Wiele mówi się dzisiaj o dobroci św. Franciszka i jego umiłowaniu do ubóstwa i przyrody. Jednak ów wielki święty był przede wszystkim wielkim wojownikiem, toczącym z szatanem zażarte boje. Oto jak wyglądały te konfrontacje.
Podjęta za czasów św. Dominika Odnowa Kościoła, która miała pokrzyżować plany nieprzyjaciela, była zbyt wielkim wyzwaniem dla jednego człowieka i jego zwolenników, bez względu na ich liczbę i odnoszone zwycięstwa. Boski Dowódca powołał więc jeszcze jednego generała, by poprowadził do walki kolejny oddział żołnierzy. Nazywał się Franciszek di Bernardone i był najbarwniejszą postacią spośród wszystkich wojowników w historii Kościoła.
Urodzony w Asyżu we Włoszech zaledwie jedenaście lat po Dominiku, Franciszek był synem zamożnego handlarza jedwabiu. W młodości beztroski i ekstrawagancki,
poszukiwał przyjemności i chwały. Był czarujący, szarmancki, przystojny, uprzejmy i uwielbiany przez młodych arystokratów w mieście.
W wieku około dwudziestu lat Franciszek wyruszył wraz z żołnierzami ze swojego rodzinnego miasta na bitwę z oddziałami przeciwników z Perugii. Asyż przegrał starcie, a Franciszek został wzięty do niewoli na ponad rok. Po uwolnieniu przez pewien czas chorował i zaczął rozmyślać nad swoim dotychczasowym stylem życia.
Mimo to po powrocie do zdrowia postanowił poświęcić się karierze wojskowej. W 1205 roku wrócił na pole bitwy, ale dwa sny w końcu przekonały go, że walczy w niewłaściwej wojnie. Chrystus wzywał go do swojej armii – do starcia z odwiecznym wrogiem.
Obecnie święty Franciszek często przedstawiany jest jako dobrotliwy biedaczyna. Niewielu zdaje sobie sprawę, że był przede wszystkim wielkim duchowym wojownikiem, który z pomocą Boża odważnie stawiał czoła siłom piekielnym.
Gorzkie stanie się słodkie
Po okresie niepewności Franciszek zaczął poszukiwać Bożej woli w swoim życiu, poszcząc i oddając się modlitwie.
Tymczasem piekielny wróg usiłował go powstrzymać, uciekając się do złośliwego podstępu. Pewnego dnia, gdy młodzieniec modlił się o rozeznanie powołania, diabeł skierował jego myśli na mieszkającą nieopodal kobietę, cierpiącą na poważną deformację ciała. Zagroził, że jeśli Franciszek nie przestanie dociekać Bożej woli, zostanie podobnie oszpecony.
WIĘCEJ CZYTAJ W KSIĄŻCE „ŚWIĘCI, KTÓRZY ZWYCIĘŻYLI SZATANA”. KLIKNIJ TUTAJ!
Młodzieniec usłyszał jednak jasny wewnętrzny głos Boga: „Franciszku, to wszystko, co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, zamień na umiłowanie spraw duchowych.
Wzgardź samym sobą. Jeśli tak postąpisz, to, co jest dla ciebie gorzkie, stanie się słodkie”.
Niedługo potem Franciszek przeżył słynne spotkanie z trędowatym, które odmieniło jego życie. Szczegóły dalszych wydarzeń są powszechnie znane; w ich efekcie młody człowiek postanowił żyć w ubóstwie i głosić Ewangelię swojego nowego Dowódcy. Zyskawszy licznych zwolenników, w 1209 roku założył Zakon Braci Mniejszych (franciszkanów).
Pole bitwy
Pierwsze zwycięskie bitwy Franciszek stoczył we własnym sercu. Wróg ludzkich dusz próbował przeróżnych taktyk, by zachwiać jego wiarą. Za każdym razem jednak Bóg udzielał młodzieńcowi łaski, by pozostał nieugięty.
Diabeł często usiłował zaszczepić we Franciszku lęk przed podłą piekielną mocą. Poszukując odosobnionego miejsca na nocną modlitwę, zakonnik czasami znajdował pusty kościół lub inne opuszczone miejsce. W ciemności i ciszy nieprzyjaciel atakował go przygnębiającymi, a nawet przerażającymi myślami.
ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIĘCI, KTÓRZY ZWYCIĘŻYLI SZATANA”!
Jak napisał później jeden z jego współbraci, Franciszek w samotności „toczył walkę wręcz z diabłem”. Szturm wroga nie ograniczał się bowiem tylko do wzbudzania lęku, lecz również do fizycznych zagrożeń. Czasami ściany budynku, w którym zakonnik się modlił, zaczynały się walić.
Franciszek pozostawał jednak niewzruszony, mimo że stawiał czoła tym atakom zupełnie sam. Jak pisał Tomasz z Celano: „Wszakże mężny rycerz Boga wiedział, że Pan jego wszędzie wszystko może, dlatego nie poddawał się obawom, ale mówił w swym sercu: «O złośliwcze, nie możesz tu bardziej nacierać na mnie orężem twej złości, aniżeli gdybyśmy byli na miejscu publicznym wobec wszystkich»”.
Pokusy do nieczystości
Kolejny atak nastąpił w pustelni w Sartiano. Pewnej nocy, gdy zakonnik modlił się w celi, diabeł zawołał do niego: „Franciszku, Franciszku, Franciszku!”. Święty odparł: „Czego chcesz?”.
„Nie ma na świecie takiego grzesznika, któremu Bóg nie wybaczy, jeśli odwróci się od grzechu. Ale jeżeli ktoś poprzez ciężką pokutę sam pozbawi się życia, nigdy nie dostąpi wiecznego miłosierdzia”.
Bóg momentalnie wyjawił Franciszkowi strategię wroga: diabeł usiłował skłonić mnicha do duchowej bylejakości. Poniósł jednak klęskę. Widząc, że ta subtelna próba ukrycia swych zamiarów nie przyniosła efektów, Szatan spróbował innego podejścia.
Tym razem przypuścił bezpośredni atak w postaci pokusy żądzy. Jednak również na próżno. Święty, który zdemaskował przebiegłość duchowego podstępu, nie dał się łatwo zwieść ciału.
Diabeł postawił Franciszka przed silną pokusą wiodącą do nieczystości. Zakonnik zdjął habit i zaczął się biczować sznurem, pokusa jednak nie chciała go opuścić. Wyszedł więc na zewnątrz – a był środek zimy – i przeszedł nago przez ogród, by rzucić się w głęboki śnieg. Następnie zebrał go w garście i ulepił siedem śnieżnych kul, które położył przed sobą.
„Spójrz!” – krzyknął. „Ta duża to twoja żona. Te cztery to twoi dwaj synowie i dwie córki. Pozostałe dwie to służący, których musiałeś zatrudnić, by się nimi zajmowali. Prędko, znajdź dla nich ubrania, bo umierają z zimna! Jeśli jednak przytłaczają cię troski o zapewnienie im bytu, może powinieneś wrócić do gorliwej służby Bogu jako zakonnik, gdzie musisz służyć tylko Jemu!”.
Diabeł zobaczył, że nie zdoła wygrać. Odszedł więc sfrustrowany, a Franciszek wrócił do swojej celi, wychwalając Boga.
Troska o braci
Franciszek miał więcej zmartwień niż tylko osobiste ataki diabła. Bóg powierzył mu trzodę, o którą święty musiał się troszczyć – mężczyzn, którzy poszli za nim i wstąpili do jego zakonu. A duchowa wojna, w którą zaangażował się Franciszek, pochłonęła również jego współbraci.
KLIKNIJ TUTAJ I CZYTAJ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIĘCI, KTÓRZY ZWYCIĘŻYLI SZATANA”
Czasami święty na własne oczy widział, jak złe duchy napastowały zakonników albo dosiadały ich pleców. W odpowiedzi na jego modlitwy Bóg zawsze uwalniał mężczyzn. Pewnej nocy, kiedy mnich żarliwie modlił się w Porcjunkuli, Bóg ukazał mu, że kaplica jest oblężona przez armię demonów. Bracia byli jednak tak silni w swej świętości, że nieczyste duchy nie mogły wejść do środka.
Demony nie dawały jednak za wygraną. Jeden z zakonników, sprowokowany przez współbrata do gniewu i zniecierpliwienia, zastanawiał się, jak mógłby fałszywie go oskarżyć, żeby się na nim zemścić. W ten sposób dał wrogowi okazję, by wedrzeć się do środka.
W tym samym momencie na oczach Franciszka pierwszy demon wszedł i skoczył na kark jego współbrata, niczym zwycięski zapaśnik atakujący przegranego. Święty,
wystraszony widokiem wilka atakującego jedną z jego owiec, przywołał do siebie zakonnika. Ten posłusznie przybiegł. Franciszek kazał mu natychmiast wyjawić trującą nienawiść do bliźniego, którą ten w sobie dusił i przez którą stał się podatny na ataki wroga. Brat był przerażony, gdy zdał sobie sprawę, że Franciszek przejrzał jego myśli, ale gorliwie się wyspowiadał.
Kiedy przyznał się do winy, poprosił o wybaczenie i otrzymał pokutę, grzech został mu odpuszczony. W tym momencie Franciszek zobaczył ulatującego demona. Penitent podziękował Bogu i Franciszkowi i przez resztę życia trwał w świętości.
Uniknąć próżności
Któregoś razu Franciszek głosił kazania w fortecy w San Gemini w diecezji Narni. Pewien religijny, bogobojny człowiek z miasteczka gościł go razem z trzema współbraćmi w swoim domu na posiłku. Mężczyzna był bardzo przytłoczony stanem swojej żony: kobieta była dręczona przez demona i wiedziało o tym całe miasto.
Gospodarz poprosił Franciszka o wypędzenie złego ducha, ponieważ wierzył, że dzięki zasługom świętego jego żona może zostać uwolniona. Ale zakonnik się zawahał. Obawiał się, że jeśli postąpi w ten sposób, zyska sławę wśród ludzi.
Wreszcie jednak, poruszony współczuciem dla kobiety, uznał, że jej uwolnienie przyniesie Bogu chwałę – przystał więc na gorące prośby ludzi. Powiedział swoim trzem współbraciom, by razem z nim stanęli na modlitwie w czterech kątach domu i w ten sposób otoczyli diabła. Być może postąpił tak po to, by podkreślić, że Bóg odpowiada nie tylko na jego modlitwy, lecz także na prośby innych.
Kiedy Franciszek skończył się modlić, podszedł do kobiety, przepełniony mocą Ducha Świętego. Ta straszliwie płakała, okrutnie udręczona. Święty powiedział: „W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez posłuszeństwo nakazuję ci, szatanie, abyś wyszedł z niej i abyś nie śmiał więcej jej wadzić”.
Ledwie skończył wypowiadać te słowa, demon z dzikim rykiem opuścił jej ciało. Z początku święty sądził, że to jakaś diabelska sztuczka, że Szatan tak szybko i bez oporu go usłuchał, a kobieta została uleczona. Jednak kiedy opuścił dom, zrobiło mu się wstyd. Zdał sobie sprawę, że nie powinien nigdy się martwić, że mógłby unieść się pychą z powodu przepędzenia złego ducha. Bóg dał mu jasno do zrozumienia, że to Jego moc dokonała tego cudu, a Franciszek był jedynie Jego instrumentem.