Wielu wierzących – czyli pewnie również modlących się – traktuje Boga na sposób magiczny: można Go „oczarować”, inaczej mówiąc, zmusić Go do zrobienia czegoś, czego ja chcę. Tymczasem Bóg nie jest automatem do czynienia cudów – mówi Wincenty Łaszewski, znany polski mariolog w pierwszej części wywiadu dotyczącego książki „Zwycięstwa z pomocą nieba”.
Czy modlitwą można zmieniać bieg historii?
Wincenty Łaszewski: Pewnie oczekuje Pan odpowiedzi twierdzącej, a jednak nie usłyszy jej Pan. Przynajmniej nie w pierwszym zdaniu. Absolutna większość modlitw nie ma takiej mocy, by zmieniać dzieje świata. Ba, nie ma mocy, by zmienić cokolwiek! Św. Jakub już nas przed tym ostrzegał… Mówił: Nie jesteście wysłuchiwani, bo się źle modlicie.
Uważa Pan, że większość z nas źle się modli?
WŁ: Niech Pan – proszę spróbować zrobić teraz taki myślowy eksperyment – przejdzie sobie z płaszczyzny teologicznej na płaszczyznę doświadczenia. W teologii wszystko się zgadza… Znajdziemy tam dużo wielkich słów, że Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw, że Pan zawsze nam pomaga… Znajdziemy wiele wspaniałych zapewnień, że On nas nigdy nie zostawi samych, że nawet aniołowie nam służą, że święci się za nami wstawiają… Czyli na tej płaszczyźnie odpowiedź na Pańskie pytanie o istnienie modlitw zmieniających historię jest oczywista: Modlitwa zmienia historię.
Tyle w krainie teologii. Proszę ją teraz zupełnie opuścić i wejść w krąg doświadczenia. Na płaszczyźnie praktycznej wszystko wygląda inaczej. Nasze modlitwy wcale nie są skuteczne, nie mają mocy. Możemy odmawiać setki nowenn, każdego wieczoru leżeć krzyżem… a modlitwa nic nie zmienia. Jakby Bóg nie słuchał. Albo nie chciał pomóc. (…) Dzieje się tak, bo zapominamy, że możemy pukać w niewłaściwe drzwi, a tym samym kołatać we wrota, które nigdy się nie otworzą, że możemy tym samym wołać w pustkę, która nigdy nam nie odpowie. Można stać w tym miejscu całe życie… Na nic nasze modlitwy. Można też – ale o tym niech wypowiadają się już egzorcyści – pukać do drzwi, za którymi stoi diabeł przebrany za anioła… Istnieje dobra teologia i zła teologia, teologia prawdziwa i fałszywa. Jej owocem jest w nas dobra lub zła modlitwa, modlitwa prawdziwa lub nieprawdziwa, skuteczna lub bezowocna.
Wygląda na to, że pierwsze pytanie o skuteczną modlitwę mającą moc zmieniać dzieje świata, to pytanie o to jak mamy się modlić…
Jedyne drzwi do Bożego królestwa są w naszym sercu. Jeśli nie modlimy się w sercu – nic się nie otworzy.
WŁ: Wielu wierzących – czyli pewnie również modlących się – traktuje Boga na sposób magiczny: można Go „oczarować”, inaczej mówiąc, zmusić Go do zrobienia czegoś, czego ja chcę. To kolejna modlitwa przez głowę – owoc błędnej teologii. W dodatku to jest modlitwa przez głowę pozbawioną logiki – i Bożej, i ludzkiej.
Czy Bóg to „automat na wodę żywą”? Niektórzy tak myślą. Wydaje im się, że dość podejść, wrzucić monetę, wybrać żądany napój i… po kilku chwilach z automatu wypada oczekiwana puszka. Potrzebna jest moneta – żaden inny warunek nie jest tu konieczny. Każdy może sobie nabyć łaskę. Śmiechu warte? Nie, raczej smutne. Bo gdy „automat nie działa” wielu traci wiarę. Nie dziwię się im… Przecież wierzyli w Boga, który nie istnieje – w fałszywego Boga.
Jaki jest więc warunek skutecznej modlitwy?
WŁ: Tylko tam, gdzie jest szeroko otwarte serce i gdzie jest ufność dziecka – tam wchodzi się w Boży świat pełen niezwykłych darów i łask. Jednak wtedy pojawia się pytanie, czy ten, kto się tam znajdzie, w ogóle coś chce stamtąd zabrać… Taki człowiek już wie, że w Bogu żyjemy, w Nim poruszamy się, w Nim jesteśmy… Że żyjemy w wielkiej chmurze Opatrzności. Ten kto mógłby wziąć z nieba „wszystko”, wraca z pustymi rękami. Wie, że jedynym, co się liczy, to niebo. Historia? Może wcale nie trzeba zmieniać historii? Trzeba zmieniać serca!C
Dlaczego więc Bóg dokonuje cudów?
Bywają takie momenty w dziejach, że nagle milionom ludzi grozi wejście w ściśnięty gorset zła i że ono prędzej czy później zmieni też ich serca – zamknie ludzi na nadprzyrodzoność i niebo. Wtedy zdarza się cud, który można opisać w kategoriach faktu.
WŁ: Nadprzyrodzony cud staje się wówczas elementem doczesnej historii. Ma on nie dopuścić do tego, by dla całych pokoleń niemal niemożliwe było odnalezienie bramy do królestwa. Może tylko tyle…
Czym jest więc dla Boga czas i historia? Wygląda na to, że jest czymś nieważnym, a jednocześnie ważnym…
WŁ: Czas i historia to dla Boga rzeczy mimo wszystko drugorzędne. To zaledwie jedna z funkcji – jakiś człon równania, którego podmiotem jest człowiek. Po jednej stronie równania – stronie doczesnej – razem z człowiekiem jest czas, są miejsca, są jakieś konkretne wydarzenia. Z drugiej – jest z nim wieczność, też pełna osób i wydarzeń. Między lewą i prawą stroną tego równania ma znaleźć się znak równości. Człowiek ma być w pełni człowiekiem – i tu, i tam. Jeśli nie jest tu, jak za znakiem równości ma znaleźć się coś innego niż wieczne niespełnienie? Musi, choćby w ostatniej chwili przed dzwonkiem uporządkować lewą część równania… (…)
WIĘCEJ O CUDACH W DZIEJACH POLSKI I ŚWIATA ZNAJDZIESZ W KSIĄŻCE „ZWYCIĘSTWA Z POMOCĄ NIEBA”

TEKST NA PODSTAWIE WYWIADU WINCENTEGO ŁASZEWSKIEGO DLA MAGAZYNU EGZORCYSTA
No Comments