Jedno z niezwykłych świadectw bożonarodzeniowych cudów ojca Pio dał jego syn duchowy, Michele Natale znany bardziej jako brat Daniele. Gdy osłabiony nowotworem zaczął budować szopkę, z pomocą przyszedł mu właśnie kapucyn z Pietrelciny.
Brat Daniele pochodził z San Giovanni Rotondo, gdzie poznał ojca Pio. Przy boku przyszłego świętego kształtowała się jego duchowość. Doświadczał także licznych przeżyć mistycznych. Jednym z najbardziej dramatycznych doświadczeń brata Daniele był pobyt w czyśćcu, z którego wyciągnął go jego patron, ojciec Pio.
CZYTAJ NIEZWYKŁE ŚWIADECTWO ŻYCIA OJCA PIO I BRATA DANIELE. KLIKNIJ TUTAJ!
Z relacjami brata Daniele i o. Pio łączy się także inna niezwykła historia, związana z Bożym Narodzeniem. 3 października 1952 roku brat Daniele wyszedł z Instytutu Onkologii im. Królowej Heleny w Rzymie, a ponieważ był mu potrzebny odpoczynek, otrzymał od przełożonych pozwolenie na odbycie rekonwalescencji w rodzinnym domu, w San Giovanni Rotondo.
Oto świadectwo zakonnika z tamtego okresu:
Byłem tak osłabiony, że na nic nie miałem ochoty. Niekiedy nie starczało mi sił nawet na modlitwę. Tymczasem zbliżało się Boże Narodzenie. Domownicy spodziewali się, że przygotuję stajenkę, jednak nie miałem ku temu najmniejszych chęci. Powiedziałem ojcu Pio:
– Ojcze, mama chce, żebym przygotował stajenkę, ale to ponad moje siły. Jestem słaby i, szczerze mówiąc, nie mam ochoty.
Odrzekł: – Głowa do góry, ja ci pomogę. Razem się z tym uporamy.
Pełen wątpliwości, ale zarazem pokrzepiony tym zapewnieniem, poszedłem do domu i zabrałem się do pracy. Wszystko szło jak z płatka, zmęczenie nie dawało o sobie znać i w końcu powstała prawdziwie piękna stajenka.
Wróciłem więc do ojca Pio i powiedziałem:
– Ojcze, stajenka, którą zrobiłem, jest naprawdę ładna.
– Stajenka, którą zrobiłeś? Nie zapominaj, że wykonaliśmy ją razem… a kiedy razem się za coś bierzemy, rezultaty zawsze są dobre i ładne.
Zapomniałem o jego obietnicy: „Razem się z tym uporamy”. Odszedłem zbity z tropu i ze spuszczoną głową, rozważając to, co mi powiedział.
Przez cały okres świąteczny opuszczałem za zgodą przełożonych klasztor i wracałem do domu na różaniec. Przy okazji roznosiłem pobłogosławione przez ojca Pio obrazki z wizerunkiem Dzieciątka Jezus. Czekały na nie nie tylko dzieci, lecz także sąsiedzi i cała okoliczna ludność.
Czasami osób, które przybywały, żeby podziwiać stajenkę, odmawiać różaniec i śpiewać pieśni pochwalne (a szczególnie kolędę Tu scendi dalle stelle św. Alfonsa Marii de Liguoriego), było tak dużo, że chętni musieli czekać na swoją kolej na schodach albo na placu przed domem.
Pewnego wieczoru zauważyłem, że mam za mało obrazków. Zanim zacząłem rozdawać je wychodzącym, poleciłem się ojcu Pio – i oto odniosłem wrażenie, że mnożą się w moich rękach. Nie tylko wystarczyło dla wszystkich, ale nawet został zapas. Tak właśnie igrają sobie święci!
Po świątecznym nabożeństwie ksiądz Michele De Nittis, archiprezbiter, udawał się w asyście parafian do rodziców brata Daniele, którzy mieszkali naprzeciwko jego domu, żeby włożyć Dzieciątko Jezus do żłóbka i wspólnie zmówić modlitwę. Brat Daniele powiadomił o tym ojca Pio, ten zaś się ucieszył i rzekł:
– Powiedz tym ludziom, że jestem przy was, kiedy odmawiacie różaniec. A gdybyś pewnego razu nie mógł być przy tym obecny, ja będę z nimi tak czy inaczej.
Ojciec Pio często towarzyszył bratu Daniele. Niezwykłe świadectwa z udziałem świętego zakonnika z Pietrelciny znajdziesz TUTAJ W KSIĄŻCE „OJCIEC PIO I BRAT DANIELE”.

No Comments