Wielu z nas dostrzega coraz więcej znaków zapowiadających przyjście Antychrysta, przepowiadane przez apostołów i mistyków. Ojciec Mitch Pacwa SJ, autor niezwykłej książki „Zbawieni”, odniósł się do tych proroctw w zaskakujący sposób.
Wiemy z licznych przepowiedni, że pojawienie się Antychrysta poprzedzi ponowne przyjście Chrystusa na ziemię. Czytamy o tym nie tylko w licznych proroctwach mistyków, ale przede wszystkim w Piśmie Świętym.
Obserwując głęboki kryzys Kościoła, dotykający nawet Watykanu, często zastanawiamy się czy faktycznie nastają czasu wielkiego mroku. Liczne nadużycie seksualne, duchowni proponujący błogosławienie małżeństw jednopłciowych czy udzielanie Komunii Świętej protestantom a wreszcie rozwadnianie doktryny Kościoła – te zjawiska każą nam odczuwać nie tylko troskę o naszą wspólnotę, ale wręcz strach związany z groźbą rozkładu instytucji, która jeszcze niedawno stanowiła dla nas twardą opokę. A zatem nie dziwi, że odpowiedzi na pytania o przyszłość Kościoła poszukujemy chociażby w wizjach papieża Leona XIII, któremu przepowiedziany został wiek Antychrysta.
Czy zatem żyjemy w czasach, w których na naszych oczach toczy się zażarta walką z Chrystusem i chrześcijaństwem? Czy faktycznie Antychryst nadchodzi? A może już się objawił?
Czy jestem Antychrystem?
Amerykański duchowny pochodzący z Polski, o. Mitch Pacwa SJ, nazywany też „współczesnym abp. Sheenem”, w zaskakujący sposób odnosi się do tych przepowiedni. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Antychryst musi nadejść lub już nadszedł. Pismo Święte nie pozostawia tutaj wątpliwość, o czym duchowny pisze z pasją w książce „Zbawieni”. — U schyłku historii ludzkości z powodu grzechu tych, którzy odrzucą pokutę i wiarę, nastąpią trudne czasy — zauważa jezuicki kaznodzieja.
Kaznodzieja cytuje poruszający fragment z Listu św. Pawła do Tymoteusza: „A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosze niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń! Z takich bowiem są ci, co wślizgują się do domów i przeciągają na swą stronę kobietki obciążone grzechami, powodowane różnorakimi pożądaniami, takie, co to ciągle się uczą, a ni gdy nie mogą dojść do poznania prawdy” (2 Tm 3, 1–7). Czy w tych słowach, napisanych niedługo przed śmiercią ich autora, nie dostrzegamy prawdy o naszych czasach? Czy nie jest to po prostu opis tego, co socjolodzy nazywają „rozpadem więzi społecznych”? Czy nie odnajdujemy tutaj celnej charakterystyki kryzysu Kościoła, poczucia osamotnienia wielu sprawiedliwych duchownych i świeckich, a wreszcie: zapowiedzi końca czasów?
Ojciec Pacwa potwierdza, że są to słowa zapowiadające czasy ucisku, poprzedzające przyjście Chrystusa. A jednak nie oznacza to jeszcze, że właśnie dzisiaj nadeszły dni, w których ujawnia się nam Antychryst. Jezuita zwraca uwagę, że aby lepiej zrozumieć czasy, w jakich przychodzi nam żyć, powinniśmy sięgnąć także do słów z Listu św. Jana: „[…] i tak, jak słyszeliście, antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu antychrystów”. — Chrześcijanie powinni zwrócić uwagę na to, o czym uczył św. Jan – że przed ostatecznym nadejściem Antychrysta pojawi się wielu antychrystów — komentuje o. Mitch Pacwa. W jego opinii oznacza to mnogość grzechów, jaka pojawi się na świecie w czasach ostatecznych, a przede wszystkim: powszechną akceptację dla zła.
Widzimy to doskonale współcześnie, wszak w postępowaniu wielu ludzi wierzących pojawia się wyraźna skłonność do tolerancji rozumianej nie tyle jako „znoszenie” poglądów drugiego człowieka, ale traktowania ich jako równoprawne z perspektywą katolicką. Także wówczas, gdy stają się one przyczyną grzechu.
Ojciec Pacwa zauważa, że zamiast doszukiwać się jednego Antychrysta w naszych czasach, sami powinniśmy zadać sobie pewne niepokojące pytania. – Lepiej zapytać siebie, czy nie mamy problemów z przyjęciem prawdy, zamiast się zastanawiać, czy żyjemy już w tej epoce. Zanim zaczniemy tłumaczyć sobie różne aspekty dotyczące naszej wiary, lepiej przyjrzeć się osobistym motywacjom, które kierują nas ku egoistycznemu i niemoralnemu zachowaniu czy takim skłonnościom. A gdy już je dostrzeżemy, wzbudźmy w sobie żal za grzechy, przekonani, że Dobra Nowina Jezusa jest prawdziwa i warto przyjąć ją z wiarą – twierdzi duchowny.
No Comments