Nieżyjący papież-emeryt Benedykt XVI, jeszcze gdy sprawował swoja posługę, przygotowywał nas na czas starcia się w Kościele Ciała Chrystusa z „ciałem diabła”. Tę myśl Josepha Ratzingera znakomicie wyjaśnia ks. prof. Robert Skrzypczak w książce „Między Chrystusem a antychrystem” [KLIKNIJ I ZOBACZ KSIĄŻKĘ]. Czy zatem następca Jana Pawła II chciał nas przygotować na czas oczyszczenia?
Chrześcijanie pierwszych wieków nie mieli wątpliwości: „Nie można dostąpić łaski Bożej, nie będąc w Kościele”. Tychoniusz, genialny teolog z drugiej połowy IV wieku, twierdził: „Nikt na całej ziemi nie może mieć Ducha Bożego poza Kościołem”. Podobnie uważał św. Cyprian z Kartaginy: „Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za Matkę”. Nie będzie też innego objawienia poza tym, które otrzymał Kościół. Ma się to nijak do pojawiającego się w wielu środowiskach sloganu: Chrystus – tak, Kościół – nie. Prowadzi to nieraz do „cichej bądź jawnej apostazji”, czyli opuszczenia Chrystusa wraz z Jego Kościołem, na przykład pod wpływem zgorszenia jego grzechami albo niezgody na wymogi, zwłaszcza dotyczące etyki seksualnej, stawiane wiernym przez Kościół; albo do zjawiska tak zwanego chrześcijaństwa ekstraeklezjalnego.
Zły duch w Kościele
Tymczasem Kościół wyłonił się z życia, śmierci i Ducha Jezusa Zmartwychwstałego. Chrystus i Kościół ściśle się ze sobą łączą. Jeśli Kościół jest prawdziwie Kościołem, wówczas na jego obliczu jaśnieje światło Chrystusa, światło Jego zmartwychwstania. Cóż zatem zrobić w sytuacji, gdy w tymże Kościele pojawia się coraz więcej przejawów zła, gorszących grzechów, a nawet bijącej w oczy niewiary? Jak wytłumaczyć, że w wielu miejscach Kościoła jego wierni nie ufają już żywemu Bogu, postępują wbrew Ewangelii, a nawet głoszą w autorytecie tego Kościoła tezy zaprzeczające jego dotychczasowemu nauczaniu?
„Wydaje mi się, że Kościół czekają ciężkie czasy. Jego właściwy kryzys dopiero się zaczął. Trzeba się liczyć z poważnymi wstrząsami”– mówił Joseph Ratzinger. 29 czerwca 1972 papież Paweł VI wyznał: „Moglibyśmy powiedzieć, że przez jakąś tajemniczą szczelinę, ale nie, nie jest tajemnicza; przez jakąś szczelinę do świątyni Boga przedostał się dym szatana. […] Spodziewaliśmy się po Soborze słonecznego dnia dla dziejów Kościoła, a tymczasem nadciągnęły chmury, burze, mrok i niepewność…”. Wizjonerka Simona na wyspie Ischia zobaczyła „pęknięcie na kopule św. Piotra i obfity, gęsty czarny dym wydo- bywający się z wnętrza, który wypełniał cały plac”. Wtedy Matka Boża powiedziała: „Gdy upada któryś z moich ukochanych synów, pociąga za sobą wiele dusz. Módlcie się o dobrych pasterzy, potrafiących doglądać i strzec stada Pańskiego”.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ KSIĄŻKĘ KS. ROBERTA SKRZYPCZAKA „MIĘDZY CHRYSTUSEM A ANTYCHRYSTEM”!
Z kolei w Akcie Maryja ostrzegała: „działanie diabła przeniknie także do Kościoła, tak że kardynałowie będą się zwalczać nawzajem, podobnie też biskupi… Kapłani, którzy oddają mi cześć, będą pogardzani i zwalczani przez swych współbraci, kościoły i ołtarze plądrowane, Kościół będzie pełen miłośników kompromisów, diabeł zaś będzie nakłaniał wielu kapłanów i dusze Bogu poświęcone do porzucenia służby Pańskiej. Swąd, powiedzieliśmy, mąci i zaciemnia. Szatan zaciemnił umysł wielu z tych, którzy stali na czele struktur, a którzy powinni pełnić posługę w duszpasterstwie zbawienia. Zgromadzenia, zakony, seminaria, klasztory, kolegia, szkoły, plebanie, kościoły… piekielny dym dotarł wszędzie!”.
Koniec świata czy koniec czasów?
Jak to wszystko zrozumieć? Jak się nie poddać zniechęceniu czy pragnieniu opuszczenia takiego Kościoła? Czy działa w nim jeszcze Boża opatrzność? Wspomniany przeze mnie Tychoniusz – mający notabene wielki wpływ na św. Augustyna, zwłaszcza na powstanie jego Państwa Bożego – którego papież Benedykt nazwał „wielkim teologiem”, doszedł do przekonania, że Kościół stanowi ciało dwuczęściowe: jedna część należy do Chrystusa, druga natomiast do diabła. Innymi słowy, istnieją w Kościele jakby dwa aspekty: lewy i prawy, winny i błogosławiony. I oba stanowią jedno ciało.
Pieśń nad Pieśniami mówi: Fusca sum et decora… – „Czarna jestem, lecz piękna, córki jerozolimskie. […] Nie patrzcie na mnie, że jestem czarna, że mnie spaliło słońce. Synowie mej matki rozgniewali się na mnie, postawili mnie na straży winnic: a ja mej własnej winnicy nie ustrzegłam” [Pnp 1, 5]. Łaska i grzech są w jednej wspólnocie, jednej strukturze. Święty Augustyn wolał rozgraniczyć te rzeczywistości, twierdząc, że choć Kościół jest „złożony” (permixta) z dobra i zła, to chodzi o dwa różne miasta: Jerozolimę i Babilonię. Tychoniusz natomiast uważał, że Kościół to jedno miasto złożone z dwóch części. Kościół jest zarazem Kościołem Chrystusa i Kościołem Antychrysta.
WIĘCEJ CZYTAJ W KSIĄŻCE KS. SKRZYPCZAKA „MIĘDZY CHRYSTUSEM A ANTYCHRYSTEM”! ZOBACZ TUTAJ!
„Stąd wniosek – pisał Joseph Ratzinger w 1953 roku – że Antychryst należy do Kościoła, wzrasta w nim i z nim aż do wielkiego discessio (rozdzielenia), które nadejdzie wraz z ostatecznym, definitywnym revelatio (ukazaniem się) powracającego Chrystusa”. Mamy zatem Kościół czarny (Ecclesia fusca), złożony ze złych – „ciało szatana” – oraz Kościół poddających się zbawieniu w Chrystusie (Ecclesia decora) – „Ciało Chrystusa”. Oba ciała Kościoła są nierozdzielne: od męki Chrystusowej aż do chwili, gdy Kościół uwolniony zostanie od tajemnicy bezbożności i ukaże się światu „człowiek nieprawości”.
Kim jest ów „człowiek nieprawości”?
Sięgnijmy po odpowiedni fragment Drugiego Listu św. Pawła do Tesaloniczan:
W sprawie przyjścia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, i naszego zgromadzenia się wokół Niego, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański. Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo (apostasia) i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia (ho anthropos tes anomias; Wulg. homo peccati, iniquus, dosł. człowiek pozbawiony prawa), który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywane jest Bogiem lub co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga, dowodząc, że sam jest Bogiem. Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem? Wiecie, co go teraz powstrzymuje (to katechon; Wulg. qui tenet, quid detineat), aby objawił się w swoim czasie. Albowiem już działa tajemnica bezbożności (mysterion tes anomias; Wulg. mysterium iniquitatis lub misterium facinoris).
Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje (to katechon), ustąpi miejsca, a wówczas ukaże się Niegodziwiec (anomos, bez prawa), którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć bę- dzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy idą na zagładę, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość [2, 1–11].
Prawosławna grecka mistyczka Vassula Rydén twierdziła: „To są znaki końca czasów. Nie są to znaki końca świata, lecz znaki końca epoki”. Podobne stwierdzenia padają w przesłaniach Marii Valtorty i ks. Stefano Gobbiego, natomiast Conchita González, wizjonerka Matki Bożej z Garabandal, precyzowała: „Dziewica nie mówiła o końcu świata, lecz o końcu czasów”.
Oddzielenie złych od dobrych
Z tak zwanym „końcem czasów” związane są dwie biblijne postaci: człowiek nieprawości (anomos) i ten lub to, co powstrzymuje jego pojawienie się (katechon). Święty Paweł nie znał jeszcze pojęcia „Antychryst”, ale inni ojcowie Kościoła: Ireneusz, Hipolit, Orygenes, Tertulian i Augustyn, posługiwali się chętnie określeniem z Pierwszego Listu św. Jana [2, 18], mając na myśli pojedynczą postać. Tymczasem Tychomiusz mówił o Ecclesia fusca, w odróżnieniu od Ecclesia decora. Chodzi o „złych i obłudników, będących w Kościele, aż liczba ich utworzy wielki lud Antychrysta”. Święty Augustyn przy tej okazji mawiał, że antychryści są w nas. Jest to tajemnica grzechu ukrytego. Wielu niewierzących – według wielkiego ojca Kościoła z Hippony – opuści Kościół, lecz Antychryst pozostanie w nim ukryty do końca, aż zostanie zdemaskowany. Corruptio optimi pessima, czyli „najgorsze jest zepsucie najlepszych” – mawiali starożytni.
22 kwietnia 2009 roku papież Benedykt XVI – dwa miesiące przed symbolicznym położeniem swego paliusza na płycie grobu Celestyna V – przywołał postać Tychoniusza przy okazji katechezy poświęconej innemu teologowi z VIII wieku – Ambrożemu Autpertowi. On także „dotarł do przekonania, że Kościół jest ciałem dwuczęściowym: jedna część należy do Chrystusa, druga zaś do diabła”. Nie bez znaczenia pozostaje powołanie się na tak dramatyczną wizję Kościoła przez urzędującego papieża, który w dodatku przypomniał, że na „końcu czasów” musi dojść do owego discessio, wielkiego oddzielenia złych od dobrych.