Ksiądz Bogusław Kowalski i ksiądz Piotr Pawlukiewicz – dwie niezwykłe postacie, których połączyła przyjaźń. Obydwaj głosili poruszające serca rekolekcje i obydwaj umieli zjednywać sobie ludzi wielkim ciepłem oraz poczuciem humoru. Jak dzisiaj ks. Kowalski wspomina swojego przyjaciela? Jak go rozśmieszał i czym potrafił zaskoczyć?
Ksiądz Boguś – jak mówią o nim wierni – czyli ksiądz Bogusław Kowalski to nie tylko uwielbiany przez wiernych duszpasterz, ale też popularny kaznodzieja. Przez wiele lat przyjaźnił się z ks. Piotrem Pawlukiewiczem. I była to relacja nietuzinkowa.
Bardzo często się odwiedzali, chodzili na lody i dużo rozmawiali. Choć obydwaj mieli nietuzinkowe poczucie humoru, rozmowy te nierzadko były bardzo poważne, bo dotyczyły życiowych dylematów, związanych z powołaniem.
Razem z Piotrkiem mieliśmy swój świat, rozumieliśmy się do żywego i te relacje braterskie powodowały, że miałem poczucie bezpieczeństwa – jak nie miałem z kim pogadać (a w życiu kapłańskim są takie momenty), to był Piter – wspominał w jednym z wywiadów ks. Kowalski.
Owocem tej przyjaźni była między innymi bardzo popularna książka wydana przez obydwu kapłanów „Czarny humor, czyli o Kościele na wesoło”.
Dreszcze na plecach
W książce „Chłopak z Pragi”, czyli swojej autobiografii, ks. Bogusław Kowalski opowiada nie tylko niesamowitą historię swojego domu rodzinnego, powołania i życia kapłańskiego, ale niezwykle szczerze dzieli się także doświadczeniem wzajemnej przyjaźni z ks. Piotrem Pawlukiewiczem. Kapłan ten – podobnie jak ks. Kowalski – pozostaje jedną z najciekawszych duszpastersko postaci Kościoła, pomimo, że od kilku lat nie ma go już pośród nas.
Jakim przyjacielem był ksiądz Piotr? Przede wszystkim takim, jakim dał się poznać wielu wiernym: pełnym ciepła i poczucia humoru. Ks. Kowalski w rozmowie z Katarzyną Szkarpetowską twierdzi, że razem z „Piterem” nadawali na „tym samym paśmie”. I przytacza anegdotę z jednego ze wspólnych wyjazdów wakacyjnych. Razem z ks. Pawlukiewiczem doskonale rozumieli, że tylko spędzanie czasu z kimś o podobnym sposobie bycia jest gwarancją udanego wypoczynku. Dlatego przyjaciel lubił droczyć się ze współtowarzyszem, roztaczając wizję wakacji spędzonych z osobą, za którą obydwaj nieprzepadali.
„Piotrek wymyślał takie tortury: „Kowal, wyobraź sobie, że jedzie z nami na narty ksiądz X” (tu wymieniał nazwisko księdza, którego obaj znaliśmy). „Piter, weź, nie żartuj”. „Kowalszczak, na dwa tygodnie ten gość z nami jedzie” (śmiech). „Pawluk, daj spokój, bo aż mam ciary na plecach” – opowiada ksiądz Kowalski.
Przyjaciele nie tylko spędzali razem czas na urlopie. Spotykali się regularnie i wręczali sobie prezenty przy różnych okazjach. A że obydwaj dali się poznać z wielkiego poczucia humoru, toteż prezenty te były nierzadko… dość oryginalne, jak na kapłańskie upominki.
Cząstka przyjaźni
Gdy ks. Bogusław Kowalski obchodził urodziny, jego przyjaciel postanowił wręczyć mu… tabliczkę czekolady „Jedyna” oraz tulipana.
„Taki prezent Piotrek Pawlukiewicz wręczył mi z okazji mojej czterdziestki” – wspomina w biografii „Chłopak z Pragi” ks. Kowalski. I dalej wyjaśnia: „W czasach naszej młodości, gdy szło się do koleżanki na imieniny, kupowało się na prezent tulipana i czekoladę Jedyną, która w czasach PRL-u była rarytasem i, pamiętam, kosztowała dziewiętnaście złotych. To był kultowy prezent! I Piter, jak to Piter, wpadł na pomysł, że mnie takim zestawem obdaruje. Wręczając mi go, powiedział: „Kowal, powrót do czasów młodości!”.
Niezwykłą kapłańską przyjaźń przerwała śmierć ks. Pawlukiewicza. Rekolekcjonista zmarł w marcu 2020 roku. Dla ks. Bogusława Kowalskiego była to bardzo bolesna strata. „Mam świetnych kolegów w kapłaństwie, ale nie takich, jakim przyjacielem był Piotr” – wspominał kapłan.
Sam ksiądz Boguś w jakimś sensie kontynuuje dzieło ks. Pawlukiewicza. Choć zawsze był bardzo otwartym kapłanem, mającym świetny kontakt z wiernymi, z pewnością lata przyjaźni z ks. Piotrem sprawiły, że w licznych kazaniach czy głoszonych rekolekcjach, może też przekazywać cząstkę, jaka pozostała po tamtej przyjaźni.