Papież Franciszek wraz z nowym prefektem dykasterii Doktryny i Wiary oficjalnie zezwolili na udzielanie Komunii Świętej rozwodnikom, żyjącym w ponownych związkach i nie zachowujących wstrzemięźliwości seksualnej. Powołują się przy tym na adhortację Franciszka Amoris laetitia. W rozmowie z Krystianem Kratiukiem w książce „Świat i Kościół w kryzysie” Grzegorz Górny tłumaczy, że już w tej adhortacji papież dopuścił się poważnych manipulacji.
Krystian Kratiuk: Cały czas zestawiamy, co naturalne, Franciszka z Benedyktem, a tymczasem na polskich katolików szczególnie działa porównanie papieża z Argentyny z papieżem Polakiem. Tutaj różnica też wydaje się zasadnicza. W których dziedzinach widać to najbardziej?
Grzegorz Górny: Myślę, że najbardziej widocznym zerwaniem z dziedzictwem Jana Pawła II była adhortacja Amoris laetitia. Zanim się ukazała, kardynał Walter Kasper, ulubiony teolog Franciszka, zapowiedział, że będzie to najważniejszy dokument w ciągu ostatniego tysiąca lat historii Kościoła. Można się było zdziwić: jak to? Dlaczego dokument tak niskiej rangi, jak posynodalna adhortacja apostolska, ma być przełomowy w dziejach katolicyzmu? Szybko się jednak okazało, jak ogromny potencjał rewolucyjny został w nim zawarty.
Przypomnijmy: adhortacja Amoris laetitia stanowiła podsumowanie przez Franciszka Synodu na temat Rodziny, który odbył się w latach 2014–2015. Podczas obrad biskupi wysuwali różne propozycje, które zostały później zredagowane przez sekretariat synodu. Wśród nich pojawił się między innymi postulat dopuszczenia do Eucharystii ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych.
Podczas publicznej prezentacji Amoris laetitia w diecezji Chieti tamtejszy ordynariusz, arcybiskup Bruno Forte, stwierdził, że wspomniany dokument otwiera drogę do sakramentu Eucharystii dla osób rozwiedzionych i utrzymujących relacje seksualne w powtórnych związkach. Arcybiskup Forte miał uprzywilejowaną pozycję, ponieważ Franciszek osobiście mianował go sekretarzem komisji synodalnej i to właśnie on był odpowiedzialny za redagowanie końcowych dokumentów Synodu na temat Rodziny.
Podczas wspomnianej prezentacji w Chieti arcybiskup Forte przywołał pewne wydarzenie, które miało miejsce podczas synodu. Mianowicie podszedł do niego Franciszek i powiedział, że jeśli w dokumencie końcowym pojawi się otwarte stwierdzenie o dopuszczeniu do Komunii osób rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach, to powstanie okropny zamęt w Kościele. Dlatego – jak relacjonował dalej arcybiskup Forte – Franciszek zalecił mu, żeby zawarł taki zapis, ale nie w formie kategorycznej, lecz pewnej możliwości, z której wyciągnie on w przyszłości odpowiednie wnioski.
CZYTAJ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE”. KLIKNIJ TUTAJ!
Po zacytowaniu tych słów Franciszka arcybiskup Forte uśmiechnął się i powiedział do słuchaczy: „Typowo jezuickie”. Stało się dokładnie to, o czym mówił Bruno Forte: adhortacja Amoris laetitia otworzyła drogę do Komunii dla związków niesakramentalnych, ale nie otwarcie, poprzez oficjalne stwierdzenie, lecz tylnymi drzwiami.
Sam dokument jest zresztą oparty na pewnej nieuczciwości intelektualnej. Podam dwa przykłady, które o tym świadczą. Pierwszy dotyczy powołania się na Jana Pawła II w kontekście związków niesakramentalnych w życiu Kościoła. Jan Paweł II w swej adhortacji Familiaris consortio z 1981 roku pisał, że osoby rozwiedzione mogą przystępować do Komunii, ale jedynie wtedy, gdy żyją ze sobą jak brat i siostra. Dokładnie to zdanie brzmiało tak: „Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”.
Franciszek w Amoris laetitia powołał się na ten cytat z Jana Pawła II, ale uciął go w połowie. Przywołany przez niego fragment brzmiał następująco: „Kościół uznaje sytuacje, «gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogą uczynić zadość obowiązkowi rozstania się»”. Franciszek wyciął więc ciąg dalszy powyższego zdania mówiący o tym, że wspomniani mężczyzna i kobieta „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE”!
Taki sposób zacytowania Jana Pawła II zmienia zupełnie sens jego wypowiedzi. Jan Paweł II stwierdzał przecież wyraźnie, że warunkiem przystąpienia do Komunii osób rozwiedzionych i pozostających w powtórnych związkach jest powstrzymywanie się od współżycia płciowego.
Franciszek natomiast ten warunek wyeliminował, mało tego: zrobił to, posługując się wypowiedzią Jana Pawła II, która taki właśnie warunek stawiała. Trudno to nazwać inaczej niż manipulacją. To tak, jakby powiedzieć, że Biblia głosi, iż Boga nie ma, bo tak jest napisane w Psalmie 53. We wspomnianym Psalmie jednak czytamy: „Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma Boga»”. Jeśli utniemy zdanie w połowie, to całkowicie zmienimy jego znaczenie.
A druga nieuczciwość intelektualna?
Wiąże się ona z kolejnym cytatem, który przywołuje Franciszek w Amoris laetitia. Odnosząc się do współżycia w ramach związków niesakramentalnych, powołuje się on na konstytucję duszpasterską Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II i pisze, że osoby takie „odkrywają, że jeśli brak pewnych wyrazów intymności, «nierzadko wierność może być wystawiona na próbę, a dobro potomstwa zagrożone»”.
Problem polega na tym, że powyższy fragment z soborowego dokumentu pochodzi z rozdziału zatytułowanego Poparcie należne godności małżeństwa i rodziny i odnosi się jedynie do małżeństw sakramentalnych. Pełny cytat z Gaudium et spes brzmi następująco: „Gdzie zrywa się intymne pożycie małżeńskie, tam nierzadko wierność może być wystawiona na próbę, a dobro potomstwa zagrożone”. Nie można więc tego zdania stosować do związków niesakramentalnych.
ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE”. KLIKNIJ TUTAJ!
Ojcowie soborowi, pisząc to, chcieli pokazać, że współżycie w małżeństwie jest dobrem, które cementuje związek, zaś jego brak przynosi małżonkom zagrożenia. Franciszek, stosując to zdanie do związków niesakramentalnych, de facto zachęca je więc do współżycia. Innymi słowy: zachęca je do grzechu, ponieważ współżycie w związku niesakramentalnym jest w świetle nauki Kościoła grzechem.
To nie jest wcale błaha sprawa, mimo że niektórzy próbują to bagatelizować, ograniczając tę kontrowersję jedynie do seksu. To problem, który dotyka sakramentu małżeństwa i jego nierozerwalności, sakramentu Eucharystii i łaski uświęcającej, pojmowania grzechu i tak dalej. Dotyczy więc wielu kwestii związanych z wiarą i moralnością.
Teologia katolicka jest wielkim i misternie zbudowanym gmachem, gdzie wszystko jest ze sobą powiązane i każdy element ma swoje miejsce. Wystarczy, że wyjmiemy jedną cegiełkę, a cały gmach może się rozpaść. Przecież wszystkie herezje w historii polegały właśnie na takim wyjęciu cegiełki. I każda herezja wypaczała pełnię prawdy zbawczej.
Nie mówiąc już o tym, że jeśli uznamy, iż ludzie utrzymujący relacje seksualne w związkach niesakramentalnych mogą przystępować do Komunii, to zaprzeczymy tym samym nieomylności nauczania Kościoła w sprawach wiary i moralności. Jeżeli bowiem do tej pory Kościół głosił, że takie osoby nie mogą być dopuszczane do Eucharystii, a teraz głosi, że mogą, to znaczy, że musiał się mylić albo wtedy, albo dzisiaj.
To natomiast oznacza, że nie jest nieomylny. A jeżeli pomylił się w tej sprawie, to znaczy, że w innych sprawach też może błądzić. Po co więc pozostawać w Kościele, który myli się i błądzi? A może sam jest jedną wielką pomyłką? Czy taki Kościół może być rzeczywiście Mistycznym Ciałem Chrystusa?