Prezydent Donald Trump decyzjami podjętymi tuż po zaprzysiężeniu, uderzył w przemysł tranzycji. 47. w historii przywódca Stanów Zjednoczonych jasno sprzeciwił się ideologii gender, stając w obronie wielu pokrzywdzonych osób, które ucierpiały za sprawą popularyzacji kłamstwa o możliwości wyboru płci. Niewykluczone, że pomógł mu w tej decyzji pewien chłopak, który wydał niezwykły bestseller.
Popularyzowana szeroko m.in. w Stanach Zjednoczonych ideologia gender głosi jasno, że płeć biologiczna w zasadzie nieistnieje, wszak kobiecość lub męskość określają głównie normy kulturowe.
I choć w pierwszych latach popularyzowania ideologii gender przekonywano, iż chodzi jedynie o stereotypy związane z płcią, to jednak z czasem doprowadzono do skrajnych patologii, uznając za niemal naukową teorię, iż płeć można zmieniać.
Sprawa zatem nie ograniczała się jedynie do ról płciowych. Tzw. osoby transpłciowe - ich problemy nierzadko miały swoje źródło w rozmaitych krzywdach wieku dziecięcego - na potęgę przekonywano, iż mogą dowolnie zarządzać swoją tożsamością płciową.
Z czasem doprowadziło to radykalnego wzrostu liczby osób, które znalazły się w procesie tranzycji. Pomimo biologicznych różnic, jakie dzielą obydwie płcie, niemałe grono cierpiących z powodu problemów psychicznych, dało się przekonać, iż wszystko to jest jedynie kwestią odgórnie ustalonych norm płci.
Propagandowa ofensywa dotknęła niestety także nieletnich. Coraz częściej bowiem do zmiany płci - za sprawą przyjmowania hormonów oraz poddania się zabiegowi chirurgicznemu - zachęcano dzieci.
Dzieci uwierzyły, że płeć biologiczna nie istnieje. Bo rzekomo istnieje tylko płeć kulturowa
Co najgorsze, dramatycznie rosła liczba nieletnich, chętnych na zmianę płci. Ich ciała niszczyły terapia hormonalna a także liczne operacje chirurgiczne. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że takie zabiegi stały się przyczyną licznych problemów zdrowotnych, nie tylko fizycznych, ale także psychicznych.
Nieletni, wierząc naiwnie, że płeć można wybrać, podejmowali określone działania na rzecz jej zmiany, zapominając jak gdyby, iż są one nieodwracalne. Mogli zatem zmienić swoje ciało tak, by wyglądało jak ciało osoby przeciwnej płci, jednak ich wejście w proces tranzycji to de facto najczęściej bilet w jedną stronę.
Krzywda bowiem pozostaje na lata. Nawet jeśli z czasem udawało się przywrócić biologiczne cechy poprzedniej płci - tzw. proces detranzycji - to sama terapia hormonalna powodowała liczne problemy psychiczne, z którymi osoby przechodzące korektę płci będą musiały mierzyć się do końca życia.
Osoby trans? Wielkie oszustwo!
Wielkim szokiem dla światowej opinii publicznej w związku z procesami tranzycji było ujawnienie tzw. plików WPATH (World Professional Association of Transgender Health), organizacji, która w teorii zajmuje się "pomocą" osobom chcącym dokonać korekty płci.
Ich zalecenia przyjmowane były w USA, cześciowo w Wielkiej Brytanii, a także przez wpływową Światową Organizację Zdrowia (WHO). Amerykańskie media ujawniły rozmowy na firmowym czacie pracownikow WPATH. Dowodzą one, że organizacja ta dokonywała licznych eksperymentów nawet na 4-letnich dzieciach. Stosowano "terapie", których skutków pacjenci nie rozumieli, a nawet nie mogli wydać na nie świadomej zgody.
U niektórych osób blokowano dojrzewanie, eksperymentowano na ludziach cierpiących na autyzm czy chorych na schizofrenię.
Informacje to wstrząsnęły opinią publiczną, wszak dowiodły, że działania, zachęcające do korekty płci nie tylko dorosłych, ale także nieletnich, wcale nie opierają się na teoriach naukowych, ale są wynikiem niejasnych eksperymentów.
Czy zatem nie jest prawdą, że stoi za tym żądza zysku?
Szokująca książka pomogła w walce z tranzycją?
Do wzrostu świadomości na temat niebezpieczeństwa operacji zmiany płci, doprowadziła też niewątpliwie głośna książka Oliego Londona "Gender Madness". Oli sam padł ofiarą propagandy przekonującej, iż rzeczą całkowicie naturalną jest fakt, iż kobieta rodzi się w ciele mężczyzny, a mężczyzna - kobiety.
Oli poddał się licznym operacjom chirurgicznym - w tym i takim, które zagrażały jego życiu - ale z tego powodu wcale nie poczuł się szczęśliwy. Jego zdaniem do decyzji o podejmowaniu próby zmiany płci dochodzi pod wpływem problemów psychicznych, z jakim nierzadko zmagają się ludzie w wieku dojrzewania.
Oli jako dziecko sam przeszedł wiele - miał bardzo trudne relacje z ojcem, był także krzywdzony przez rówieśników.
Świadectwo Oliego prowadzi nas do wniosku, że tzw. osoby niebinarne to nierzadko ludzie mający poważny problem tożsamościowy, wynikający z problemów psychicznych. Bywa też, że chęć zmiany płci może wynikać z rozchwiania emocjonalnego i ma charakter przejściowy. Istnieją badania potwierdzające, że 80 proc. osób z takiej decyzji po prostu wyrasta.
ZOBACZ KSIĄŻKĘ OLIEGO LONDONA
Nie zmienia to faktu, że na pewnym etapie łatwo ulegają one podszeptom i perswazji wpływowych środowisk, przekonujących, że nawet płeć biologiczna może podlegać zmianom.
Przypadek Oliego pokazuje jasno: tranzycja to nie są zwykłe zabiegi kosmetyczne, lecz bardzo poważna ingerencja w ludzką naturę, która nierzadko kończy się tragicznie.
Donald Trump zdecydował
Trudno powiedzieć, co ostatecznie skłoniło prezydenta Trumpa, by rzucić wyzwanie ideologii gender. Wiele mówi się w polskich mediach na temat tego, co w najbliższym czasie zrobi 47. prezydent Stanów Zjednoczonych. Spekuluje się odnośnie jego decyzji ws. Grenlandii, Kanału Panamskiego, ceł czy spotkanie z prezydentem Putinem.
Jednak bardzo ważną decyzję Donald Trump podjął niedługo po inauguracji prezydentury. Mowa o rozporządzeniu, w którym znalazł się kluczowy zapis o tym, iż Stany Zjednoczone uznają istnienie dwóch płci, które nie podlegają zmianą. W rozporządzeniu zastąpiono również słówo "gender" słowem "płeć".
Oczywiście otrzeźwienie w sprawie tranzycji w wielu stanach pojawiło się już wcześniej. Dane o "zmianie płci" przez nieletnich były bowiem coraz bardziej alarmujące. W latach 2019 - 2023 oficjalnie poddało się takiej procedurze blisko 14 tys. dzieci. Jak jednak twierdzą autorzy tego badania, jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Jeśli decyzja Trumpa nie będzie tylko martwym rozporządzeniem, ale faktycznie egzekwowanym prawem, to możemy mówić o realnej zmianie, która uratuje życie tysiącom dzieci.