Fakt obecności „dwóch papieży” w Rzymie z pewnością zapisze się w historii Kościoła. Nadal jest on owiany tajemnicą. Śmierć Benedykta XVI nie zamyka sprawy, ale każe stawiać kolejne pytania. Dlaczego musiało dojść do takiej sytuacji? Czy stanie się ona precedensem? I co w związku z tym zagraża Kościołowi? Na to pytanie może odpowiedzieć nam wizja wielkiej mistyczki bł. Katarzyny Emmerich.
Przed 13 marca 2013 roku nigdy się nie zdarzyło w dwutysiącletniej historii Kościoła katolickiego, aby zgodnie urzędowało dwóch papieży, z których jeden byłby czynny, a drugi na emeryturze. Owszem, zdarzało się w przeszłości, że któryś papież zrzekł się swych obowiązków (każdy pamięta „słynne ustąpienie” Celestyna V z 1294 roku, o czym pisał Dante, lecz podobnych przypadków było przynajmniej pięć pomiędzy 235 a 1415 rokiem), doszło też do sytuacji, gdy było trzech papieży naraz. Niemniej w pierwszym przypadku Celestyn został unieszkodliwiony przez swojego następcę, Bonifacego VIII, i przetrzymywany aż do śmierci w zamku Fumone (Frosinone). W drugim zaś każdy swego oponenta nazywał „antypapieżem”, aż dopiero zdecydowane działania władców lub komisji kardynalskich, po dziesięcioleciach zażartych dyskusji, położyły kres niezgodzie.
KLKNIJ TUTAJ I CZYTAJ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „PROROCTWO O DWÓCH PAPIEŻACH”!
W naszych czasach możliwość złożenia „dymisji” przez któregokolwiek papieża była traktowana jako czysto akademicka hipoteza, choć kodeks prawa kanonicznego brał pod uwagę taką ewentualność: „Gdyby się zdarzyło, że biskup Rzymski zrzekłby się swego urzędu, to do ważności wymaga się, by zrzeczenie zostało dokonane w sposób wolny i było odpowiednio ujawnione; nie wymaga zaś niczyjego przyjęcia”.
W przeszłości rozważano taką możliwość, choćby wtedy, gdy Pius XII w trakcie trwania drugiej wojny światowej przygotował pismo pozostawiające kardynałom prawo do zwołania konklawe i wyboru nowego papieża, na wypadek gdyby Hitler miał go aresztować i uprowadzić poza mury Rzymu. Znane są też postanowienia podpisane przez Pawła VI i Jana Pawła II odpowiednio w 1965 i w 1989 roku, zawierające następującą deklarację: „W razie długiej i uznanej za nieuleczalną choroby, uniemożliwiającej mi w dostatecznym stopniu spełnianie apostolskiej powinności – jak i w przypadku, gdyby w podobny sposób stanęła mi na przeszkodzie jakakolwiek inna poważna i długotrwała przyczyna – zobowiązuję się do ustąpienia z mego świętego i kanonicznego urzędu, zarówno biskupa Rzymu, jak i głowy Kościoła katolickiego”.
Niemniej papież Wojtyła w 1994 roku dodał, pomimo wyżej przedstawionych powodów: „Uważam za moją wielką powinność sumienia spełnianie zadania, które na mnie nałożył Chrystus Pan, dopóty, dopóki w swych tajemniczych zamiarach Opatrzności uzna On za słuszne”.
Piorun uderza w Bazylikę
Gdy 25 września 2011 roku dziennikarz Antonio Socci jako pierwszy wyraził przypuszczenie, że papież Ratzinger zamierza opuścić urząd Piotrowy, dodając nazajutrz, iż „jego «zmęczenie» nie jest podyktowane przyczynami zdrowotnymi, a bierze się raczej z przygnębienia i utrapień dostarczanych mu ze strony tych, którzy powinni mu służyć oraz okazywać posłuch i wsparcie”, reakcją watykanistów i kościelnych dostojników było zdziwienie, o ile nie drwiny.
KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ KSIĄŻKĘ WATYKANISTY SAVERIO GAETY „PROROCTWO O DWÓCH PAPIEŻACH”!
Nikomu z nich nie przyszło do głowy potraktować na serio tego, co powiedział zaledwie rok wcześniej Benedykt XVI przeprowadzającemu z nim wywiad Peterowi Seewaldowi. Na pytanie, czy skandale związane z nadużyciami seksualnymi ze strony duchownych nie podsuwają mu myśli o ustąpieniu, odpowiedział: „Nie można uciekać, gdy coś poważnie zagraża. Dlatego na pewno nie jest to moment, aby ustępować. Właśnie w takich chwilach trzeba wytrwać i przetrzymać trudne sytuacje. Takie jest moje zdanie. Ustępować można w momencie spokojnym albo gdy już po prostu nie daje się rady. Nie można jednak w niebezpieczeństwie uciec i powiedzieć, aby kto inny się tym zajął.
11 lutego 2013 roku wiadomość o rezygnacji była jak „grom z jasnego nieba”, jak to ujął kard. Angelo Scola, dziekan kolegium kardynałów, co też tamtego wieczoru zostało wyraziście potwierdzone uderzeniem pioruna w kopułę bazyliki św. Piotra, utrwalonym na fotografii wykonanej przez Alessandra Di Meo z agencji ANSA7.
Rezygnacja z urzędu czy papiestwa?
Sam sposób rezygnacji nieżyjącego już papieża-emeryta do dzisiaj nie wydaje się jasny. Według słów kanonisty ks. Stefano Violego stanowczy akt złożony przez Benedykta XVI świadczy o tym, że był on „świadomy niezdolności do podołania powierzonemu mu urzędowi, oświadczył, że rezygnuje z ministerium”, a nie z papiestwa, w zgodzie z brzmieniem normy Bonifacego VIII. Nie z munus, jak podaje kanon 332 §2, lecz z ministerium lub, jak sprecyzuje podczas swej ostatniej audiencji, z «czynnego sprawowania urzędu»”.
Oto, z kolei co na ten temat powiedział abp Georg Gänswein, osobisty sekretarz papieża Ratzingera: „Od 11 lutego 2013 roku urząd papieski nie pozostaje w tym samym kształcie, co poprzednio. […] Wraz z wyborem jego następcy Franciszka 13 marca 2013 roku nie mamy dwóch papieży, ale de facto jeden urząd poszerzony o element aktywny i element kontemplatywny. Z tej przyczyny Benedykt XVI nie wyrzekł się ani imienia, ani białej sutanny. Dlatego też właściwym sposobem zwracania się do niego jest: «Wasza Świątobliwość». Z tego też powodu nie wycofał się do jakiegoś odosobnionego klasztoru, lecz pozostał wewnątrz Watykanu, usunął się tylko na bok, by uczynić miejsce swemu następcy”.
W każdym razie, po wyborze Franciszka i powrocie do Watykanu Benedykta XVI, współistnienie dwóch postaci w bieli nie tylko podczas prywatnych spotkań, lecz także publicznych ceremonii stało się już niejako czymś normalnym, prowokując nieraz nadzwyczajne sytuacje. Było tak niemal do końca życia papieża-emeryta, który przez niemal cały czas pozostawał aktywny w sferze publicznej. Zmieniło się to w ostatnich miesiącach jego życia, gdy zdrowie faktycznie nie pozwalało mu na dalsze zaangażowanie.
Dwóch papieży i dwa Kościoły
W istocie, już przed dwoma wiekami widziano jak gdyby fotografię dwóch papieży w Watykanie. Jedną z osób, która zetknęła się z taką sytuacją, była znana mistyczka, beatyfikowana przez Jana Pawła II 3 października 2004 roku. Mam tu na myśli Katarzynę Emmerich, żyjącą w Niemczech w latach 1774–1824.
Jej wizje, zebrane i spisane przez niemieckiego poetę Klemensa Brentano, spotkały się z uznaniem biskupa Limburga Petera Josepha Bluma. Co takiego widziała bł. Katarzyna? Pomiędzy godziną dwudziestą trzecią 12 maja a trzecią w nocy 13 maja 1820 roku ujrzała „cudowny obraz dwóch kościołów i dwóch papieży”. Tu, jak i przy innych okazjach, to, co wizjonerka dostrzegała oczami i w umyśle, wyglądało na połączenie dawnego z tym, co aktualne, i tym, co ma się zdarzyć w przyszłości, lecz bez jakiejkolwiek ciągłości między nimi. Tym razem wizja oscylowała przede wszystkim pomiędzy epoką papieża Bonifacego IV (608–615), który uzyskał od bizantyjskiego cesarza Fokasa zgodę na przekształcenie pogańskiej świątyni Panteonu w miejsce chrześcijańskiego kultu, a czasami papieża Piusa VII (1800–1823), w których wizjonerka zobaczyła powstanie w Rzymie mrocznego kościoła przeciwstawiającego się Kościołowi katolickiemu. Oto niepokojący opis Katarzyny Emmerich:
„Był umieszczony wewnątrz rozległej starożytnej budowli przypominającej siedzibę rady miejskiej. Na zewnątrz były kolumny. Nie dostrzegłam w tym kościele ołtarza ani żadnych świętych przedmiotów. Widziałam jedynie ławki i mównicę w środku. Przemawiano tylko i śpiewano. Nie było niczego więcej. W środku przebywało niewiele osób. Zobaczyłam ponadto szczególną scenę. Każdy z uczestników ściągał z szyi jakiegoś idola, trzymał go przed sobą i podziwiał. Wyglądało to tak, jakby każdy z nich wydobywał z serca swą namiętność w postaci czarnej chmurki, ta zaś, wydobyta na zewnątrz, przyjmowała określony kształt. Było tam wiele postaci ludzkich i zwierzęcych. […] Całe pomieszczenie było ciemne i czarne, zaś wszystko, co się tam działo, było ciemnością i mrokiem. Ukazało mi się również porównanie między tym a tamtym papieżem oraz między tą a tamtą świątynią. Choć pogubiłam się w liczbach, to jednak powiedziano mi i pokazano pierwszego papieża ubogiego, gdy chodzi o liczbę wiernych i ilość środków, lecz mocnego duchem. Wywracał on wiele idoli (i znałam ich liczbę) i wiele fałszywych kultów, gromadząc ludzi wokół prawdziwego i jedynego kultu. Tymczasem dla odmiany ów drugi papież był mocny liczbą wiernych, lecz słaby duchem, pozwalając, by jedyny i prawdziwy Bóg oraz jedyny i prawdziwy kult przemieniły się w mnogość idoli i wielość fałszywych kultów. Godził się przy tym na wzniesienie owej fałszywej świątyni”.
WIĘCEJ PROROCTW NA TEMAT DWÓCH PAPIEŻY ZNAJDZIESZ W KSIĄŻCE WATYKANISTY SAVERIO GAETY. KLIKNIJ TUTAJ!
W tym momencie wizja rozciąga się na przyszłość: „Zobaczyłam także, jak złe skutki przyniósł ów pseudo -Kościół. Widziałam, jak rośnie, i widziałam wielu wszelkiego rodzaju heretyków udających się do Rzymu i tam osiadających. […] Widziałam, jak w duchownych nabrzmiewa miałkość i słabość. Widziałam, jak nieustannie narastała ciemność. Następnie moja wizja rozszerzyła się na wszystkie strony. Zobaczyłam na każdym miejscu katolickie wspólnoty uciskane i prześladowane, którym zabraniano się rozwijać. Były oblegane i osaczane. Widziałam też wiele kościołów zamykanych w różnych miejscach. Zobaczyłam, jak rodzi się i wylewa wszędzie wiele nieszczęść. Zobaczyłam wojnę i przelew krwi. Zobaczyłam też nadciągający z impetem okrutny i mroczny lud, choć nie trwało to długo. I znowu zobaczyłam, jak miał zostać zburzony, według planu przyjętego i rozwiniętego w tajnych stowarzyszeniach, kościół św. Piotra. Miał być dodatkowo zdemolowany przez napaści i nawałnice. Jednakże dostrzegłam także pośród wielkiej nędzy nadchodzącą znienacka pomoc i ocalenie. Ujrzałam na nowo Najświętszą Maryję Dziewicę na wierzchołku kościoła z rozciągniętym płaszczem. Gdy dotarłam do tego momentu widzenia, nie zobaczyłam więcej obecnego papieża. Za to ujrzałam tego następnego. Był, owszem, łagodny, ale i bardzo surowy. Potrafił przygarnąć dobrych duchownych, a złych oddalić. Zobaczyłam, jak wszystko się odnawia, a także nowy kościół rosnący ku niebu”.
Początek kryzysu czy koniec?
Czy rezygnacja Benedykta XVI otworzyła nowy rozdział w Kościele, który wprowadza nas w epokę jeszcze większych niepokojów i chaosu? To, w jaki sposób tamto wydarzenie wpłynie na losy Kościoła zobaczymy już zapewne w najbliższych latach. Nie brakuje bowiem głosów, że posługa nieżyjącego już papieża-emeryta zahamowała wiele zmian w Kościele, jak chociażby groźbę dekonstrukcji kapłaństwa, którą usiłowano przeprowadzić w ekspresowym tempie w trakcie tzw. synodu amazońskiego. Obecnie pewne jest jedno: w ostatnich latach mocno podupadł i tak słabnący już autorytet papieża. Niewykluczone przy tym, że być może jest to proces, który choć pogłębia dzisiaj kryzys instytucji Kościoła, zwiastuje zarazem Jego rychłą odnowę.
WIĘCEJ CZYTAJ W KSIĄŻCE SAVERIO GAETY „PROROCTWO O DWÓCH PAPIEŻACH”!