Kapłan nie ma prawa dać rozgrzeszenia, jeśli w trakcie naszej spowiedzi nie pojawią się te dwie, bardzo ważne rzeczy – poucza arcybiskup Fulton J. Sheen w książce „Sakramenty”. Ile osób o tym pamięta?
Inne sakramenty wymagają od przyjmującego je odpowiedniego usposobienia, ale nie stanowi ono ich istoty. W przypadku spowiedzi natomiast żal jest nie tylko warunkiem, ale samą istotą sakramentu, ponieważ bez żalu za grzechy nie ma przebaczenia. Ksiądz udziela rozgrzeszenia, pod warunkiem że zaistnieją dostateczny żal umysłu, ból duszy i nienawiść do grzechu, który się popełniło, razem z postanowieniem poprawy, czyli postanowieniem, że nie będzie się znów tak grzeszyć.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ KSIĄŻKĘ ABP. SHEENA „SAKRAMENTY”!
Słowo „skrucha” to po łacinie contritio, co oznacza żal, żałobę albo szlifowanie. W sensie przenośnym oznacza to być skruszonym, zeszlifowanym w sercu. Skrucha to żal umysłu, a nie emocjonalny wybuch czy poczucie winy na poziomie psychiki.
Syn marnotrawny (por. Łk 15, 11–32) przeszedł przez kilka poziomów emocjonalnego poczucia winy, szczególnie gdy żywił się tym samym co świnie albo gdy uświadomił sobie, o ile lepiej mają słudzy w domu jego ojca. Prawdziwy żal pojawił się jednak dopiero wtedy, gdy jego duszę zaczęło drążyć postanowienie: „Wstanę i pójdę do mojego ojca”.
Cel główny: poprawa
Niektórzy mówią, że katolik musi tylko pójść do spowiedzi i wyznać swoje grzechy, a wyjdzie z konfesjonału bieluteńki jak śnieg i... nadal będzie popełniał te same grzechy. To szydzenie z sakramentu pokuty, ponieważ bez postanowienia poprawy nie ma też żalu za grzechy. Grzechy nieszczerego penitenta nie są odpuszczone.
Nieodłącznym elementem żalu za grzechy jest postanowienie, by więcej nie grzeszyć, i nie chodzi tu o myślenie życzeniowe, które nie ma nic wspólnego z praktyką, ale o rzeczywistą chęć poprawy: „Boże, żałuję, że zgrzeszyłem, chcę się poprawić i za grzechy zadośćuczynić”. Oznacza to, że tu i teraz podejmujemy postanowienie, by nie grzeszyć; postanawiamy użyć wszelkich środków – takich jak modlitwa i unikanie okazji do grzechu – by ustrzec się grzechów w przyszłości. Rozgrzeszenie nie będzie ważne, jeśli częścią żalu za grzechy nie będzie wyznaczenie sobie celu – poprawy.
To nie oznacza absolutnej pewności, że nikt nigdy już nie będzie grzeszył; byłaby to arogancja. Są dwa sposoby na sprawdzenie, czy nasze postanowienie po- prawy jest solenne: zadośćuczynienie za grzech tak szybko, jak to możliwe (np. gdy zawiniłeś sarkastycznymi uwagami wobec sąsiada, poszukaj okazji, by go przeprosić; gdy coś ukradłeś, zwróć to), oraz unikanie okazji do grzechu (czyli porzucenie złych lektur, złego towarzystwa, pijackich imprez i wszystkich sytuacji, które wcześniej przywodziły cię do grzechu).
Lęk syna i niewolnika
Są dwa rodzaje żalu za grzechy: doskonały i niedoskonały. Obydwa zawierają się w akcie żalu, który penitent wypowiada w konfesjonale: „I wyrzekam się wszystkich moich grzechów, ponieważ lękam się utracić niebo i cierpieć w piekle” (żal niedoskonały); „ale ponad wszystko, ponieważ moje grzechy obraziły Ciebie, mój Boże, który jesteś twórcą wszelkiego dobra i jesteś godzien pełni mojej miłości” (żal doskonały).
Podstawą rozróżnienia dwóch rodzajów skruchy albo żalu za grzechy są dwa rodzaje lęku: lęk niewolnika i lęk syna. Lęk niewolnika to obawa przed karą, na którą zasłużyliśmy, bo nie byliśmy posłuszni. Lęk synowski to strach, który oddany syn może odczuwać wobec swojego kochającego ojca – to lęk przed tym, by go nie zranić.
WIĘCEJ CZYTAJ W NOWEJ KSIĄŻCE ABP. SHEENA „SAKRAMENTY”
Gdy rozważymy to w kontekście skruchy, lęk niewolniczy prowadzi nas ku Bogu z powodu strachu przed karą za grzechy i obawy przed piekłem. Lęk synowski to niepokój, że możemy zostać oddzieleni od Boga albo że mogliśmy obrazić Kogoś, Kogo kochamy.
Wyobraź sobie bliźniaków, którzy nie posłuchali matki, obydwaj tak samo. Jeden przybiega do niej i mówi: „O mamo, tak mi przykro, że znów byłem niegrzeczny! Pewnie teraz nie mogę jechać na piknik. A może mogę?”. Drugi wiesza się na jej szyi i płacze: „Nigdy już cię nie skrzywdzę!”. Pierwszy dokonał niedoskonałego żalu za grzechy, drugi – doskonałego.
Który żal za grzechy – doskonały czy niedoskonały – wystarczy w sakramentalnej spowiedzi? Wystarczy żal niedoskonały, chociaż ufamy, że większość penitentów żałuje nie z obawy przed karą, ale dlatego, że serdecznie żałuje, iż kolejny raz ukrzyżowała Chrystusa w swoich sercach.
Przypuśćmy, że ktoś jest w stanie grzechu śmiertelnego i nie ma szansy iść do spowiedzi, na przykład żołnierz w obliczu bitwy. Czy żal niedoskonały wystarczy, by uzyskał przebaczenie grzechów? Nie, ale wystarczy żal doskonały, jeśli żołnierz postanowi, że przystąpi do sakramentu pokuty przy najbliższej okazji.
Horror grzechu
Przyjrzyjmy się teraz uważniej żalowi doskonałemu. Zwykłe podejście penitentów sprowadza się do konfrontacji własnych grzechów z ukrzyżowaniem. Ktoś podczas spowiedzi w swoim sercu wypowiada słowa:
„Gdyby było we mnie mniej pychy, Jego korona cierniowa miałaby mniej cierni. Gdyby nie moje skąpstwo i pazerność Jego ręce ranione przez stal ucierpiałyby mniej. Gdyby nie moja pożądliwość zmysłów Jego ciało nie zawisłoby jak purpurowy strzęp. Gdybym nie gubił się jak zbłąkana owca w przewrotnościach mojego ego, Jego stopy cierpiałyby mniej, gdy rozrywały je gwoździe. Jest mi żal nie dlatego, że złamałem prawo; jest mi żal, ponieważ zraniłem Jego, który umarł za mnie na krzyżu”.
Jezus musiał umrzeć na krzyżu, zanim można było docenić bezmiar grzechu. Nie widzimy całego horroru grzechu w zbrodniach opisywanych w prasie, w zawirowaniach historii, w ogromie przemocy prześladowców.
Czym jest zło, widzimy tylko, gdy patrzymy na Dobro przybite gwoździami do krzyża. Jeśli ktokolwiek z nas mówi w swoim sercu: „Ja nie jestem taki zły jak ci, którzy Go ukrzyżowali”, zapomina, że to nie oni ukrzyżowali Jezusa – uczynił to grzech. Oni byli tylko naszymi przedstawicielami, naszymi ambasadorami tamtego dnia, gdy na wokandzie była sprawa szatana. To my upoważniliśmy ich do ukrzyżowania.
Jedno spojrzenie na krzyż to zatem podwójne objawienie – objawienie ohydy grzechu i miłości Boga. Najgorsze, do czego może doprowadzić grzech, to nie zabicie dzieci ani zbombardowanie miast w wojnie nuklearnej; najgorsze jest ukrzyżowanie Bożej miłości. Najpiękniejszym gestem Miłości w chwili ukrzyżowania jest natomiast udzielenie nam przebaczenia w modlitwie do Ojca Niebieskiego: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34).