Gdy 31 grudnia 2022 roku świat dowiedział się o śmierci byłego papieża Benedykta XVI, wielu pytało: co teraz z Kościołem? Tak, jest urzędujący papież, Franciszek; ale czy po odejściu Josepha Ratzingera nie zabraknie kogoś, kto potrafiłby jasno wskazać istotę wiary chrześcijańskiej i przestrzec przed największymi zagrożeniami dla katolicyzmu?
Benedykt ustąpił 28 lutego 2013 roku; choć zapowiadał, że nie będzie angażować się bezpośrednio w sprawy kościelne, nierzadko zabierał głos, mówiąc o burzliwych wodach, na jakie wpłynął okręt Kościoła – a nawet o duchowej mocy Antychrysta, która przenika wspólnotę wierzących.
Dla milionów katolików ważne były jednak nie tyle jego słowa, ile samo trwanie Benedykta, cichego „mnicha” z Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich. Rozmodlony, ubrany w papieską biel, wskazując na pontyfikat własny i św. Jana Pawła II, przypominał, że nawet w epoce chaosu są w Kościele rzeczy niezmienne. Niektórzy doszukiwali się w postaci „papieża emeryta” biblijnego katechona, tego, który powstrzymuje przyjście syna zatracenia (zob. 2 Tes 2, 3–12); inni sądzili, że Benedykt pozostaje papieżem i w mistyczny sposób podtrzymuje istnienie prawdziwego Kościoła Chrystusa.
Głosy rozpaczy? Pewnie tak; zrozumiałe jednak w bezprecedensowej sytuacji rozpoczętej 13 marca 2013 roku, kiedy tron Piotrowy objął Jorge Mario Bergoglio. Papież Franciszek – i jest to obiektywny fakt – rozpoczął gwałtowną przebudowę Kościoła, projekt wywołujący poklask środowisk liberalnych, nierzadko nawet takich, które dotąd kojarzyliśmy ze zdecydowaną krytyką już nie tylko instytucji Kościoła, ale nawet chrześcijaństwa jako takiego.
Czas masonerii?
Przecież już dzień po wyborze papieża z Argentyny wielki mistrz Wielkiego Wschodu Włoch Gustavo Raffi mówił o nadziejach na dokonanie w Kościele takiego przełomu, który mogliby zaakceptować oświeceni wolnomularze:
„Braterstwo i pragnienie dialogu to jego pierwsze konkretne słowa: może w Kościele nic już nie będzie takie jak wcześniej. [...] Jezuita [...] ma wielką szansę pokazać światu oblicze Kościoła, który musi odzyskać moc głoszenia nowej ludzkości, a nie ciężar instytucji, która skupia się na obronie swoich przywilejów. [...] Prosty krzyż, który założył na swoją białą szatę, pozwala mieć nadzieję, że Kościół ludu odzyska zdolność do dialogu ze wszystkimi ludźmi dobrej woli oraz z masonerią, która, jak pokazuje doświadczenie Ameryki Łacińskiej, pracuje na rzecz dobra i postępu ludzkości. [...] To jest „biały dym”, którego oczekujemy od Kościoła naszych czasów”.
Te nadzieje nie pozostały bez odpowiedzi. W 2016 roku kard. Gianfranco Ravasi z Papieskiej Rady ds. Kultury w głośnym artykule zaprosił „drogich braci masonów” do współpracy, co z aprobatą przyjął następca Raffiego, wielki mistrz Stefano Bisi. W 2022 roku Bisi otwierał nową część siedziby masonerii w mieście Terni na północ od Rzymu; wstęgę pomagał przecinać biskup miejsca Francesco Antonio Soddu.
W obszernym przemówieniu Bisi opiewał „Breccia di Porta Pia” – przełamanie muru Aureliana przez rewolucyjne wojska atakujące Rzym w 1870 roku. „Dzisiaj, tak samo jak w przeszłości, nasz cel jest ten sam: upamiętniać wszystkie bitwy o wolność, począwszy od tej, która wraz z przełamaniem Porta Pia rozpoczęła koniec dominacji Kościoła, umożliwiając narodziny wolnych i świeckich Włoch” – mówił wielki mistrz.
Walec rewolucji
Po II Soborze Watykańskim przywódcy Kościoła uznali, że część nauki katolickiej należy zmodyfikować właśnie pod kątem wartości „wolnych i świeckich”; dziś, wraz z trwającym procesem synodalnym, wyciąga się z tego niezwykle daleko idące konsekwencje. Głęboko zmienia się podejście wielu hierarchów do zagadnień moralnych, takich jak rozwód, antykoncepcja czy homoseksualizm. Papieska Akademia Życia pod kierunkiem abp. Vincenza Paglii wychwala włoski „kompromis aborcyjny” i rozważa odwołanie nauki św. Pawła VI o sztucznej kontroli urodzeń.
W październiku 2019 roku pozwolono w Watykanie na oddawanie czci amazońskiej bogini Pachamamie, co miało symbolizować dialog z rdzennymi kulturami. 1 marca 2023 roku otwarto w Abu Zabi budowany od czterech lat Dom Rodziny Abrahamowej. Składają się na niego kościół katolicki pw. św. Franciszka, meczet imama Al-Tayeba oraz synagoga Majmonidesa; to symbol dialogu międzyreligijnego oraz poszukiwania „prawdy” różnymi drogami i w oparciu o wielość tradycji. Budowę przeprowadził Wysoki Komitet na rzecz Ludzkiego Braterstwa, organizacja zainicjowana przez papieża Franciszka i wielkiego imama Al-Tayeba słynną deklaracją z lutego 2019 roku, w której padły słowa o tym, jakoby Bóg życzył sobie różnorodności religijnej.
Gdy Stefano Bisi odpowiadał na list do „drogich braci masonów” kard. Ravasiego, przypomniał, że sam kardynał napisał kiedyś następujące słowa: „Prawda jest tylko jedna, ale tak jak diament ma wiele twarzy; z naszej perspektywy możemy zobaczyć tylko jedną z nich”. Nie ma chyba lepszej architektonicznej ilustracji dla tego zdania niż Dom Rodziny Abrahamowej.
Świat bez Boga?
Jeżeli Kościół ma skupiać się przede wszystkim na tym, co łączy ludzkość – może mówić tylko o enigmatycznym Bogu, który wymyka się poznaniu jakiejkolwiek religii. Może też nie mówić o Nim wcale, angażując swoje siły przede wszystkim w walkę o pokój, dobrobyt i ekologię. Dlatego z wielkim zdziwieniem komentował encyklikę papieża Franciszka Fratelli tutti o ludzkim braterstwie włoski filozof i ateista, Salvatore Natoli:
„Dzisiaj nikt już nie zastanawia się nad problemem istnienia Boga, nawet chrześcijanie. Chrześcijaństwo można w coraz większym stopniu scharakteryzować przez wymiar caritas, a coraz mniej przez transcendencję. Fratelli tutti, tak to widzę, wykazuje to na każdym kroku. To wielki dylemat wewnątrz chrześcijaństwa [...]. Nie zaprzecza się transcendencji, ale w coraz większej mierze się ją ignoruje. Nie ma potrzeby wyraźnego zaprzeczania, jeżeli kwestia staje się nieistotna”.
Kilka lat po publikacji Fratelli tutti organizator Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie, bp Américo Aguiar, zapowiedział, że na tym wydarzeniu Kościół nie chce nikogo nawracać; zamierza raczej utwierdzać muzułmanów, żydów, buddystów i ateistów w ich tożsamościach, tak aby wszyscy razem mogli budować lepszy świat.
Po śmierci Benedykta…
Kryzys zatacza coraz szersze kręgi; wydaje się, że – zgodnie z zapowiedzią jednego z najważniejszych niemieckich biskupów – wkrótce narodzi się Kościół, w którym „nic już nie będzie takie samo”. Jeszcze w 2020 roku katolicy na całym świecie mogli uczestniczyć w tradycyjnej mszy, która – jak pisał Benedykt XVi – jest dla Kościoła święta. Rok później Franciszek ogłosił szereg zakazów, uznając, że taka msza nie ma w Kościele prawa bytu...
Chaos, zamieszanie, brak pewności, podważanie tego, co ustalone i zawsze niezmienne...
Budzi to wszystko głęboki niepokój wielu wiernych, niepokój, który Benedykt, dopóki żył, potrafił łagodzić. Po jego śmierci nieporządek tylko przybrał na sile. W lipcu 2023 roku papież Franciszek mianował nowym prefektem Dykasterii Nauki Wiary abp. Victora Manuela Fernándeza, w specjalnym liście nakazując mu krzewienie „różnorodnych prądów myśli w filozofii, teologii i praktyce duszpasterskiej”.
W kilku wywiadach, jakich udzielił zaraz po nominacji abp Fernández, zapowiedział między innymi otwarcie dyskusji nad diakonatem kobiet, celibatem księży, błogosławieniem par jednopłciowych oraz rewizją encykliki Veritatis splendor św. Jana Pawła II.
Na konkretne posunięcia biskupów nie trzeba było długo czekać. W sierpniu metropolita Berlina abp Heiner Koch, powołując się na adhortację Amoris laetitia Franciszka oraz na poglądy abp. Fernándeza, ogłosił, że w jego archidiecezji można błogosławić pary rozwodników i pary homoseksualne...
„Ostatnie wydarzenia wskazują wprost na regularne zerwanie tamy. W związku z dramatycznym upadkiem chrześcijaństwa w Europie może to przerodzić się w powódź, która zniszczy to, co jeszcze się zachowało” – powiedział kilka miesięcy po śmierci Benedykta XVI jego biograf, Peter Seewald, w głośnym wywiadzie, w którym wskazywał na radykalne zerwanie między Franciszkiem a jego poprzednikiem. Czy to przesadne słowa, czy adekwatny opis rzeczywistości?
Paweł Chmielewski