• Ks. Piotr Glas
  • Proroctwo dla Polski
  • Proroctwo dla Kościoła
  • Zawierz się Maryi
  • Walka duchowa
  • Święci na pomoc
Twoja walka duchowa
Proroctwo dla Kościoła 0

Czym naprawdę jest „mafia” z Sankt Gallen i jakie ma wpływy? Ks. Skrzypczak: o tym nie można milczeć!

By admin · On 10 listopada, 2021

– Nie można przemilczeć działania w Kościele tzw. mafii z Sankt Gallen. Skutki jej działania wyszły na jaw – mówi ks. prof. Robert Skrzypczak w rozmowie z Pawłem Chmielewskim.

Mafia z Sankt Gallen to temat niezwykle popularny: z jednej strony narosło wokół niego dużo mitów, ale z drugiej ma on rzeczywiście nieledwie wybuchowy potencjał. Idzie przecież o działającą przez wiele lat grupę bardzo wpływowych kardynałów, którzy – jak wiemy z wiarygodnych źródeł – mieli nadzieję wprowadzić na urząd Piotrowy kogoś, kto realizowałby liberalną wizję chrześcijaństwa. Myśleli wprost o Jorge Mariu Bergogliu.

Można by to traktować jako jakiś atak na papieża Franciszka, opowieści niechętnych mu, rozgorączkowanych głów. Można by sprawę przemilczeć, bo jest kłopotliwa i niewygodna. Problem w tym, że za wiele wyszło na jaw i działania grupy z Sankt Gallen są opisywane w coraz liczniejszych publikacjach.

Najważniejszych informacji dostarczyła autoryzowana biografia prymasa Belgii, kard. Godfrieda Danneelsa, który sam będąc członkiem omawianej grupy, określił ją – na poły żartobliwie – mianem mafii.

Czym była ta „mafia”?

Od 1996 roku grupa biskupów i kardynałów zaczęła korzystać z gościny biskupa Sankt Gallen w Szwajcarii, Ivo Führera. Byli to ludzie niezadowoleni z pontyfikatu Jana Pawła II. Uważali, że odstąpił od reform Soboru Watykańskiego II, powrócił do tradycjonalizmu, do maryjności, do wiary ludowej. Miałby też naruszać zasadę kolegialności biskupów, wzmacniając, ich zdaniem, zanadto prymat Piotra.

ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „OGIEŃ W KOŚCIELE. NADZIEJA W CZASACH KRYZYSU”!

Zarzucano mu, że za wiele podróżuje, wchodzi w rolę biskupów lokalnych, oraz że, choć popularny, jest wielkim rygorystą moralnym, integrystą, który zbyt sztywno naprowadza Kościół na sprawy ochrony życia, etyki seksualnej i małżeńskiej.

Grupie z Sankt Gallen przeszkadzała jego zbyt jednoznaczna teologia ciała. To środowisko było też w stałej polemice z kard. Josephem Ratzingerem jako prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Słynny był spór eklezjologiczny, a więc o rozumienie Kościoła, między kard. Walterem Kasperem a kard. Ratzingerem. Ratzinger uważał, że Kościół jako misterium narodził się z przebitego boku Chrystusa od razu jako Kościół powszechny. Dopiero z tego wynika historyczna realizacja Kościoła w Kościołach lokalnych.

Kardynał Kasper sądził natomiast, że Kościół od samego początku powstał jako zespół Kościołów lokalnych, które rozprzestrzeniają się i tworzą w ten sposób Kościół powszechny. To zagadnienie wiąże się z pytaniem o władzę: czy nadać prymat Kościołowi, którego reprezentuje papież, czy też Kościołowi w postaci kolegialnej i synodalnej.

To niezwykle ważny spór, który nacechuje później wielkie dyskusje i który odżywa z wielką siłą zwłaszcza dzisiaj, za pontyfikatu Franciszka. Padło tutaj nazwisko Waltera Kaspera. Warto wymienić czołowe postacie grupy z Sankt Gallen. Byli to, oprócz Kaspera i wspomnianego Danneelsa, między innymi także biskup Moguncji Karl Lehmann, arcybiskup Westminsteru Cormac Murphy-O’Connor, kardynał kurialny Achille Silvestrini; postaci oczywiście było więcej, na przykład Audrys Bačkis z Litwy i Lubomyr Huzar z Ukrainy, ale ci wcześniej wspomniani odegrali w najnowszej historii Kościoła szczególną rolę. Na koniec pozostaje oczywiście nieformalny przywódca grupy, czyli włoski kardynał Carlo Maria Martini, arcybiskup Mediolanu.

Grupa z Sankt Gallen skoncentrowała się wokół postaci i autorytetu kard. Martiniego, który został przez Jana Pawła II w 1979 roku powołany na stolicę św. Ambrożego w Mediolanie, a potem wybrany przewodniczącym Rady Konferencji Episkopatów Europy.

Kardynał Martini stał się głosem środowiska niezadowolonych z pontyfikatu Jana Pawła II na synodzie biskupów w 1999 roku. Wyraził wtedy postulat, ba, nawet żądanie zwołania trzeciego soboru watykańskiego. Miałby się on zająć kwestiami, które jakoby zignorował czy zgoła zlekceważył Sobór Watykański II, a które miałyby stanowić o dzisiejszych bolączkach Kościoła. Chodziło o takie tematy jak problem władzy w Kościele, a więc to, w jakiej mierze rządzić mają duchowni, a w jakiej świeccy, a także o rolę kobiet w Kościele, z pytaniem o diakonat i kapłaństwo włącznie.

Kolejnym tematem był celibat, z pytaniem o ewentualność zniesienia takiego obowiązku i dopuszczenia żonatych kapłanów. Wreszcie Martini wskazywał na kwestie etyki seksualnej, zwłaszcza w aspektach dopuszczalności antykoncepcji i oceny homoseksualizmu.

Istotną rolę odgrywał też problem rozwodników w powtórnych związkach; podejmował go zarówno kard. Martini, jak i, wówczas jeszcze jako biskupi, Walter Kasper i Karl Lehmann; później zresztą znalazło to swoją realizację za pontyfikatu Franciszka.

Tak, ten temat również był podnoszony jako jeden z aspektów etyki małżeńskiej i seksualnej.

To, co wydaje się najistotniejsze, to myślenie kard. Martiniego i całej grupy z Sankt Gallen na temat Kościoła. Kościoła, który miałby być nieustannie w drodze, Kościoła synodalnego, wciąż pytającego, czy to, czego naucza, jest nadal aktualne…

To jest idea Kościoła poddanego nieustannej rewolucji, Kościoła, którego siłą nie jest wierność trwałym i jasno zdefiniowanym prawdom wiary, ale poddawanie się dynamice rozwoju dogmatów czy, mówiąc szerzej, ewolucji ludzkości. Kościół w tej optyce powinien dać się porwać Duchowi Świętemu, rezygnując z roli strażnika otrzymanego depozytu. Tę koncepcję kard. Martini podkreślił po przejściu na emeryturę w książce Nocne rozmowy w Jerozolimie, gdzie wyraził jasno, że według niego Kościół katolicki jest zapóźniony względem świata mniej więcej o dwieście lat.

A zatem według kard. Martiniego Kościół miałby przyjąć rewolucję oświecenia, idee, które zrodziły rewolucję francuską i ukonstytuowały porewolucyjny świat wyzuty z ładu, jaki wprowadziła cywilizacja chrześcijańska?

Według Martiniego właśnie z powodu tego rzekomego zapóźnienia Kościół jest lekceważony i opuszczany przez ludzi.

W ocenie kardynała powinniśmy się bardziej dostosować do współczesności i potrzeb dzisiejszego człowieka. Zaczęto mówić o świecie współczesnym jako o locus theologicus, miejscu, w którym Kościół odnajduje wolę Bożą. A więc już nie tylko prawdy wiary, ale i odczucia wiernych miałyby być takim miejscem.

Dzisiaj wielką karierę robi pojęcie sensus fidei fidelium, zmysłu wiary wierzących. Jest jednak interpretowane niezwykle „nowatorsko”, w oderwaniu od Tradycji Kościoła, w kluczu raczej demokratycznym niż katolickim. Czy nie popełnia się tu nadużycia?

Obecnie jest to swoiście interpretowane, to prawda. Żyjemy w pewien sposób w epoce socjologii, statystyki i ankiet. Sensus fidei rozumie się coraz częściej jako badanie opinii publicznej. Szuka się woli Bożej, wpatrując się nie tyle w niebo, ile raczej w kwestionariusze rozsyłane wiernym.

Tymczasem te same statystyki pokazują, że wielu ludzi deklarujących się jako katolicy w ogóle nie wierzy w Boga, a przynajmniej nie wierzy w Trójcę Świętą, w zmartwychwstanie, odrzuca prawdy wiary, naukę moralną Kościoła. Kategoria człowieka przynależącego do Kościoła stała się płynna i niejasna. Czy człowiek, który jest na przykład zwolennikiem aborcji, pozostaje członkiem Kościoła?

W Niemczech mamy katolików, którzy są przez biskupów akceptowani, choć stanowczo odrzucają naukę Kościoła. Ci sami biskupi dyskredytują jednak wierzących, których wiara jest zdrowa i którzy pragnęliby przystępować do sakramentów, ale nie płacą podatku kościelnego – to są osoby ekskomunikowane ze wspólnoty Kościoła katolickiego w Niemczech. Kto więc dzisiaj należy do Kościoła? Moi znajomi z Opolszczyzny, którzy mieszkają za Odrą, tam są wykluczani, ale kiedy wracają do Polski – czują się znowu w Kościele. Dlatego współczesne rozumienie sensus fidei jest niezwykle zagmatwane i trudne.

Wróćmy jeszcze do grupy z Sankt Gallen. Wiadomo, że już na konklawe w 2005 roku, kiedy wybrano na papieża Josepha Ratzingera, przeciwnicy Niemca forsowali właśnie kandydaturę Jorge Maria Bergoglia. Początkowo głosy liberałów zyskiwał kard. Martini, ale wycofał się, zasłaniając się chorobą. Wtedy przerzucono głosy na Argentyńczyka. Ostatecznie wybór padł na Ratzingera, ale w 2013 roku podjęta została druga próba. O tym, że także na ostatnim konklawe kandydaturę Bergoglia popierali purpuraci związani z Sankt Gallen, wiemy choćby z biografii Franciszka autorstwa Austena Ivereigha. Dlaczego właśnie Bergoglio jawił się grupie z Sankt Gallen jako osoba właściwa dla realizacji ich planów czy idei? Można zresztą powiedzieć, że chyba nie pomylono się w wyborze, bo rzeczywiście papież Franciszek realizuje program grupy z Sankt Gallen?

Pontyfikat Franciszka trwa już dłużej niż pontyfikat Benedykta XVI. Nie jest jeszcze zakończony, stąd trudno o jakieś podsumowanie. Trzeba przyznać, że jak dotąd wymyka się wszelkim oczekiwaniom, jest pełen niespodzianek i zaskakujących zwrotów.

Franciszek chyba od początku chciał być postrzegany jako człowiek, który nie mieści się w żadnym schemacie i rozsadza stereotypy. Wprowadził styl, który można nazwać stylem Kościoła ubogiego. Samo imię Franciszek, odwołujące się do biedaczyny z Asyżu na podkreślenie tematu ubóstwa, idzie w parze z licznymi papieskimi gestami i decyzjami, choćby rezygnacją z zamieszkania w Pałacu Apostolskim. Myślę, że to w tym pontyfikacie bardzo szczery element. Patrząc na Franciszka, nie widzimy dygnitarza z sygnetem. To człowiek o zacięciu misjonarskim, człowiek z peryferii, który wie, jak wygląda życie wśród ubogich, jak potworne i upokarzające może być ubóstwo. Europejczycy chyba już o tym zapomnieli.

To skupienie się na ubogich może jednak też nieco się wyradzać. Wydaje mi się, że pewną słabością Franciszka jest jego koncentracja na pragnieniu przyniesienia ulgi ludziom, którzy cierpią, przede wszystkim w aspekcie ekonomicznym.

Na początku wydawało się, że jego pontyfikat będzie skoncentrowany na ewangelizacji. Takie były jego zapowiedzi, taką wymowę miał też jego programowy dokument, adhortacja Evangelii gaudium, w której papież zawarł przede wszystkim wezwanie do misji, do ewangelizacji, do tego, że jako Kościół musimy podnieść się z odrętwienia i rutyny, że potrzebujemy odzyskać siłę, w którą zostaliśmy wyposażeni w samym mandacie misyjnym. Franciszek podkreślił moc kerygmatu. Bardzo podoba mi się jego zdanie, że chrześcijaństwo to kerygmat, a wszystko inne to komentarz do niego. Wiadomo, gdzie jest rdzeń kręgowy, i wiadomo, jak odrastają od niego drogi nerwowe, które będą poruszać bądź nie pozostałe organy. Potem jednak zaczęły włączać się w pontyfikat Franciszka różne pomysły na odnowę Kościoła – i tutaj zaczęły się schody.

WIĘCEJ CZYTAJ W KSIĄŻCE KS. PROF. ROBERTA SKRZYPCZAKA I PAWŁA CHMIELEWSKIEGO! ZOBACZ TUTAJ

kryzysks. robert skrzypczakmafiamafia z sankt gallenogień w kościelepaweł chmielewskiproroctwa o kościelewalka duchowa
Share Tweet

admin

You Might Also Like

  • Proroctwo dla Kościoła

    Wizja ks. Dolindo: Kościół słabnie, świątynie będą zamykane. Oczyszczenie przyjdzie przez Maryję!

  • Proroctwo dla Kościoła

    Katarzyna Emmerich o strasznym dniu sądu: św. Michał Archanioł zabije antychrysta?

  • Proroctwo dla Kościoła

    Węgierska mistyczka: szatan zostanie spętany! Jak będzie wyglądał czas pokoju na świecie?

No Comments

Leave a reply Cancel reply

Najnowsze

  • Kard. Eijk: chcą odebrać Maryi koronę. To Ona może uratować wiarę w Kościele

    13 sierpnia, 2022
  • Ona zmiażdży głowę węża! Skuteczne modlitwy do Maryi o ochronę przed pokusą i szatanem! 

    11 sierpnia, 2022
  • Niezwykła wizja ks. Dolindo: „Jezus bardzo cierpi w tabernakulum!”

    9 sierpnia, 2022
  • Jak nie poddać się pokusie i wytrzymać ataki szatana? Oto sprawdzona metoda! 

    5 sierpnia, 2022
  • Oko w oko z diabłem. Egzorcyzmy św. Jana Vianneya

    4 sierpnia, 2022

Zobacz nas na Facebooku

  • Home
  • O nas
  • Kontakt

© 2019 Wydawnictwo Esprit. All rights reserved.