Rada dla wzmocnienia duchowej walki:

„Jezus Chrystus obiecał tym, którzy się karmią Świętą Eucharystią, Życie Wieczne i Łaski niezbędne do jego zdobycia. Całą duszą zachęcam was byście możliwe najczęściej przystępowali do Stołu Pańskiego” – pisał bł. Pier Giorgio Frassati.

„Tak długo, jak wiara daje mi siłę, zawsze będę szczęśliwy. Każdy katolik może być tylko szczęśliwy. Smutek musi być wygnany z serc ożywionych wiarą. Cierpienie nie jest smutkiem, który jest najgorszą ze wszystkich chorób”

– pisał w jednym z listów bł. Pier Giorgio Frassati, którego liturgiczne wspomnienie dziś obchodzimy.

Wczesne życie i duchowe początki


Żył zaledwie 24 lata. Urodził się 6 kwietnia 1901 r. w Turynie. Był synem senatora, ambasadora włoskiego w Berlinie i właściciela włoskiego dziennika La Stampa Alfreda Frassatiego i malarki Adelajdy Frassati z domu Ametis. Rodzina była zamożna, z wielkimi aspiracjami. Dzieci – Pier Giorgia i o rok od niego młodszą siostrę, Lucianę, wychowywano surowo. Matka, zajęta malowaniem, świadoma, że jej małżeństwo nie należy do udanych, piętrzyła rygorystyczne wymagania wobec dzieci. Ojciec był w domu gościem a rodzina spędzała czas poza Turynem, w rodowej willi matki w alpejskiej miejscowości Pollone. To tam Pier Giorgio zakochał się w górach, w spinaczce i w jeździe na nartach. Nauka nie przychodziła mu łatwo, przez co nieustannie narażał się rodzicom, którzy pokładali w synu wielkie nadzieje. Miał podjąć prowadzenie rodzinnych interesów. Niestety, porażki w zdawanych egzaminach raz po raz konfrontowały go z rozczarowaniem rodziców. Cierpiał, ale starał się nie sprawiać im zawodu.

Od najmłodszych lat prowadził głębokie życie religijne. Miał trzynaście lat, gdy został członkiem Apostolatu Modlitwy i Towarzystwa Adoracji Najświętszego Sakramentu. siedemnaście, gdy dołączył do Kongregacji Maryjnej i Koła Różańcowego, Akcji Katolickiej, Uniwersyteckiej Federacji Katolików Włoskich i Włoskiej Młodzieży Katolickiej oraz Konferencji św. Wincentego a Paulo w Turynie. W 1922 r. wstąpił do III Zakonu św. Dominika i przyjął imię Girolamo, na cześć Savonaroli. Rozumiał wiarę w Jezusa jako łaskę i zadanie. Łaskę – bo otrzymał wiar dary z darmo. Zadanie – bo skoro ją otrzymał, to powinien przekazywać ją innym i obdarowywać jej owocami.

„Wiary trzeba się trzymać z całych sił. Nasze życie, jeśli jest prawdziwie chrześcijańskie, jest nieustającą ofiarą, nieustającym wyrzeczeniem. Wiara dana mi przez chrzest przemawia do mnie mocnym głosem: sam jeden nie dokonasz niczego, lecz jeśli Bóg będzie ośrodkiem każdego Twojego działania osiągniesz wszystko”

– pisał w jednym z listów.

Pier Giorgio Frassati w górach, z książki „Życie w obrazach” Luciany Frassati

Zaangażowanie w pomoc potrzebującym

Dość szybko ten wysportowany, silny, młody chłopak odkrył, że w Turynie mieszka wielu ludzi biednych. Takich, którymi nikt się nie zajmuje. Zaczął systematycznie odwiedzać nędzne pokoje, wynajęte w piwnicach bez okien kwatery i zanosił mieszkającym tam ludziom koce, ubrania, leki i jedzenie.

„Pamiętajcie, gdy dajecie jałmużnę, abyście hojnie obdarzali słowami chrześcijańskiej wiary, dodawali odwagi i ufności, a w każdy gest dobroczynności, jaki kierujecie do ubogiego, wkładali ciepło i braterstwo”

– pouczał przyjaciół.

To w czasie tej posługi zaraził się chorobą Heinego-Medina, która szybko doprowadziła do jego śmierci. Zmarł 4 lipca 1925 r. w Turynie, w domu przy corso Galileo Ferraris 70. „W sobotę, czwartego lipca 1925, o godzinie dziewiętnastej, zmarł w Turynie po kilku dniach gwałtownych cierpień Pier Giorgio Frassati, syn naczelnego redaktora i wydawcy jednego z najbardziej rozpowszechnionych we Włoszech dzienników. Śmierć zabrała go w czasie sposobienia się do dyplomu inżynierskiego...” – donoszono w prasie.


Przygotowanie do śmierci

Mimo młodego wieku Pier Giorgio przygotowywał się do śmierci dużo wcześniej. „Byłem dziś na pogrzebie magistra humanistyki, przyjaciela Bertiniego, turyńskiego korespondenta gazety „Nazione”. Umarł na suchoty w szpitalu San Luigi i zobaczyłem go dziś, zanim go ułożyli w trumnie. Był w pożałowania godnym stanie. (…) Ale ten widok był dla mnie zbawienny. Zastanowiłem się i pomyślałem, że i ja za kilka lat będę w takim stanie, ja też będę budził współczucie pomieszane z odrazą, a jednak czasem dawałem ponosić się ambicjom. Po co? Przecież śmierć, ta wielka tajemnica, ona jedyna sprawiedliwa, bo nie baczy na niczyją osobę, rozprzęgnie moje ciało i w krótkim czasie w proch je zetrze. Ale oprócz ciała materialnego jest jeszcze dusza, której winniśmy poświęcić wszystkie nasze siły, aby mogła stanąć przed Najwyższym Trybunałem bez winy, albo przynajmniej z winami małymi, tak, aby po odbyciu kilku lat pokuty w czyśćcu mogła pójść ku pokojowi wiecznemu. Ale jak i kiedy przygotować się do tego wielkiego Przejścia? Skoro nie wie się, kiedy śmierć po nas przyjdzie, bardzo roztropne jest, żeby się w każdym dniu gotować na śmierć w tym właśnie dniu. Odtąd więc będę się starał wszystkie moje dni czynić małym przygotowaniem na śmierć, abym się nie znalazł nie przygotowany w momencie śmierci i nie musiał opłakiwać pięknych lat młodości jałowych w sensie duchowym” – pisał w liście do przyjaciela, Antonia Villaniego w 1923 r.


Śmierć i dziedzictwo

Śmierć Pier Giorgia, która nastąpiła po zaledwie tygodniu chorowania, wstrząsnęła nie tylko rodziną, ale całym miastem. Ciało chłopaka ułożono wśród kwiatów. Nie zabrakło czerwonych gladioli, rododendronów, które przywieziono z Alp i naręczny storczyków. Trumna była otwarta w czasie odprawiania pierwszej  po śmierci Mszy świętej. I choć pani Frassati próbowała chronić syna przed dotykaniem go nieznanym sobie ludziom, nie było to możliwe. Przybywały rzesze biedaków Turynu. Kładli swoje różańce na dłoniach Pier Giorgio, a potem, gdy trumnę zamknięto, dotykali jej z namaszczeniem. W pogrzebie wzięli udział włoscy politycy, elita miasta, dziennikarze, studenci i przyjaciele Pier Giorgia, ale najliczniejsza grupę stanowili biedacy, z najdalszych dzielnic Turynu. Znali go. Umarł ktoś, kto przywracał im godność, wartość, kto widział w nich ludzi. Patrzył na nich oczami Boga. 

Turyn - Grób Pier Giorgio Frassatiego wewnątrz katedry

„Nie wiedziałem, kim był mój syn” – wyznał po pogrzebie Alfred Frassati. „Nie wiedzieliśmy, że święty żył między nami” – napisała po latach Luciana Frassati – Gawrońska, siostra błogosławionego.

Agnieszka Bugała

Agnieszka Bugała – dziennikarka i autorka m.in. książki "Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni"