks. Piotr Pawlukiewicz.

Oto kilka jego niezwykłych myśli:

Czujesz bezsilność?

Czy czujesz się bezsilny/-a? Czujesz, że uchodzi z ciebie życie? Dotknij się Jezusa. Dotknij się chociażby Jego szat, a będziesz uzdrowiony/-a ze swej bezsilności.

Kobieta, która przez dwanaście lat cierpiała na krwotok, czuła, że uchodzi z niej życie. Zanim przyszła do Jezusa, szukała różnych rozwiązań, ale żadne z nich nie przyniosło oczekiwanego rezultatu: „Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej” (Mk 5, 25–26).

Była już doprowadzona do rozpaczy, skrajności, bo... ileż można?

Z bezsilności, w której tkwiła, wyprowadziła ją wiara:

Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości (Mk 5, 27–29).

W tamtych czasach jako kobiecie nieczystej nie wolno jej było dotknąć Jezusa. Miała zakodowane, że jej nie wolno, więc podeszła od tyłu, nie z przodu.

My też mamy zakodowane, by nie dotykać się Jezusa, prawdy, piękna... Więc nawet nie wchodzimy w tłum, żeby dotknąć się Chrystusa. „On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!»” (Mk 5, 34).

Często zamiast przyjść do Jezusa, kombinujemy jak koń pod górę. I jeśli tylko widzimy, że sami możemy sobie pomóc, chociażby w minimalnym stopniu, to już się mądrzymy. A tu potrzeba pokory. To jedyny sposób, żeby zatamować krwotok.

Bez ciszy nie ma rozwoju

Hałas jest narkotykiem. Bez ciszy nie ma roz- woju duchowego. W niej możemy „być”.

Z wejściem w ciszę jest jak z rozmrażaniem lodówki. W ciszy można rozmrozić zamrożone przed laty emocje, uczucia i... rozpłynąć się jak woda. Można spotkać siebie sprzed wielu lat.

Trzeba wyłączyć się z prądu zasilającego. Nie myśleć, nie analizować, ale słuchać uczuć. One coś mówią.

Wejść w ciszę to oddychać Słowem Bożym, nasiąkać nim. Możesz zacząć od słów: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Wdech – „Jezusie, Synu Dawida”, wydech – „ulituj się nade mną”.

Wejście w ciszę z Bogiem to takie duchowe inhalacje, które mogą ocalić ci zdrowie i życie.

Dlaczego nam się sypie?

Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu grzech. Nawet poważny grzech. Dopuszcza go, aby tym wstrząsem rozbić nasze błędne schematy. Aby wzbudzić w nas potrzebę Jego przebaczającej łaski.

Iluż to ludzi po upadku, którego nigdy nawet się w swoim życiu nie spodziewali, który był dla nich wielkim upokorzeniem, wręcz tragedią, przychodziło do kościoła, klękało gdzieś w kącie świątyni i szeptało słowa: „Boże, Ojcze, Tatusiu, ratuj mnie”.

I może dopiero wtedy gdzieś w głębi serca słyszeli ciepły, ojcowski głos: „Dziecko, nareszcie Mnie odkryłeś. Bo do tej pory zaliczałeś wszystkie pacierze, obowiązkowe msze, poprawne spowiedzi, ale Ja tyle lat czekałem na tę modlitwę. Tyle lat”.

Po co ta gonitwa?

Wszystko trzeba przeżyć, a my często chcemy mieć wszystko na już. Nie chcemy czekać. Ma być dziś, natychmiast: zdjęcie, informacja, kontakt. Kupujemy sprane dżinsy, kurtki – bo po co czekać, aż same się spiorą; kupujemy bryki, bo edukacja też już jest w pigułce. A Bóg jest Bogiem procesu. Bóg każe zacząć od ziarna dębu.

Jak przestać żyć w iluzji?

Kariera naukowa może być szlachetną pasją, pracą, ale może być też wielką przegraną. Dziewictwo może być cnotą, synonimem czystości, ale też przejawem nienawiści do facetów i ukrytej pychy.

Jesteśmy w gąszczu iluzji. JAK STĄD WYJŚĆ? Przez wiarę:

Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy” (Mk 9, 23).

A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą (Mk 10, 51–52).

Skąd czerpać moc?

A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?»” (Mk 5, 30).

Moc Chrystusa to nie energia, a Chrystus to nie bioenergoterapeuta.

Gdy kobieta cierpiąca na krwotok dotknęła się szat Jezusa, moc wyszła od Niego, bo Bóg dał taką łaskę. Pozwolił, aby tak się stało, bo ona miała wiarę. Ryzykowała. A ryzykowała, bo czuła, że Jezus ma to, czego ona potrzebuje.

W co wierzysz? Z czego chcesz być z wiarą uzdrowiony? Na ile wierzysz, na ile liczysz? Czego chcesz?

Kobieta cierpiąca na krwotok doświadczyła od Jezusa wielkiej mocy. Moc Chrystusa zapanowała nad nią. Nad jej dolegliwością, jej życiem.

My chcemy panować – nad kierownictwem duchowym (to powiem, tego nie powiem, o to poproszę, a o to nie), chcemy sobie coś załatwić (na przykład lepsze samopoczucie), a Jezus mówi: nie kontroluj; moc, której potrzebujesz, ode Mnie pochodzi.

ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE "ALFABET KS. PIOTRA PAWLUKIEWICZA"