Nigdy wcześniej ludzie nie byli tak bardzo nieszczęśliwi i zagubieni jak w XXI wieku. Zniszczono i ośmieszono wszystkie autorytety, zarówno świeckie, jak i kościelne. Ludzie nie wiedzą, do kogo mają się zwracać, kogo prosić o pomoc. Wszyscy bardzo mocno odczuwamy w sercach, że coś jest nie tak. Wielu ludzi żyjących blisko Boga już od dawna dostrzega, że coś się zbliża, że za chwilę rozpęta się wielka burza. A nawet więcej, widzą oni, że statek, którym jest nasza współczesna cywilizacja, tonie we własnej wygodzie i egoizmie, a orkiestra, tak jak kiedyś na tonącym Titanicu, cały czas gra.
Ludzie się bawią i udają, że wszystko jest dobrze, że jesteśmy samowystarczalni i bezpieczni. Chociaż coraz częściej pojawiają się głosy wzywające do opamiętania, do zorganizowania akcji ratunkowej, to większość ciągle przejmuje się tym, czy dywany w naszych kościołach i domach są czyste, czy świeczniki i kosztowności mają idealny połysk, czy stoły są odpowiednio zastawione jedzeniem, a nie widzi tego, że znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Kiedy kapitan statku zauważy nadciągającą burzę, musi przygotować całą jednostkę i załogę na to, co się za chwilę wydarzy: na sztorm i nadchodzące niebezpieczeństwo, a pasażerów na to, jak mają reagować na zbliżające się wydarzenia. To jest ważne także dzisiaj, w czasach, w których żyjemy. Każdy z nas potrzebuje przygotować się na to, co za chwilę może się wydarzyć. Przecież wielu z nas doskonale czuje, że burza jest tuż nad naszymi głowami, że czas pozornego bezpieczeństwa i beztroski już minął. Niestety, także wielu z nas lekceważy znaki i sygnały zsyłane przez niebo – nie dostrzega niebezpieczeństwa lub nie chce go widzieć. Są też tacy, którzy są go świadomi, ale nie mają w sobie żadnej wewnętrznej siły lub motywacji, żeby coś z tym zrobić. Nie potrafią się przygotować do bitwy, która nadciąga, i przestają walczyć.
Zawsze mamy wybór
Bóg w swojej bezgranicznej miłości do człowieka nie chce naszej zguby. Nie jest Jego wolą, żebyśmy żyli w sposób, który przekreśli nasze życie z Nim na całą wieczność. To my dokonujemy wyborów, które albo doprowadzą nas do portu zbawienia, albo zakończą się potępieniem, śmiercią na wieki. To jest zawsze mój i twój wybór. Mam nadzieję, że poprzez naszą żarliwą modlitwę ocalimy tych, którzy są nam bliscy, naszą młodzież, często żyjącą tak, jakby Bóg nie istniał. Ratujmy siebie przed niebezpieczeństwem, ratujmy naszych najbliższych, ratujmy nasze rodziny. Musimy wykorzystać wszystkie narzędzia, które przez Kościół dostajemy od Matki Bożej. To jest godzina naszej Matki, Ona wkracza do walki – „Straszna i Zwycięska”, jak sama powiedziała ks. Gobbiemu.
Musimy zawalczyć o nawrócenie
Cały czas w swojej pracy duszpasterskiej spotykam ludzi, którzy dosłownie rozpaczliwie krzyczą o pomoc. Wielu z nich nie ma już nawet na to sił – ból serca jest tak wielki, że tylko widać łzy spływające po policzkach. Dzieje się to z rozpaczy, z bezradności, bo pomocy szukają wszędzie, ale nie mogą jej znaleźć. Ludzie mówią mi: chodzę do kościoła, przyjmuję Komunię Świętą, a jest ze mną coraz gorzej. Dlaczego tak jest? Co mam robić? Niestety, to my, duchowni, musimy w większości wziąć na siebie odpowiedzialność za te osoby. Wiele z nich nie ma pełnej świadomości tego, że chrześcijaństwo to nie klub wzajemnej adoracji, ale miejsce, w którym rozgrywa się walka o ludzkie dusze, walka, w której jesteśmy zwycięzcami pod warunkiem całkowitego oddania się Bogu i Jego królowaniu. A Kościół, tu na ziemi, zawsze był i zawsze będzie Kościołem walczącym. To tu rozgrywa się potężna walka z księciem ciemności, z władcą tego świata. To są słowa samego Jezusa: „Już nie będę długo z wami rozmawiał, gdyż nadchodzi władca tego świata, który nie ma nic wspólnego ze Mną” (J 14, 30).
Jeżeli wyznajemy naszymi wargami, że naszym Panem jest Jezus, a nie przyjmiemy Jego królowania w naszym życiu, to Szatan, władca tego świata, nie będzie czekał z założonymi rękami. Zrobi wszystko, abyśmy stali się letni i obojętni na prawdę. Jego kłamstwo polega na tym, że cały czas będzie nam wmawiał: Bóg jest daleko, nie myśl o Nim, żyj, jak ci wygodnie, życie jest tylko jedno, jakoś się to wszystko później usprawiedliwi, będzie dobrze. W ostatnim czasie widać jednak u wielu ludzi pragnienie powrotu do Boga. Sporo z nich jest po przejściach, z dużym balastem z przeszłości. Teraz dokonują świadomego i radykalnego wyboru, powrotu na drogę wiary i przez to są niezwykle cenni dla Kościoła.
Ostatnia deska ratunku
Co może nas uratować? Najpotężniejszą bronią są modlitwy skierowane bezpośrednio przeciwko siłom piekła, które w obecnych czasach zostały uwolnione i ruszyły na nas z wielką mocą. Tylko głupcy mogą powiedzieć: nic się nie dzieje, bawmy się i udawajmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Można usłyszeć w Kościele opinie, że wszystko jest dobrze, Kościół sobie poradzi z kryzysem i dalej będzie tak, jak było. Kościół musi przejść oczyszczenie. Musi podjąć duchową walkę, do której został stworzony. Walkę między dobrem a złem, między niebem a mocami piekła. Właśnie dlatego Pan Bóg wzywa nas do nawrócenia – On wie, że jeśli nie zmienimy naszego życia, nie staniemy się solą ziemi i autentycznymi uczniami Chrystusa, to będziemy narażeni na śmiertelne niebezpieczeństwo. Pan Bóg o tym wie, chce nam pomóc i może właśnie dlatego teraz tak mocno wybrzmiewa wołanie, a może już krzyk Maryi, naszej najpotężniejszej Orędowniczki, która przychodzi na ziemię i woła do swoich dzieci: Bóg istnieje! Nawracajcie się! Pokutujcie! Odmawiajcie Różaniec! Zmieńcie swoje życie, bo inaczej czeka was wszystkich katastrofa!
ZOBACZ KSIĄŻKĘ KS. POTRA GLASA „OCALENIE W MARYI”

No Comments