Być może Józef odszedł wcześniej, bo już go nie ma w momencie, kiedy Jezus umiera. Pojawia się Józef z Arymatei, ale to inna postać. Być może cały się spalił z miłości do Boga? Sam zgodził się na to – pisze ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kiedy ludzie przychodzili do Jezusa i prosili o cokolwiek, On pytał przede wszystkim: „Ale wierzysz, że mogę to zrobić?”. „Tak, Panie, wierzę”. „A więc według twojej wiary niech ci się stanie”. Jezus stosuje miarę zaufania. Jeśli będziesz miał dużo wiary, będziesz widział cuda. A jeśli będziesz miał jej tyle co brudu za paznokciem, to tyle dostaniesz.
Ksiądz Dolindo Ruotolo bardzo kochał św. Józefa i poświęcił mu nawet jedną książeczkę. Często powtarzał, że ludzie nie widzą Boga, bo Mu nie ufają. Zaledwie zaczniesz Mu ufać, będziesz Go widział. Grazia, bratanica ks. Dolindo, przypomniała mi o tym w rozmowie telefonicznej pewnego wieczora; nazajutrz miałem przechodzić operację głowy. Kiedy jechałem na wózku na salę operacyjną, miałem w sercu właściwie tylko jedno: Jezu, Ty się tym zajmij. Nie myślałem wtedy o św. Józefie, ale ks. Dolindo i Grazia pomogli mi zrozumieć to, co jest samą istotą św. Józefa.
To dlatego przywołujemy św. Józefa i dlatego papież Benedykt chciał, żeby on wrócił do kanonu rzymskiego. Często radzę, zwłaszcza mężczyznom, zaprzyjaźnienie się ze św. Józefem. Za pokutę też czasami zadaję Litanię do św. Józefa, dobrą książkę o św. Józefie… A najlepszą, jaką znam, napisało dwóch autorów: jeden nazywa się św. Mateusz, drugi św. Łukasz. Bardzo dobrze opisali Józefa, mimo że nie potrzebowali wielu stron. To, co najważniejsze, Ewangelia wypowiedziała. Reszta jest już tylko domysłem, tradycją ludzką.
Być może Józef odszedł wcześniej, bo już go nie ma w momencie, kiedy Jezus umiera. Pojawia się Józef z Arymatei, ale to inna postać. Być może cały się spalił z miłości do Boga? Sam zgodził się na to.
Pamiętam jedno z ostatnich spotkań Jana Pawła II z młodzieżą, w Szwajcarii, w Bernie w 2004 roku. Papież był wtedy bardzo schorowany i nie panował już nad swoim ciałem, ono całe było roztrzęsione z powodu choroby Parkinsona. Wtedy tak pięknie powiedział: „Ja również miałem kiedyś dwadzieścia lat”. I zaczął opowiadać swoje życie, dając świadectwo wiary. Opowiedział, w jaki sposób doznawał Boga, jak się narodziło jego powołanie, jak przeżył wojnę, utratę ojca, sieroctwo, pracę w kamieniołomach. Potem ciągłe ryzyko: przygotowania do kapłaństwa w ukryciu. I zakończył ów sędziwy, cierpiący pasterz: „Jak dobrze jest móc wypalić się całkowicie z miłości do Chrystusa”. Jak świeca. Jak kometa. Nasze życie tutaj jest tylko odrobinką. Bardzo ważne jest, jaką będzie miało jakość. Czy też się spalisz z miłości do innych ludzi, do Boga?
Ks. prof. Robert Skrzypczak
WIĘCEJ PRZECZYTASZ W KSIĄŻCE „TRZECI”

No Comments