Abp Fulton Sheen w książce „Krzyż i kryzys” znakomicie opisuje rzeczywistość naszych czasów: ludzi, którzy zapomnieli o grzechu i perspektywę duchowego mroku ogarniającego świat. Spod jego pióra wychodzą wręcz prorocze słowa. Przeczytaj fragment tej książki, którą ZNAJDZIESZ TUTAJ!
W przypowieści o synu marnotrawnym nasz Najświętszy Pan ani razu nie dał do zrozumienia, że kiedy młody człowiek powrócił do domu z twarzą pooraną bliznami grzechu, próbował się usprawiedliwiać. Nie ma nawet najdrobniejszej sugestii, że szukał wymówek i chciał jakoś wytłumaczyć swoje marnotrawstwo.
ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ ABP. SHEENA „KRZYŻ I KRYZYS”! KLIKNIJ TUTAJ!
Nie przedstawił żadnej teorii dotyczącej grzechu; nie zrzucił winy na złe towarzystwo; nie oznajmił ojcu, że odziedziczył jakiś dziwny kompleks; nie stwierdził, że moralny upadek jest tylko mitem, a grzech złudzeniem; nie podał przykładu, który dowodziłby, że moralne upadki są wybaczalne. Nie twierdził nawet, że człowiek ma prawo do grzechów młodości, a później może o nich zapomnieć, żyć chwilą obecną i nie brać odpowiedzialności za to, co robił wcześniej.
Nic podobnego nie wyszło z ust syna marnotrawnego. Takie myśli nie zrodziły się nawet w jego sercu. Syn marnotrawny miał tylko głębokie poczucie potworności grzechu oraz wielką potrzebę przebaczenia i odkupienia. „Zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie”.
Stracone poczucie grzeszności?
Uświadomienie sobie własnej grzeszności to wielka, nagląca potrzeba marnotrawnej cywilizacji zachodniej. Nie osiągnęła ona jeszcze takiego stanu, w jakim znajdował się syn marnotrawny, który nie szukał usprawiedliwień ani nie próbował bagatelizować skutków swojego grzechu. Musi jednak ten stan osiągnąć, jeśli w ogóle ma myśleć o powrocie do domu.
Syn marnotrawny nie zrzucił winy ani na ojca, ani na towarzystwo, ani na swoją konstrukcję fizyczną. Tymczasem zachodnia cywilizacja szuka winowajcy wszędzie, tylko nie tam, gdzie on się rzeczywiście znajduje, czyli w swoim uporze. Syn marnotrawny nie obwiniał ojca, natomiast cywilizacja zachodnia, o ile w ogóle dostrzega grzech, obwinia ojca w tym sensie, że praktycznie całą winę za swoje grzeszne postępowanie przypisuje dziedziczności, która oczywiście może tłumaczyć pewne niezdrowe skłonności, ale nie może całkowicie wyjaśnić winy.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ KSIĄŻKĘ ABP. SHEENA „KRZYŻ I KRYZYS”
W tym momencie warto zadać sobie pytanie, dlaczego współczesny świat zatracił poczucie grzeszności. Natychmiast przychodzi do głowy odpowiedź, że jest to oczywista konsekwencja utraty poczucia godności osoby ludzkiej. W tradycyjnym chrześcijaństwie człowiek był istotą teologiczną, przybranym synem Bożym i członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa. W XVIII i XIX wieku stał się istotą filozoficzną, która była związana z Bogiem bliżej nieokreślonymi więzami stworzenia. Obecnie człowiek jest tylko fenomenem biologicznym i nie znaczy więcej niż robak, którego miażdży pod stopą.
Grzech musiał się stać pozbawionym znaczenia pojęciem, skoro utracono zainteresowanie fundamentalnym dogmatem, który mówi o tym, że istnienie człowieka ma cel moralny, a jego czyny, myśli i słowa są zapisane w Księdze Życia, a zatem pewnego dnia będą miały wpływ na jego wieczne przeznaczenie. Ludzie naszych czasów zapomnieli o fundamentalnej zasadzie określającej ludzką istotę, dlatego w nieunikniony sposób zapominają o ludzkiej moralności. Jedno jest bowiem następstwem drugiego. Jeśli zaneguje się ideę, że Bóg interesuje się postępowaniem ludzi, natychmiast powstaje społeczeństwo, w którym człowiek nie jest zainteresowany postępowaniem bliźniego.
Herezja działania
Wielką pomyłką XIX wieku było przekonanie, że intelektualne podstawy chrześcijańskiej doktryny o Bogu i człowieku oraz o ich wzajemnych relacjach można odrzucić bez uszczerbku dla moralności. Dogmaty uznano za niewykonalne, ale etykę uważano za nieodzowną; doktryny wyśmiewano, lecz zasady moralne uważano za wzniosłe; krzyż był szaleństwem, jednak Kazanie na górze było arcydziełem.
Praktycznie wszystkie wielkie umysły epoki wiktoriańskiej przyjmowały założenie, że można zniszczyć wierzenia religijne narodu, nie naruszając jego standardów moralnych. Przeminie zapewne pokolenie lub dwa, zanim wyjdzie na jaw fałszywość twierdzenia: „Nie ma znaczenia, w co wierzysz; liczy się, jak żyjesz”. Prędzej czy później świat zrozumie jednak, że to ma znaczenie, ponieważ człowiek postępuje zgodnie z własnymi przekonaniami, a więc jeśli źle myśli, również źle postępuje. Jeśli nie dostosujemy życia do dogmatów, będziemy dostosowywać dogmaty do życia.
ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ ABP. FULTONA SHEENA „KRZYŻ I KRYZYS”!
Ludzie sprzeciwiają się Kościołowi już nie sposobem myślenia, lecz sposobem życia. Nie kwestionują jego wyznania wiary, lecz jego przykazania.
Nie wpływają na zbawcze wody Kościoła nie dlatego, że nie akceptują doktryny o Bogu w trzech Osobach, lecz dlatego, że nie potrafią zaakceptować moralności dwojga osób tworzących jedno ciało; nie dlatego, że doktryna o nieomylności jest zbyt skomplikowana, lecz dlatego, że zbyt trudne jest unikanie antykoncepcji; nie dlatego, że Eucharystia jest nadto wysublimowana, lecz dlatego, że pokuta jest zbyt wymagająca. Krótko mówiąc, herezja naszych czasów nie jest herezją myślenia, lecz działania.
Mrok i zniszczenie
Sensualizm wcześniejszego pokolenia obecnie wydaje się błahostką. Słowa takie jak „posłuszeństwo” i „czystość”, które kiedyś uważano za święte, obecnie, w erze doznań cielesnych, uznaje się za przejaw słabości lub ograniczenie wolności. Wszystko, co dobre, miłosierne i szlachetne w naszej cywilizacji, jest odbiciem trwałych chrześcijańskich zasad, jednak ich zarys coraz bardziej się rozmywa. Granica między światłem i ciemnością staje się coraz mniej wyraźna i świat wkrótce ją przekroczy, wchodząc w zapomniane rejony mroku i zniszczenia. Istotnie, w ostatnim stuleciu dokonała się głębsza dechrystianizacja społeczeństwa niż w jakimkolwiek innym okresie.
Czy chcemy to przyznać, czy nie, istnieje tylko jedna Potęga, która ratuje świat przed absolutnym chaosem i rozkładem. Jest nią moc Chrystusa w Eucharystii, który z wyciągniętymi ramionami wstawia się u Ojca Niebieskiego za światem.
Jezus zawieszony między niebem a ziemią jednoczy ze sobą te dwie rzeczywistości dzięki czemuś, co nie należy całkowicie ani do jednej, ani do drugiej, a jednak należy do obu. Już tylko ta potęga oznajmia światu, że ludzkie życie jest dążeniem do cudownych i świętych celów, a chociaż obfituje w grzech, jeszcze bardziej może obfitować w zbawczą łaskę i odkupienie. Od krzyża nie da się uciec z tego prostego powodu, że żadnego celu nie osiąga się bez wysiłku, a żadnego zwycięstwa bez walki.
WIĘCEJ CZYTAJ W NOWEJ KSIĄŻCE ABP. FULTONA SHEENA „KRZYŻ I KRYZYS”

No Comments