Kościół zna przypadki cudów, gdy ciało świętego nie uległo rozkładowi. To niewątpliwie znak dla nas wszystkich, że śmierć nie jest końcem wszystkiego a my otrzymamy ciało w dniu ponownego przyjścia Chrystusa. Poznaj przypadki cudownych zdarzeń, gdy po śmierci – wbrew prawom natury – wygląd ciał zmarłych wybrańców Chrystusa, wprawił żywych w osłupienie.
W życiu świętych zdarzają się cuda. Czy nierozsądne jest oczekiwać, że będą się one działy również po ich śmierci? W ujęciu chrześcijańskim człowiek składa się z dwóch elementów: duszy połączonej z ciałem. W momencie śmierci dochodzi do rozdzielenia osoby: dusza (w przypadku osoby świętej) przebywa w niebie, a ciało pozostaje na ziemi. Zostaną one na nowo połączone w uwielbionym ciele, kiedy powróci Jezus.
Jednakże ciało, które pozostaje tutaj, nadal jest ciałem świętej osoby. Wciąż jest jej częścią. Być może dlatego Bóg pozwala na cuda związane z relikwiami i dlatego widzimy, że demony rozpoznają relikwie, okazując wielki strach przed mocą świętych. I być może również dlatego świętość duszy człowieka objawia się po śmierci w jego ciele, poprzez cud jego niezniszczalności.
Oto przypadki świętych, których ciała – z mocy Chrystusa – nie uległy rozkładowi.
Święta Cecylia (zm. w 230 r.)
Święta Cecylia była pierwszą świętą, której ciało nie uległo rozkładowi. Pochodziła z zamożnej rodziny rzymskiej, ale jako młoda dziewczyna nawróciła się na chrześcijaństwo i złożyła ślub czystości. Mimo to jej rodzina wydała ją za szlachcica Waleriana, ale ona przekonała go, aby uszanował jej ślub. Walerian nawrócił się na chrześcijaństwo po tym, jak miał widzenie Anioła Stróża swojej żony.
Cecylia pomagała w pochówkach chrześcijan, którym władze Rzymu zadawały męczeńską śmierć przy głównej drodze zwanej Via Appia. Grzebanie ich ciał było uznawane za przestępstwo przeciwko cesarstwu. W wyniku zamachu na jej życie Cecylia została ciężko ranna. Przez trzy dni leżała na podłodze i modliła się, a kiedy w końcu zmarła, jej palce były ułożone w bardzo symboliczny sposób: trzy wyprostowane w prawej dłoni i jeden w lewej – odniesienie do wiary w Trójcę Przenajświętszą i jedynego prawdziwego Boga.
Bliscy chrześcijanie złożyli jej ciało do trumny w tej samej pozycji, w jakiej ją znaleziono, a do środka włożono płótna, których użyto do zebrania jej krwi. Przyszły papież Urban zapisał, gdzie ją pochowano.
Kilka wieków później, w 822 roku, papież Paschalis I chciał przenieść jej szczątki do nowo odrestaurowanej katedry. Wysłannicy nie znaleźli jednak jej ciała tam, gdzie powinno być; święta ukazała się papieżowi i powiedziała mu o miejscu pochówku. I dokładnie tam spoczywały jej relikwie. Ciało było nietknięte i dobrze zachowane, w trumnie znajdowały się również kości jej męża i szwagra. Wszystko przeniesiono do nowej lokalizacji.
Podczas kolejnego odnawiania katedry, w 1599 roku, w rejonie głównego ołtarza odkryto dwa białe sarkofagi. Kardynał Paolo Emilio Sfondrati nakazał ich otwarcie
w obecności świadków; ciało znaleziono w tej samej pozycji. Palce dłoni były ułożone tak, jak donosiły opisy sprzed prawie czternastu wieków. Suknia była poplamiona krwią i wyraźnie było widać ranę na szyi.
Od chwili drugiego pochówku bez procesu balsamowania ciała minęło siedem wieków. Kardynał Sfondrati zabrał kawałek zakrwawionego płótna i rozdał jego maleńkie części wielu innym kardynałom. Na skrawku, który zachował dla siebie, zauważył później fragment kości. Na krótki czas wystawiono ciało świętej w katedrze, aby wierni mogli oddać mu cześć; następnie po uroczystej sumie ponownie złożono je pod głównym ołtarzem katedry pod jej wezwaniem.
Nie przeprowadzono wprawdzie nowoczesnej naukowej analizy, która potwierdziłaby niezniszczalność ciała św. Cecylii, mamy jednak coś zbliżonego do eksperymentu. Jej mąż i szwagier zmarli w podobnym czasie i byli prawdopodobnie pochowani w podobny sposób. Ich ciała nie były narażone na żadne inne warunki niż ciało świętej, a mimo to do IX wieku uległy rozkładowi i pozostały po nich tylko kości, jak można się było spodziewać. Co więcej, fakt, że na ubraniach Cecylii znaleziono krew, wskazuje, iż nie było ono umyte czy inaczej potraktowane przed pogrzebem.
Święta Katarzyna ze Sieny (1347–1380)
Święta Katarzyna była pobożnym dzieckiem. Już jako mała dziewczynka miała wizje, które sprawiły, że była ponad wiek dojrzała. Praktykowała umartwianie ciała, pościła i nosiła włosiennicę, która miała przypominać jej, że ostateczne pocieszenie czeka ją w niebie, a nie na ziemi.
Była zdeterminowana, żeby wstąpić do zakonu św. Dominika, który w tamtym czasie był zakonem głównie pokutnym. Pomimo sprzeciwu matki została świeckim członkiem zakonu w wieku siedemnastu lat i pierwsze trzy lata posługi spędziła w odosobnieniu w domu rodziców, modląc się i pokutując.
W wieku dwudziestu lat poświęciła się aktywnemu apostolstwu: opiekowała się chorymi, odwiedzała więźniów i rozdzielała jałmużnę wśród ubogich. Znano ją z tego, że uwolniła wielu z demonicznego opętania, dokonywała cudów uzdrowienia i lewitowała podczas modlitwy.
W pewnym momencie życia karmiła się tylko Eucharystią, zupełnie nie potrzebowała normalnego pożywienia. Nosiła na ciele stygmaty, modliła się jednak, żeby nie były one widoczne dla innych ludzi. Dopiero po jej śmierci każdy mógł je zobaczyć. Podczas zarazy w latach siedemdziesiątych niestrudzenie opiekowała się chorymi, przygotowywała ich na śmierć i sama grzebała.
Zmartwiona schizmą papieską z 1378 roku, ofiarowała swoje życie Bogu za łaskę uzdrowienia Kościoła. Zmarła 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie, gdzie przebywała z dyplomatyczną misją modlitwy. Pochowano ją dopiero w 1385 roku, kiedy to jej trumnę umieszczono przy kaplicy Różańcowej kościoła Santa Maria sopra Minerva.
Podczas przeniesienia odłączono głowę świętej i wysłano do Sieny, gdzie żyła i dokonywała cudów. Do dzisiaj można oglądać tę relikwię. Jest zmumifikowana, ale cała skóra pozostała nietknięta pomimo upływu ponad sześciu wieków.
Święty Szarbel Makhlouf (1828–1898)
Przypadek św. Szarbela jest być może najbardziej zadziwiający ze wszystkich nam znanych. Święty żył i zmarł stosunkowo niedawno, a jego ciało jest doskonale zachowane.
Urodził się w 1828 roku w północnym Libanie. Pochodził z ubogiej, ale bardzo religijnej rodziny; od wczesnych lat pociągały go samotność i modlitwa. Kiedy miał dwadzieścia trzy lata, wstąpił do Zakonu św. Marona w Annaya, a w wieku trzydziestu lat przyjął święcenia kapłańskie. W zakonie spędził szesnaście lat, po czym uzyskał pozwolenie na zamieszkanie w pustelni.
Przez dwadzieścia trzy lata św. Szarbel prowadził surowe życie pustelnika: spał na ziemi, jadł tylko jeden posiłek dziennie, praktykował umartwianie ciała i niemalże cały czas poświęcał na modlitwę.
W wieku siedemdziesięciu lat dostał ataku podczas odprawiania Mszy Świętej. Zmarł osiem dni później, w Wigilię Bożego Narodzenia 1898 roku. Zgodnie ze zwyczajem zakonu (co jest dosyć powszechne) ciało mnicha złożono do ziemi bez balsamowania i trumny.
Jego współbracia przez czterdzieści pięć nocy po pogrzebie obserwowali jasne światło bijące od grobu, które pojawiało się i znikało. Kilka miesięcy później klasztor poprosił o pozwolenie na ekshumację. Od pewnego czasu padały ulewne deszcze, więc gdy odkryto ziemię, znaleziono ciało pływające w wodzie i mule – warunki takie jeszcze bardziej przyśpieszają rozkład zwłok.
Jednak ciało Szarbela było w doskonałym stanie. Obmyto je, ubrano w świeży habit i umieszczono w trumnie w kaplicy. Wydzielało substancję, którą opisano jako mieszaninę krwi i potu; płynu było tak dużo, że dwa razy w tygodniu trzeba było zmieniać habit.
W 1927 roku, dwadzieścia dziewięć lat po śmierci, dwaj lekarze przebadali ciało. Zapieczętowano dokumentację medyczną i włożono ją wraz z ciałem do nowej trumny, następnie zaplombowano trumnę przy użyciu cynku i zamurowano w suchej wnęce w ścianie kaplicy. Pozostawiono ją tam na dwadzieścia trzy lata, do
1950 roku.
W roku 1950 pielgrzymi nawiedzający kaplicę zauważyli ciecz sączącą się ze ściany, gdzie był pochowany Szarbel. Zakonnicy zmartwili się, że ciało mogło ulec rozkładowi, więc uzyskali pozwolenie na zerwanie plomby i otwarcie trumny.
Wysłannicy z Watykanu, przedstawiciele zakonu oraz lekarze przyglądali się całemu procesowi. Ciało nie uległo zepsuciu, było elastyczne i wyglądało jak żywe. Sączący się z grobowca płyn pochodził z ciała, które nadal go wydzielało, podobnie jak dekady temu. Płótna, które przykładano do niego, aby wchłonęły wilgoć, przyczyniały się do licznych uzdrowień, gdy dotknęły ich chore osoby. Cuda wymagane do beatyfikacji wiązały się z fenomenem nierozłożonego ciała.