Interpretacji ostatniej księgi Nowego Testamentu było już wiele. Jednym z autorów komentarza do Apokalipsy jest ks. Dolindo Ruotolo, którego pisma dopiero odkrywamy. Czy dla kapłana z Neapolu proroctwa św. Jana były jednoznaczne z przerażającą wizją końca świata i zsyłanymi na ziemię plagami? Czytając objaśnienia księdza Dolindo zauważymy, że są one miejscami bardzo dosłowne, ale jednocześnie pozostawiają przestrzeń do różnej interpretacji.
W swojej książce „Apokalipsa ks. Dolino” dziennikarz Jakub Jałowiczor podejmuje się analizy pism kapłana z Neapolu i udowadnia, że Apokalipsa ma być przede wszystkim oświadczeniem miłości, którą Bóg obdarza każdego człowieka.
TW: Dlaczego zdecydował się Pan zająć pismami duchowymi właśnie ks. Dolindo?
Jakub Jałowiczor: Pierwszy raz usłyszałem o ks. Dolindo od ks. Roberta Skrzypczaka. Nie było jeszcze wtedy biografii ks. Ruotolo autorstwa Joanny Bątkiewicz-Brożek. Jedyne, co zwróciło wtedy moją uwagę – niespecjalnie mnie zachęcając – to dziwne imię księdza z Neapolu. Sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy przeczytałem biografię. Niezwykłe jest to, w jaki sposób Dolindo – jeszcze jako dziecko, ale i potem – przyjmował cierpienia i upokorzenia, jakie miał zaufanie do Boga. Ks. Dolindo stał się niezwykle popularny w Polsce nie dlatego, że przypisuje mu się wielkie cuda, albo widowiskowe nadprzyrodzone dary (choć dałoby się znaleźć takie rzeczy w jego życiorysie), ale ze względu na modlitwę zawierzenia, o której chyba wszyscy słyszeliśmy i której skuteczności doświadczyło wiele osób (na przykład ja). Bardzo się ucieszyłem, kiedy wydawnictwo Esprit zaproponowało mi wydanie książki na temat komentarza ks. Dolindo do Apokalipsy św. Jana. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że czeka nas pandemia i kryzys. Myślę, że w tym czasie słowa autora modlitwy „Jezu, Ty się tym zajmij” będą niosły nadzieję.
TW: Właśnie teraz – w czasach pandemii koronawirusa znów zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie przyszło nam żyć w czasach ostatecznych. W jaki sposób widział te sprawy ks. Dolindo? Czy według niego koniec świata jest bliski?
JJ: Ks. Dolindo modlił się o koniec świata, wołając za św. Janem: przyjdź, Panie Jezu. Jednak nie ogłaszał, kiedy ma to nastąpić. Zastanawiał się raczej nad tym, co oznaczają wydarzenia, których ludzkość doświadcza i w jaki sposób wpisują się one w historię zapowiedzianą przez św. Jana. Spodziewał się na przykład, że kiedyś pojawi się osoba, która będzie opisanym w Apokalipsie Antychrystem, a jednocześnie uważał, że swego rodzaju antychrystami byli przywódcy polityczni czy twórcy herezji, których z nazwiska wymieniał. Widział w plagach, takich jak wojna, której doświadczył, wezwanie do nawrócenia, ale nie twierdził, że to ostateczne starcie sił światła i ciemności. Myślę, że i w dzisiejszych czasach nie twierdziłby, że nadchodzi rychły koniec, natomiast na pewno zwróciłby uwagę na to, w jaki sposób koronawirus upokorzył ludzką pychę i wiarę człowieka we własny geniusz.
TW: Czy zatem duże znaczenie dla treści komentarza ks. Dolindo miał fakt, że pisał go podczas II Wojny Światowej, mieszkając w bombardowanym Neapolu?
JJ: Można by pomyśleć, że pisząc w takich warunkach o Apokalipsie nie da się nie popaść w katastroficzne tony. Ks. Dolindo podszedł do tematu trochę inaczej. Bardzo jednoznacznie odnosił słowa św. Jana do tego, co widział. Opis apokaliptycznej żelaznej szarańczy kojarzył mu się bardzo wyraźnie z samolotami, które dokonywały nalotów na jego miasto. Pisał o Neapolu w taki sposób, w jaki starotestamentalni prorocy zapowiadali najazdy pogan. Notował niekiedy na marginesie, że dany fragment komentarza pisze podczas kolejnego bombardowania. Jednocześnie nie popełnił błędu, o który w takiej sytuacji łatwo, to znaczy nie twierdził, że Apokalipsa wypełnia się całkowicie i wyłącznie w czasie II Wojny Światowej. A przede wszystkim już na początku swojej pracy podkreślił, że objawienie św. Jana jest księgą o Bożej miłości. Nam kojarzy się ona z opisami plag i katastrof, ale to historia zbawienia ludzkości.
TW: Wiemy, że dla ks. Dolindo bardzo ważna była relacja z Matką Bożą. Jaką rolę według wizji włoskiego mistyka odgrywa Ona w Apokalipsie ?
JJ: Komentarz do rozdziału Apokalipsy opisującego walkę Niewiasty ze smokiem (interpretowanego jako starcie Maryi lub Kościoła z szatanem) to jeden z najdłuższych fragmentów książki ks. Dolindo. Autor opisywał tę scenę kilka razy, jakby patrzył na ten sam obraz z kilku punktów widzenia, albo jakby nie mieścił w jednym opisie wszystkiego, co chciałby powiedzieć. Ks. Dolindo był zakochany w Maryi, ale też widział jej wielką rolę w zbawieniu człowieka. Uważał, że na Kalwarii, kiedy uczniowie uciekli, Maryja była w zasadzie całym Kościołem.
ZAMÓW KSIĄŻKĘ „APOKALIPSA KS. DOLINDO”
TW: Zdaniem ks. Dolindo, biblijna historia Izebel i herezji nikolaitów, opisana w ostatniej księdze Nowego Testamentu powtarza się również we współczesnym kościele. Czy jego poglądy można przełożyć na zagrożenia duchowe w XXI wieku?
JJ: Gdyby nie Apokalipsa, o nikolaitach pewnie nikt by już nie pamiętał. Za to ich błędy mają się doskonale. Powiedziałbym nawet, że grzechy, w których specjalizuje się nasza cywilizacja to właśnie te, które chwalili nikolaici. Ta sekta, która powoływała się na diakona Mikołaja, jednego z siedmiu wyświęconych przez apostołów (nie jest pewne, czy faktycznie popadł on w herezje, które mu przypisywano), głosiła, że czyny dokonywane w ciele nie są grzechem. W praktyce oznaczało to przyzwolenie na rozwiązłość seksualną. Czyli na coś, czym współczesna kultura jest przesiąknięta. Mamy do czynienia nie tylko z wszechobecną pornografią, ale i z ciągłym uzasadnianiem tego, że rozwiązłość jest czymś dobrym i naturalnym. Czasem słyszymy uzasadnienia ideologiczne, świeckie, a czasem – i to pewnie jest jeszcze bardziej niebezpieczne – uzasadnienia odwołujące się do religii: nie można potępiać innych, trzeba okazywać miłosierdzie (choć nie wiem, jak miały doświadczyć miłosierdzia człowiek, który go nie chce, bo wszyscy dokoła utwierdzają go w przekonaniu, że postępuje słusznie). Źródeł tych trendów można się doszukiwać w rewolucji seksualnej lat 60., choć tak naprawdę wcześniej byli bolszewicy, za czasów których powstało w ogóle pojęcie rewolucji seksualnej, a jeszcze wcześniej Zygmunt Freud miał ambicje wywrócenia moralności. Tak czy inaczej, poglądy nikolaitów i idąca za nimi praktyka są dziś coraz częstsze, i to niestety nieraz również w środowiskach katolickich.
TW: W swoim komentarzu ks. Dolindo interpretuje również listy do siedmiu kościołów. Czy uważa Pan, że są one zapowiedzią kryzysu w kościele?
JJ: Myślę, że słowa ks. Dolindo są przede wszystkim zachętą do gorliwości. Autor pisze bardzo mocno, że to od biskupa zależy, w jakim duchowym stanie będzie jego diecezja. Święty pasterz zbawia swoje owce, grzeszny utrudnia im zbawienie. Biskup wskazuje wiernym drogę. I od niego zależy, czy będzie to droga do nieba, czy w przeciwnym kierunku.
TW: Co według Pana jest najważniejszym duchowym przesłaniem komentarza kapłana z Neapolu?
JJ: Najważniejszym przesłaniem jest miłość. Apokalipsa mówi o miłości Chrystusa do swojej Oblubienicy, a komentarz ks. Dolindo kończy się – tak samo jak księga św. Jana – wezwaniem, by Oblubieniec wreszcie przyszedł. Ks. Dolindo już na początku zwraca uwagę, że autorem jest człowiek nazywany uczniem, którego Jezus miłował. Apokalipsa przypomina, że w katastrofach, których doświadczamy można zobaczyć miłość Boga i że do Niego należy ostateczny triumf.
Jakub Jałowiczor – dziennikarz „Gościa Niedzielnego”. Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
ZOBACZ WIĘCEJ O KSIĄŻCE „APOKALIPSA KS. DOLINDO” JAKUBA JAŁOWICZORA