W czasach głębokiego kryzysu należy sobie ciągle przypominać o tym, że Kościół założył Chrystus. To jest Jego dzieło. Ale musimy sobie też zadać pytanie o to, czy Chrystus chciał takiego Kościoła jaki mamy dzisiaj, podzielonego, zaplątanego w obłudzie i kłamstwie? – mówi ks. Piotr Glas w rozmowę z twojawalkaduchowa.pl.
Dlaczego ludzie w ostatnich czasach masowo odchodzą od Kościoła?
To jest bardzo bolesny temat. Widzimy już od dawna, że dzieją się wokół nas bardzo niepokojące rzeczy, ale wciąż wiele osób uważa, że nie takie kryzysy Kościół przechodził w przeszłości wiec może się to wszystko jeszcze jakoś ułoży, nie panikujmy, zachowajmy spokój.
Ale moim zdaniem to takie zaklinanie rzeczywistości. Dziś już możemy powiedzieć, że jako Kościół powszechny, mamy bardzo duży problem i to na całym świecie. Sprawy nie idą w dobrym kierunku. Oczywiście Kościół nie zniknie, nie zostanie pokonany przez szatana i jego ludzi – mówię tu o Kościele jako Ludzie Bożym. Mistyczne Ciało Chrystusa nie może po prostu przestać istnieć, to zagwarantował nam sam Jezus. Ale Kościół – instytucja, która obecnie znamy? To już zupełnie inne zagadnienie. Osobiście jako kapłan, bardzo cierpię z powodu tego, co się dzieje, jak bardzo patologia i korupcja duchowa zadomowiła się wśród nas, w naszych szeregach.
Obecnie wielu kapłanów przeżywa kryzys wiary i tożsamości kapłańskiej, często pytają o to, co dalej mają robić, kapłani lękają się o to, co przyniesie przyszłość. Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że komfortowe chrześcijaństwo i duszpasterstwo przechodzi do historii.
ZOBACZ KSIĄŻKI KS. PIOTRA GLASA
Także świeccy odczuwają ogromny lęk, bo mamy skandal za skandalem, korupcję, niewyjaśnione ciemne sprawy takie jak „TW” w sutannach, Kościół sam się wycofuje z wielu miejsc i poddaje się bez walki. Wycofujemy się z życia ludzi, wszechobecny strach o własną reputację niszczy nas od wewnątrz, stajemy się skostniałą instytucją, która niewiele ma do powiedzenia i ofiarowania, szczególnie młodemu pokoleniu. Staliśmy się jedną z wielu dróg, opcji życiowych, a nie tą jedyną, prawdziwą. I tu jest problem… Kiedyś o jednego z księży usłyszałem: na nasz towar nie ma popytu.
Wielu wierzących nie może się z tym pogodzić.
Tak, ludzie często mówią mi: kocham Pana Boga, chcę być w Kościele, który żyje Bogiem, żyje Ewangelią, który ma kapłanów-pasterzy, a nie działaczy religijnych, urzędników. Mamy coraz więcej pytań w swoim sercu i coraz mniej na to wszystko odpowiedzi. Ja sam nie potrafię tego zrozumieć. Nie wiem, kogo mam słuchać, co mam dalej robić, którędy iść? Czy mam zaakceptować ten zamęt w imię ślepego posłuszeństwa, czy mam się temu sprzeciwić, czy mam dalej głosić to, co niepopularne, co nie mieści się w dzisiejszej narracji Kościoła? Być jednym z tych kapłanów „wyklętych”, którzy widząc co się dzieje zadają sobie na głos pytanie o to, dokąd my właściwie zmierzamy, czy to co głosimy jeszcze jest Ewangelia Chrystusa, czy już czyjeś prywatne przemyślenia i poglądy?
Gorzkie owoce przeszłości
Być może w tych trudnych czasach warto rozmawiać o tym, jaki dziś jest Kościół?
Oczywiście. W czasach głębokiego kryzysu należy sobie ciągle przypominać o tym, że Kościół założył Chrystus. To jest Jego dzieło. Ale musimy sobie też zadać pytanie o to, czy Chrystus chciał takiego Kościoła jaki mamy dzisiaj, podzielonego, zaplątanego w obłudzie i kłamstwie?
Powiedzmy sobie szczerze – Kościół od samego początku istnienia przeżywał kryzysy, zawsze doznawał wstrząsów i musiał zmagać się z licznymi problemami – prześladowaniami, schizmami, herezjami. Ale kryzys, który teraz widzimy jest nietuzinkowy, ponieważ żyjemy w świecie, w którym każdy ma dostęp do informacji, do mediów, w którym dowiadujemy się o wszystkim prawie natychmiast. Wiadomości – zarówno te dobre jak i te złe – rozchodzą się bardzo szybko. Dawniej ludzie o wielu rzeczach nie mieli pojęcia – nie wiedzieli, co się dzieje na przykład w Rzymie, w poszczególnych diecezjach czy nawet krajach. Dziś wydarzenia z małych miejscowości, wiejskich parafii są relacjonowane na cały świat z szybkością światła.
Sam Jezus powiedział, że to co jest mówione szeptem będzie rozgłaszane na dachach (Łk 12, 3). Niestety, tych szeptów było za dużo, dlatego Kościół obecnie nie wytrzymuje próby czasu, pogrążając się w coraz większym chaosie doktrynalnym i moralnym.
W Kościele dziś chyba bardziej niż dobro człowieka liczy się dobro instytucji.
Dokładnie tak jest. Dziś wygrało coś, co nazywam myśleniem korporacyjnym. Najważniejsze jest dobre imię instytucji, w naszym wypadku Kościoła, nie prawda, ale dobro Kościoła jako instytucji nade wszystko.
Przez wiele ostatnich lat Kościół szedł właśnie taką drogą, utrwalił w sobie takie myślenie. Dziś zbieramy tego bardzo gorzkie owoce. Tak było w USA, Irlandii, a teraz doszło to do Polski. Nie ma dnia bez ataku na Kościół, ale niestety w wielu wypadkach atakują nas gorzką prawdą z przeszłości. To jest wielka ciemność Kościoła, wielka próba wiary dla nas wszystkich.
Na czym polega ta troska do dobre imię instytucji?
Niestety jak zwykle, zbyt często chodzi zwyczajnie o pieniądze, o wpływy, o władzę, ale jest to też płaszczyzna seksualna, która do tej pory była tematem tabu. Niestety później dzieje się dokładnie tak, jak w mentalności korporacyjnej – jeden drugiego chroni, kryje, szantażuje, są takie powiązania w instytucji, że za wszelką cenę nie można dopuścić do efektu domina. Trzeba kryć jeden drugiego tak długo jak tylko się da.
Wielu to już widzi i coraz odważniej mówi, że w takich układach nie liczy się drugi człowiek, prawda, ale „ja”, moje interesy, układy, dobre imię instytucji. Dziś świat jest rządzony przez wielkie korporacje i Kościół także poszedł tą drogą myślenia i niestety w wielu przypadkach działania…
To się już często zaczyna na płaszczyźnie parafii – jeśli na przykład proboszcz traktuje z pogardą, „z góry” swoich wikarych, którzy mają słuchać go tylko jak szefa, a nie współbrata w kapłaństwie, jeśli dla niego najważniejsze jest jego dobro i pozycja, a nie prawda czy zbawienie parafian, to mamy poważny problem. To samo, kiedy proboszcz zaczyna traktować parafię jako swój folwark, miejsce wpływów i osobistego dorobku, gdzie ludzie nie mają nic do powiedzenia, to „mentalność szefa” korporacji, a nie pasterza bierze górę.
Wysoka cena za grzechy
Na szczęście tak nie jest w każdym przypadku, jest też wielu wspaniałych kapłanów.
Oczywiście, jest wielu prawdziwych, zaangażowanych pasterzy. Kościół takich księży – świadków wiary potrzebuje w obecnych czasach bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale zdarza się tak, że proboszcz jest po prostu panem wszystkiego i wszystkich, ma wszędzie wpływy i znajomości, a ludzie po prostu boją się kontaktu z nim.
Ten sam mechanizm może się pojawić w relacji ksiądz – biskup. Nie wolno budować relacji z wyższym przełożonym na płaszczyźnie strachu i całkowitego uzależnienia. Dziś wielkie korporacje rządzą światem. Miliony ludzi jak niewolnicy pracują dla nich na całym świecie. Tam się nie myśli, tam trzeba być posłusznym i pracować dla dobra firmy. To dobro jest najwyższym celem. Niestety i w Kościele możemy zaobserwować ten system myślenia i działania. Biskupi mogą działać w tak zwanej mentalności korporacyjnej, która określana jest często hasłami „dla dobra Kościoła” lub „wyższa konieczność”. Słyszymy wtedy, że dla „dobra Kościoła” coś nie zostało zrobione, albo zamiecione pod dywan, niewygodne sprawy trzeba przemilczeć, przeczekać, a najlepiej wyciszyć, żeby tylko nie zniszczyć swojego dobrego imienia.
W tym duchu i stylu myślenia korporacji działało wiele episkopatów na całym świecie, a dzisiaj zbieramy tego bardzo gorzkie owoce. Szatan tylko obserwuje i czeka, aby zaatakować w najlepszym momencie. Przed nim nie ukryjemy niecnych czynów. Dlatego za to wszystko dziś płacimy tak bardzo wysoką cenę, a to dopiero jest początek drogi, szczególnie w Polsce.
Gdzie w tym wszystkim jest zwykły człowiek?
Jest wielu wspaniałych księży, którzy działają, pracują, są pełni ideałów, którzy nie wchodzą w układy, tylko pracują dla Boga i zbawienia ludzi im powierzonych. I o to w tym wszystkim chodzi! Często myślę o tym co się dzisiaj dzieje, jak bardzo korporacyjna mentalność weszła w nasze szeregi w kontekście prawd naszej wiary.
I tak na przykład: pierwsza prawda mówi nam, że jest jeden Bóg. Ja jako ksiądz, odpowiadam przed Nim za każde moje słowo, za każdy mój czyn. W mentalności korporacyjnej mówi się, że twoim bogiem jest twój szef i od niego jesteś uzależniony, przed nim odpowiadasz za wszystko. W takim wypadku pracuje się wyłącznie dla korzyści, żeby się przypodobać, żeby zdobyć u szefa punkty, żeby zrobić karierę.
Druga prawda wiary mówi o tym, że Bóg jest Sędzią sprawiedliwym. W myśleniu korporacyjnym sądzi mnie mój szef i bać mam się tylko jego, a nie Boga. Jeśli podobasz się szefowi, to wszystko jest dobrze, a jeśli podpadniesz, to zaczyna się twój problem. Znam kapłanów, którzy chcieli działać po Bożemu, ale właśnie z tego powodu popadali w konflikt z prywatnymi interesami swoich przełożonych.
Kolejna prawda wiary mówi o tym, że są Trzy Osoby boskie. W korporacji bogami są twoi szefowie, nikt poza nimi się nie liczy.
Następna prawda wiary mówi, że Syn Boże stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. A co mówią w korporacji? Nic co ludzkie nie jest nam obce więc na wszystko możemy sobie pozwolić. Bóg za nas umarł, a nam chodzi tylko o to, żeby sobie na wszystko pozwalać. Tylko jest jeden warunek, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Tu nie ma bojaźni Bożej, nie ma miejsca na Prawdę i krzyż, jestem tylko ja i moje przyjemności. Czy tak powinniśmy działać w Kościele Chrystusowym?
Dusza ludzka jest nieśmiertelna, mówi kolejna prawda wiary. Korporacja mówi: interesuje nas zdrowie, przyjemność, rozwój intelektualny i psychiczny. A dusza? Kto będzie się tym przejmował. Mówi się już, że wszyscy idziemy do Nieba, Bóg nikogo nie skrzywdzi, więc „alleluja i do przodu”. Jestem duchownym, wybranym przez Boga, więc Pan mnie na pewno zbawi. A my mamy przecież, jak mówi Pismo Święte w Drugim Liście do Tymoteusza, zabiegać o swoje zbawienie z lękiem i drżeniem, pracować dla zbawienia dusz z największą troską, jakby wyrywać je ze szponów diabelskich dla Boga. Dziś nie ma miejsca dla duszpasterstwa ogólnego, lecz w to miejsce wchodzi indywidualna walka o duszę każdego człowieka.
Ostatnia prawda wiary mówi, że Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Korporacja mówi jednak, że liczą się dobre układy z poszczególnymi szefami, bo to jest konieczne do zrobienia kariery, otrzymania dobrej posady, urządzenia się w życiu, innymi słowy, realizacji swojego powołania. Najważniejsze są lojalność i posłuszeństwo. O resztę się nie martw, oni ci to już wynagrodzą.
Maryja mnie chroni!
Rysuje tu ksiądz bardzo mocny obraz.
Tak, bo dziś tak jest, że w jednym Kościele mamy jakby dwa Kościoły – jeden o mentalności korporacyjnej, skandalizujący, pełen brudu, kłamstwa i obłudy oraz drugi – Kościół Chrystusowy, cierpiący, wierny nauczaniu Kościoła przez wieki, ale ten jest w mniejszości.
Między nimi trwa duchowa walka, która nasila się coraz bardziej. Jako wierzący jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo mamy przeciwko sobie z jednej strony świat i jego pana, a z drugiej ten anty-Kościół jak nazywa go wielu mistyków obecnych czasów. Jeśli nie miałbym wiary, nie trzymałbym się Chrystusa i Maryi, nie miałbym w ręku różańca, to nie wiem, czy nie powiedziałbym w jakimś momencie temu wszystkiemu „dziękuję”. Maryja trzyma mnie i chroni przed katastrofą. Naszym głównym kluczem a jednocześnie zadaniem, w obecnym czasie jest słowo „wybrać” – muszę dokonać wyboru, w którym Kościele ja chciałbym być dalej jako duchowny czy świecki.
Wydaje się, że obecnie diabeł ma swoje 5 minut, dlatego trzeba utrzymywać mocne relacje z Jezusem i Maryją, żeby trwać w prawdziwym Chrystusowym Kościele. Kolejny raz to powiem: dzisiaj trzeba wybrać. To nie znaczy, że mamy wyjść z Kościoła katolickiego, ale musimy nauczyć się odróżniać ziarno od plew, drogę prawdziwą od fałszywej. Czas obojętności już się skończył. Czas lęku się skończył. Czas dany nam tu na ziemi dobiega końca. Decyzje, które teraz muszę podjąć, rozstrzygną o mojej wieczności.
WIĘCEJ PRZECZYTASZ W KSIĄŻKACH KS. PIOTRA GLASA
No Comments