Rachunek sumienia jest jednym z najbardziej wymagających warunków dobrej spowiedzi. Co więcej: to od tego, w jaki sposób przygotujemy się do wyznania grzechów zależy czy nasza spowiedź będzie autentyczna czy – przeciwnie - świętokradcza.

 

Jest wiele mitów na temat rachunku sumienia. Jeden z nich głosi, że sprowadza się on wyłącznie do samobiczowania i oskarżania samego siebie o popełnione zło. To jedynie część prawdy, bo choć faktycznie w trakcie rachunku sumienia musimy przypomnieć sobie popełnione grzechy a także sytuacje, gdy zaniedbaliśmy dobro, to – jak zauważa abp. Fulton Sheen – powinniśmy także skupić się, owszem, na naszych błędach, ale również motywacjach. 

„W rachunku sumienia wszystkie myśli, słowa i czyny naszej duszy zostają wydobyte na wierzch, przebadane i rozważone w zgodzie z prawem Bożym” – pisał amerykański duchowny.

W trakcie dokonywania takiego rozrachunku skupiamy się przede wszystkim na tym, co powstrzymywało w nas wzrost Bożej łaski. A zatem –naucza abp Sheen – koncentrujemy się na grzechach zaniedbania i zaniechania, dobrych uczynkach, których nie zrobiliśmy. Widzimy także, kiedy nie wsparliśmy bliźniego w potrzebie, lub że odmówiliśmy słowa pociechy komuś pogrążonemu w smutku; widzimy naszą złośliwość, kłamstwa, nieuczciwość i „siedem grzechów, które są wrogami pokoju: egoizm, nieuporządkowaną miłość do pieniędzy, niedozwolony seks, nienawiść, nadmierne uleganie słabościom, zazdrość i lenistwo”.

ZOBACZ KSIĄŻKI ABP. FULTONA SHEENA! KLIKNIJ TUTAJ!

Co ciekawe, wbrew powszechnemu przekonaniu, rachunek sumienia wcale nie prowadzi nas do obsesyjnego lęku czy depresji. Ale pozwala nam wyzwolić się z tego, co złe. W trakcie rachunku sumienia nie osądzamy bowiem sami siebie. Jest zupełnie inaczej: skupiamy się wówczas nie na sobie, lecz na Bożym Miłosierdziu. „Rachunek sumienia nie rozwija w nas kompleksów, ponieważ jest dokonywany w świetle Bożej sprawiedliwości” – pisze uznany amerykański kaznodzieja.

Trudno się z tym nie zgodzić. Bo choć spojrzenie na siebie w prawdzie nie jest z pewnością przyjemne, to jednak w centrum naszej troski nie jesteśmy my sami, ale zraniona miłość Boga, którą On nas obdarował.

Jeśli zatem rozprawiliśmy się z mitami, które krążą na temat rachunku sumienia, warto podać teraz kilka rad, za pomocą których możemy właściwie przygotować się do spowiedzi.

Rachunek sumienia. Jak to zrobić?

Wstępem oczywiście powinna być modlitwa: o światło Ducha Świętego, o odwagę i właściwe przygotowanie a także o dobrego spowiednika. Idąc dalej, powinniśmy spojrzeć na nasze życie pod kątem przykazania miłości Boga. „To jest klucz wszystkiego” – mówi ks. Grzegorz Bliźniak, założyciel Misjonarzy Bożego Miłosierdzia.

ZOBACZ KSIĄŻKI KS. GRZEGORZA BLIŹNIAKA!

„Pytamy więc siebie: czy kochałem Boga i czy żyłem tą miłością Bożą na co dzień... i tak poprzez kolejne pytania przechodzimy do szczegółowych problemów w swoim życiu. Później oczywiście jest kwestia mojej miłości bliźniego, która wynika z tego, że kocham Boga. A więc jak traktowałem swoich bliskich i innych ludzi wokół? Czy kochałem ich tak samo jak samego siebie? Czy chciałem dla nich takiego samego dobra? Za tymi głównymi pytaniami znów idą bardziej szczegółowe, dotyczące konkretnych problemów” – wskazuje ks. Bliźniak.

Duchowny i doświadczony spowiednik wskazuje, że najlepszym „pomocnikiem” w trakcie rachunku sumienia i całej spowiedzi jest Duch Święty. I to Jego wsparcie jest tutaj kluczowe. Dzięki Niemu powinniśmy z właściwej perspektywy spojrzeć na swoje życie.

Z czego trzeba się spowiadać?

 

To prozaiczne pytanie często okazuje się kłopotem, gdy musimy sobie na nie odpowiedzieć przed spowiedzią. Czy każdy, nawet drobny grzech, powinien zostać przez nas wyznany?

Ks. Bliźniak nie ma wątpliwości. „Spowiadamy się ze wszystkich grzechów, ale najważniejsze są grzechy ciężkie, bo to one są główną materią spowiedzi. A zatem musimy przywiązywać do nich wielką wagę” – mówi. Co to dokładnie oznacza?

 „Spowiadając się z ciężkich grzechów, powinniśmy podać ich liczbę, wszystkie okoliczności istotne z punktu widzenia ich popełnienia” – mówi ks. Bliźniak.

Istotne jest zatem, by grzechy nazywać konkretnie, znać ich liczbę oraz opisywać ewentualne wydarzenia, które mogły mieć na nie wpływ. Z pozoru może się to wydawać skomplikowane, jednak wcale takie nie jest. Warto bowiem zdać sobie sprawę z tego, co jest celem wypowiadania swoich grzechów: ksiądz musi dobrze zrozumieć, w jaki sposób złamaliśmy Boże przykazania.

„Okoliczności tego grzechu są o tyle ważne, że w grę może wchodzić korzystanie z określonych stron internetowych, poparcie dla tego zła ze strony otoczenia i tak dalej. Jeśli doszło do grzechu homoseksualnego, to penitent wyznaje: współżyłem z innym mężczyzną. Ale nie wdaje się w szczegóły, nie opisuje tego grzechu, bo nie chodzi o to, żeby czymkolwiek epatować, tylko żeby po prostu uczciwie i konkretnie powiedzieć o tym, które przykazanie i w jaki sposób zostało złamane. Podobnie jest ze zdradą małżeńską. Tu okoliczności są ważne, bo przecież mogło dojść do grzechu niewierności z panną, a mogło z mężatką. Mógł to być jeden raz, a może to być regularnie prowadzone tak zwane drugie życie. To są sprawy ważne, ale muszą być opisywane w konkretnym celu, bez zbędnego gadulstwa” – mówi ks. Bliźniak.

Ksiądz Bliźniak zauważa też, że do spowiedzi należy przystępować regularnie, ale niekoniecznie bardzo często. Zwykle raz lub dwa razy w miesiącu, chyba że w międzyczasie ciężko zgrzeszymy. Wówczas spowiedź jest obowiązkiem.

„Spowiedź ma nas uczynić lepszymi, ma nam umożliwić pracę nad sobą. Jeśli chodzę często do spowiedzi, a nie widzę u siebie poprawy, to znaczy, że coś jest nie tak” – zauważa ks. Bliźniak.

ZOBACZ KSIĄŻKI O SAKRAMENTACH ŚWIĘTYCH!

To ważna uwaga, bo są ludzie, którzy traktują spowiedź jak terapię. Ow- szem, ona pomaga nam też psychicznie, bo człowiek jest całością i to, co dzieje się w jego duszy, ma odzwierciedlenie także w kondycji ciała, ale jednak trzeba odróżnić spowiedź od terapii.

Nie biegamy do spowiedzi dwa razy w tygodniu, żeby się lepiej poczuć. Spowiedź ma nas uczynić lepszymi, ma nam umożliwić pracę nad sobą. Jeśli chodzę często do spowiedzi, a nie wi- dzę u siebie poprawy, to znaczy, że coś jest nie tak.