Matka Boża odgrywała szczególną rolę w życiu kard. Stefana Wyszyńskiego. W Niej widział nadzieję dla Polski w trudnych czasach komunizmu. Dzisiaj, gdy żyjemy w wielkim ucisku, Maryja też staje się w naszych oczach jedynym oparcie, drogą do Chrystusa.
Polacy doczekali się szczególnych łask dla Prymasa Stefana Wyszyńskiego w 40. rocznicę śmierci. To rok Jego beatyfikacji i wyraźny znak Opatrzności oraz opieki Matki Bożej. Szczególnie w czasach, gdy Kościół coraz bardziej gubi się w kryzysie wiary, potrzebujemy takich właśnie autorytetów. Kardynał Wyszyński nie tylko był silnym przywódcą w niezwykle trudnych dla Kościoła czasach, ale też kapłanem, który bezgranicznie ufał Maryi. To w Niej widział szansę na upadek zbrodniczego i antykatolickiego systemu.
Kardynał dał nam zatem przykład życia pięknego, tym bardziej bogatego, że konsekrowanego Matce Bożej. Teraz „działa” w niebie na wiele sposobów wypraszając dla nas łaski poprzez Najświętszą Pannę.
Przypomnijmy, że wszystkie decydujące zdarzenia w życiu kardynała Wyszyńskiego rozegrały się w dniach maryjnych. Święcenia biskupie przyjął na Jasnej Górze w święto Matki Bożej Łaskawej 12 maja. W święto Matki Bożej Gromniczej uroczyście objął urząd prymasa. Miał w pamięci słowa Prymasa Hlonda: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny”. To Matce Bożej zawierzył swoją posługę, nowe zadania i obowiązki umieszczając na tarczy biskupiej Matkę Bożą Jasnogórską. To z kolei jemu zawdzięczamy peregrynację kopii obrazu Czarnej Madonny, wielką Nowennę przed Millenium Chrztu Polski, zakończoną aktem oddania Polski w niewolę Maryi.
Wychowany w duchu maryjnym, miał również szczególny szacunek do kobiet. Tak ukształtowaną osobowość zawdzięcza w dużej mierze rodzinie, z którą modlił się codziennie na kolanach. Nad jego łóżkiem w dziecięcym pokoju wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. Całkowicie zawierzył się Maryi w czasie internowania. Można powiedzieć, że kardynał Wyszyński zaprzyjaźnił się na dobre z Chrystusem i Matką Najświętszą. I w ten sposób dorastał do świętości.
W słowniku chrześcijan nie istnieje słowo „przypadek”, a zatem trudno uznać za taki fakt, że Karol Wojtyła na swoją dewizę wybrał zawołanie „Totus Tuus”. Niewątpliwie wpływ na to miała biografia papieża, ale również relacje z prymasem Wyszyńskim. Choć nie zawsze były one łatwe – różnice pokoleniowe dawały nierzadko o sobie znać – to jednak głęboka duchowość Maryjna wyraźnie odcisnęła ślad na życiu polskiego papieża. Dość powiedzieć, że za sprawą Maryi cudem uciekł śmierci po zamachu na Placu Świętego Piotra w Rzymie. Czy gdyby ów zamach okazał się skuteczny, historia Kościoła i świata nie potoczyłaby się inaczej?
Kardynał Wyszyński uczy nas przede wszystkim duchowej dojrzałości. W późnym wieku z wielką pokorą przyjmował cierpienie, by już na łożu śmierci w maju 1981 roku powiedzieć: „Moja droga była zawsze drogą Wielkiego Piątku na przestrzeni trzydziestu pięciu lat służby w biskupstwie. Jestem za nią Bogu bardzo wdzięczny”.
Obserwowane od kilku lat w Polsce odrodzenie duchowości Maryjnej z pewnością jest zasługą kard. Wyszyńskiego. Maryja jest dzisiaj dla wielu wierzących ważnym duchowym oparciem. I źródłem nadziei w coraz bardziej mrocznej rzeczywistości.
POZNAJ BIOGRAFĘ KARD. WYSZYNSKIEGO AUTORSTWA MILENY KINDZIUK!
No Comments