Człowiek niby wie, że musi się oskarżyć w trakcie spowiedzi, ale robi wszystko, żeby się oskarżyć jak najdelikatniej. Trzeba pamiętać, że im mniej się oskarżymy, im bardziej będziemy się wybielać, w tym mniejszym stopniu doświadczymy Bożego miłosierdzia – mówi o sakramencie pokuty ks. dr Grzegorz Bliźniak w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.
Czas adwentu – o czym coraz częściej zapominamy – to również czas pokuty. Dlatego ważne, by w tym okresie szczególnie nad sobą pracować i dbać o swoją duszę. Jak to dobrze robić? Podpowiada ks. dr Grzegorz Bliźniak w książce „Nieskończone Boże Miłosierdzie i koniec czasów”.
ZOBACZ KSIĄŻKĘ KS. GRZEGORZA BLIŹNIAKA ‚,NIESKOŃCZONE BOŻE MIŁOSIERDZIE I KONIEC CZASÓW”
Błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko mówił, że spowiedź to trybunał Bożego miłosierdzia. Określenie to ma pewne prawne konotacje, o czym dzisiaj niechętnie się wspomina. O co naprawdę chodziło Sopoćce?
Ściślej rzecz ujmując, określenie „trybunał Bożego miłosierdzia” wymyślił Pan Jezus i przekazał je siostrze Faustynie, a ksiądz Sopoćko tylko z niego skorzystał. Dlaczego spowiedź ma być trybunałem? Bo w sakramencie pokuty człowiek musi być osądzony. Musi się najpierw sam oskarżyć. To jest niekiedy bardzo trudne.
Często podczas spowiedzi usprawiedliwiamy się. Idziemy do konfesjonału i nawet opowiadając o swoich grzechach, próbujemy je wybielać.
To prawda. Człowiek niby wie, że musi się oskarżyć, ale robi wszystko, żeby się oskarżyć jak najdelikatniej. Trzeba pamiętać, że im mniej się oskarżymy, im bardziej będziemy się wybielać, w tym mniejszym stopniu doświadczymy Bożego miłosierdzia. Pan Bóg uzależnił swoją łaskę od doskonałości sakramentu pokuty. Im lepiej człowiek przeżyje ten sakrament, tym więcej łaski otrzyma.
To znaczy, że lepiej nie budować usprawiedliwień, ale prosto z mostu wypowiedzieć grzechy?
Oczywiście, że tak. W sakramencie pokuty nie chodzi o nasze komentarze. Czasem trzeba podać okoliczności łagodzące, ale tylko po to, by wyjaśnić spowiednikowi kontekst. To jest szczególnie ważne przy grzechach ciężkich, w poważnych sytuacjach, by kapłan wiedział, jak je osądzić. Grzechy trzeba nazwać po imieniu, w przypadku ciężkich wyznać także, ile razy je popełniliśmy, i to nie dlatego, że spowiednik jest ciekawy, ale dlatego, że niekiedy w zależności od tego zmienia się ich ocena moralna. Jeżeli mąż zdradził żonę raz, ze słabości i w dodatku po pięciu drinkach, to co innego, niż gdy ją zdradza systematycznie przez piętnaście lat w sposób zaplanowany i przemyślany. Ten sam grzech, ale zupełnie inna sytuacja, inny kontekst. Istotne jest bowiem, czy grzech został popełniony przez słabość, z głupoty, zaniedbania, czy z rozmysłem, diabelskim planem. Warto też mieć świadomość, że w czasie spowiedzi trzeba wyznać wszystkie grzechy ciężkie, a także wszystkie zapamiętane grzechy lekkie. Jeśli ktoś nie ma grze- chów ciężkich, powinien się skupić na swoich wadach, niedoskonałościach. To jest szczególnie ważne, gdy człowiek stara się, żeby jego życie było jak najdoskonalsze. Niekiedy ludzie mówią, że nie mają się z czego spowiadać, bo nie mają grzechów ciężkich. Głównym celem spowiedzi jest przywrócenie łaski uświęcającej po grzechu ciężkim, ale ma ona także leczyć w nas rozmaite zranienia grzechowe, a także udzielać nam łaski do walki o świętość.
Przypomnijmy, choć to przecież przedmiot nauczania katechezy we wczesnej podstawówce, na czym polega różnica między grzechem lekkim a ciężkim.
Grzech ciężki zawsze dotyczy poważnej materii, czyli kwestii z zakresu dziesięciu przykazań, siedmiu grzechów głównych i przykazania miłości Boga i bliźniego. Ja bym jeszcze dodał notoryczne łamanie przykazań kościelnych. Jeśli zdarzy nam się, trochę z przypadku czy braku możliwości, złamać przy- kazanie kościelne, myślę, że będzie to grzech lekki, ale jeśli robimy to z bezczelności, z lekceważenia Pana Boga i Kościoła, wchodzimy już w przestrzeń grzechu ciężkiego.
Rozumiem, że okoliczności i intencje mogą sprawić, że grzech lekki stanie się ciężkim albo na odwrót?
Tak, ale tylko w przypadku przykazań kościelnych. Gdy mówimy o przykazaniach Bożych, o grzechach głównych czy łamaniu przykazania miłości Boga i bliźniego, nie jest to możliwe. Jeśli ktoś łamie te zasady w sposób świadomy i dobrowolny, grzeszy ciężko. Warto jeszcze raz powtórzyć: jeśli robi to świadomie i dobrowolnie.
Co to znaczy? Wielu teologów dzisiaj przekonuje, że wcale nie jest tak łatwo zgrzeszyć świadomie i dobrowolnie, tak by był to grzech ciężki.
Jeśli chodzi o świadomość, to mam wrażenie, że jeśli człowiek jest przy zdrowych zmysłach, to nie ma wątpliwości, że jeśli decyduje się na grzech ciężki, robi to świadomie. Jeżeli rozeznaje dobro i zło, przyjmuje dekalog, siedem grzechów głównych i przykazanie miłości Boga i bliźniego jako normy swojego życia, a potem je łamie, chyba jest świadomy tego, co robi. Wyjątkiem jest stan całkowitego zamroczenia alkoholowego.
ZOBACZ KSIĄŻKĘ KS. GRZEGORZ BLIŹNIAKA „NIESKOŃCZONE BOŻE MIŁOSIERDZIE I KONIEC CZASÓW”

No Comments