Ludzie chętnie wchodzą dzisiaj w kloakę grzechu, szczególnie grzechu nieczystości. Powrót pogaństwa jest widoczny, dlatego potrzebujemy interwencji Maryi, jak poganie w Guadalupe. Sam widziałem cuda, jakie za Jej przyczyną są możliwe – mówi ks. Piotr Glas w nowej książce „Noc bluźnierstw”.
Co zrobić z ludźmi, którzy dzisiaj niemal masowo odchodzą od wiary, którzy dali się nabrać na to, że życie powinno być łatwe, bez zobowiązań i żadnych wyrzeczeń?
Bardzo trudne pytanie. Wielu chciałoby znać na nie odpowiedź. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy w jakiś sposób poznali Boga, bo gdzieś o Nim słyszeli, wielu przeszło inicjację chrześcijańską, przyjęli sakramenty święte, brali do jakiegoś stopnia udział w katechezie, a nagle zaczęli żyć, jakby Bóg nigdy nie istniał.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”
Z pewnością są wśród nich i tacy, którzy świadomie odrzucili Boga pod wpływem szalejącej ateizacji życia publicznego. Może Bóg poprzez otwarte manifestacje, tak zwany bunt młodych, pokazał nam, całemu Kościołowi, że musimy dokonać pewnych zmian w naszym podejściu do rzeczywistości, skończyć z udawaniem, że wszystko jest dobrze, a nam, księżom, jeszcze do emerytury starczy na życie. Wiadomość z nieba może być jednak bardziej dramatyczna: Musicie te dusze uratować! Jak nie wy, to kto?! Jak nie teraz, to kiedy? Ci ludzie są kompletnie pogubieni, nie zdają sobie sprawy, po jak cienkim lodzie chodzą. Tu możemy powrócić do św. Dominika i jego kapłańskiego lamentu serca: „Boże, co będzie z grzesznikami?”.
Co zatem z nimi będzie?
Młodzi ludzie na własne życzenie otwierają się dzisiaj na moce ciemności. Wielu z nich w to nie wierzy, więc szatan ma bardzo ułatwione zadanie. Jeśli nie żyją, jak Bóg przykazał, nie są chronieni poprzez przyjmowanie sakramentów, takich jak spowiedź czy Eucharystia, więc zły duch ma do nich łatwy dostęp. I z perspektywy duchowej ma to katastroficzne konsekwencje. W młodości żyje się często z dnia na dzień, nie myśli zbyt wiele o tym, co będzie za kilkanaście lat, a szczególnie o konsekwencjach czynów. Jakoś to będzie, przyjdzie czas, przyjdzie rada.
Jeśli w młodym wieku zaczniemy się otwierać na zło, szatan prędzej czy później wejdzie w tę przestrzeń. Na początku będzie pięknie, ale to nie potrwa długo. Demon nie ma litości, a tym bardziej lojalności; w końcu omota ofiarę jak pająk owada. W pewnym momencie taki człowiek zorientuje się, że coś jest nie tak, sprawy wymykają się spod kontroli, życie mu się rozpada, z niczym nie potrafi sobie poradzić, robi się coraz gorzej. Winę będzie zrzucał na ślepy los, świat dookoła, rodzinę, a przede wszystkim na Boga, bluźniąc Mu i wzywając nadaremnie Jego święte Imię.

WIĘCEJ CZYTAJ W NOWEJ KSIĄŻCE KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”, KTÓRĄ ZNAJDZIESZ TUTAJ!
Młodzi ludzie wchodzą dzisiaj w wyjątkowo potworne bagno grzechu, przede wszystkim w kloakę nieczystości. Zazwyczaj kończy się to większą lub mniejszą osobistą porażką, ludzkimi tragediami, z samobójstwami włącznie. Co musi się dziać w duszy człowieka, że decyduje się na taki desperacki krok? Aż trudno sobie wyobrazić, jak strasznie musi cierpieć, a po jego śmierci – jego bliscy. I kto tu jest zwycięzcą? No właśnie, wielki mistrz drugiego planu – szatan.
Sytuacja z młodymi jest dzisiaj tak trudna, bo wielu z nich nie tyle odrzuca Chrystusa, ile w ogóle Go nie zna i nie chce znać. Rodzice nie dają przykładu życia wiarą, nie prowadzą do kościoła, nie wyjaśniają Biblii i nauki Kościoła. Prawdziwy obraz Chrystusa nie jest też obecny w kulturze popularnej. Jezus nie jest przedstawiany jako jedyny Pan i Władca życia i śmierci, ale pojawia się Jego wykrzywiony, zakłamany obraz jako jednej z wielu ciekawych postaci z minionych wieków. To jest o tyle tragiczne, że nawet w krytycznym momencie, w chwili próby i trudności, gdy ludzie powinni zwrócić się do Boga, młodzi już tego nie robią, bo prawdziwego Boga zwyczajnie nie znają, jest dla nich wielkim nieobecnym. Pozbawiono ich korzeni i trudno nawet mówić do nich o Chrystusie.
Wydaje mi się, że odrzucenie Boga i apostazja są dzisiaj tak bardzo powszechnym zjawiskiem na świecie, że musi dojść do jakiejś interwencji z nieba, aby ludzie się przebudzili. Sami, po ludzku, już nie damy rady. Kościół sam ledwo dyszy, szczególnie w Europie. Podobna sytuacja była w Guadalupe w XVI wieku. Ówczesnym misjonarzom wydawało się, że miejscowi Indianie się nie nawrócą. Nie można było w żaden sposób ich przekonać, jak bardzo złe są pogańskie kulty, polegające często na składaniu ofiar z żywych ludzi, niejednokrotnie dzieci. Wtedy miejscowy biskup wprost zwrócił się do nieba: „Błagam Cię, Boże, proszę Cię o znak!”. I w odpowiedzi do zupełnie nieznanego człowieka przyszła Matka Boża, która w Meksyku do dzisiaj cieszy się wielką czcią. Tamto wydarzenie zmieniło wszystko, nastąpiły miliony nawróceń z pogaństwa. Myślę, że i dzisiaj musimy się modlić o coś podobnego: o wielki znak z nieba, który sprawi, że ludzie zaczną wra- cać na drogę wiary w Boga.
Czyli żyjemy w czasach powrotu pogaństwa?
Myślę, że zdecydowanie tak. Wielu ludzi nie ma dzisiaj żadnych podstaw dotyczących życia duchowego, mało jest takich kapłanów, którzy jak dawniej prowadzą misje ludowe, nauczając prosto, ale z serca, całej prawdy objawionej, bez retuszu i poprawek. Największy kryzys w Kościele to brak solidnego nauczania prawd wiary. Dużo ludzi ma wyobrażenie, że w życiu ważna jest nie wiara, ale szacunek i miłość do drugiego człowieka. Nie mówię, że dobroć dla drugiego człowieka, nawet bez wiary, jest zła albo że jeśli ktoś jest niewierzący, to nie może być dobrym człowiekiem, ale dobro czynione bez Boga i bez odniesienia do Niego nie ma wartości nadprzyrodzonej. Krótko mówiąc: jeśli jesteś dobrym człowiekiem, ale świadomie odrzucasz Boga, możesz być po prostu uczynny, jednak nie przysłuży się to twojemu zbawieniu.
Świat jest pełen aktywistów i działaczy, lecz często trudno dostrzec, że ich motywacją jest miłość do Boga, a nie miłość własna czy osobista satysfakcja. Miłość do Boga i do ludzi musi działać jednocześnie. Dzisiaj wielu odrzuca tę prawdę, uznając, że życie bez Boga jest czymś ciekawszym, nawet lepszym, bo religia to kłamliwe zwiedzenie, syndrom ludzkiej słabości, a zakazy i nakazy ograniczają ludzką wolność. Jednocześnie ci sami ludzie często stawiają sobie w domach jakieś posążki czy symbole odwołujące się na przykład do dalekowschodnich kultów, przesądów czy magii, bo tak jak natura, życie duchowe nie znosi pustki. Miejsce Boga szybko zapełnia ktoś inny. Bardzo trudno do takich osób dotrzeć, bo one mają już swoją filozofię życia, a przy tym budują swój pogląd na chrześcijaństwo, opierając się na fałszywych przesłankach. Tracimy z nimi wspólny język, bo odrzucając Boga, odrzucają oni Jego miłość i negują to, co nadprzyrodzone.
Do jakiego rodzaju interwencji musiałoby dojść, by ludzie dostrzegli tę nadprzyrodzoność?
Trudno powiedzieć. Myślę, że w Meksyku też nikt się nie spodziewał objawienia Matki Bożej i towarzyszących temu cudów, choć z pewnością ci, którzy modlili się o interwencję z nieba, wierzyli, że Bóg pośle właśnie Maryję, aby ratować ludzi od potępienia. Dzisiaj słyszymy dużo różnych proroctw o znakach na niebie, jakie mają się ukazać, o nadchodzących kataklizmach, zbliżającym się małym sądzie, czyli trzech dniach ciemności, czy nawet o samej paruzji. Sądzę, że obecna sytuacja gnijącego duchowo świata wymaga nadzwyczajnej interwencji, ale nie sposób wyobrazić sobie, co by to mogło być na skalę światową.
Opowiem natomiast jedną małą historię o tym, jak doświadczenie nadzwyczajnej interwencji nieba może zmienić człowieka. Kiedyś przyszedł do mnie obcy człowiek, którego nigdy nie widziałem w kościele. Mieszkał ze swoją partnerką w ładnym domu. Był wstrząśnięty, bo od jakiegoś czasu działy się wokół niego i w domu niepokojące rzeczy: ruszały się przedmioty, pojawiały się jakieś przechodzące cienie, a na jego skórze występowały dziwne krwawe rany i znaki, które po jakimś czasie znikały. On był człowiekiem wierzącym, ale nie katolikiem. Podejrzewał jednak, że przyczyną tego stanu rzeczy mogło być życie bez ślubu z kobietą. W sercu wiedział, że ten związek był grzeszny i że fakt ten miał duży wpływ na to, co się działo. Zerwał tę znajomość, ale sprawy tylko się pogorszyły.
Później dowiedział się, że owa kobieta była u profesjonalnej wróżki z prośbą o rzucenie przekleństwa na niego. Koszmar trwał. Pewnej nocy obudziło go coś nadzwyczajnego, czuł niejako obecność samego Boga, Jego wszechobecną miłość. Był przerażony tym zjawiskiem. Obudził się we własnym łóżku, a wokół niego rozbłysła światłość, potężna i lśniąca jak złoto. Nie ma takiej światłości nigdzie na świecie – tak sam mi to opisywał. W sercu czuł wtedy pokój i ład, jakby ktoś dał mu do zrozumienia, że włada tym wszystkim. Mówił, że to było coś jakby majestat czyjejś władzy oraz przeogromna miłość. I wtedy właśnie zobaczył, jak wszystkie cienie z jego pokoju znikają, jeden po drugim. Niesamowite doświadczenie.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”!
Następnego dnia skontaktował się ze mną. Zrobiłem rozeznanie i po długich rozmowach okazało się, że przekleństwo, a wcześniej grzeszne życie tego człowieka, było powodem jego cierpienia. Odprawiłem egzorcyzm w jego domu. Klątwę udało się złamać, ale wiedziałem, że to nie było wszystko. Żeby pozbyć się sił demonicznych z tamtego miejsca, trzeba było użyć dużo egzorcyzmowanego kadzidła oraz oleju. Sprawa wydawała się zamknięta. On mi podziękował, pożegnaliśmy się, a niedługo potem znów przyszedł na plebanię. Był już jednak w zupełnie innym stanie: pełen pokoju, wręcz promieniał radością. Dałem mu różaniec, z którym nie rozstaje się ani na chwilę. Spotykam go co jakiś czas i on nadal tym żyje, nie może o tym zapomnieć.
Parę tygodni temu przyszedł do mnie niespodziewanie ze swoim kolegą, takim starym muzykiem, gwiazdą estrady, znaną dość dobrze w Anglii, wyglądającą trochę jak Mick Jagger z The Rolling Stones – zniszczony życiem, widać niejednego w życiu doświadczył. I ten muzyk, który od trzydziestu lat sam nie był w kościele, dowiedziawszy się o tym, co przytrafiło się jego koledze, całkowicie się nawrócił. Zaczął chodzić na msze i przystępować do sakramentów. Sam nasz bohater opowiadania postanowił ostatnio, że zostanie katolikiem. Bóg zadziałał w sposób nadprzyrodzony. Dla Boga nie ma nic niemożliwego, jak mówi Pismo Święte, i to jest prawda. Musimy więc jeszcze bardziej błagać Go o pomoc z nieba w tych trudnych czasach. Sami nie damy rady.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek
ROZMOWA JEST FRAGMENTEM NOWEJ KSIĄŻKI KS. PIOTRA GLASA „NOC BLUŹNIERSTW”

No Comments