To tam – w Medjugorje – ich życie całkowicie się odmieniło. Co wstrząsającego zobaczyli? Jak bardzo Królowa Pokoju poruszyła ich dusze i serca? Oto niezwykłe świadectwa kapłanów, którzy byli w Medjugorje.
I
Cud słońca
Ks. Rick Wendell, zanim został kapłanem, prowadził wyjątkowo wyzwolony styl życia. Uwielbiał ryzyko i mocne doświadczenia. Nie potrafił wyobrazić sobie dnia bez zastrzyku adrenaliny. Ekstremalna jazda na rowerze, ryzykowne prowadzenie samochodu a wreszcie używki i wciągające nocne życie – to wszystko, co Rick naprawdę kochał. A przynajmniej tak sądził.
Od Kościoła trzymał się daleka. Zdarzało się, że sporadycznie pojawiał się na Mszy Świętej, ale kiedy udało mu się osiągnąć sukces w biznesie, niemal zupełnie zapomniał, że Bóg kiedykolwiek był obecny w jego życiu.
I kiedy Rickowi wydawało się, że ma wszystko, poczuł, co to znaczy dotknąć stopami dna. Najpierw rozwiedli się jego rodzice, później niemal otarł się o śmierć. Niespodziewanie utracił przytomność. Walka o jego życie trwała długo. Jak relacjonował, na chwilę „znalazł się po tamtej stronie”. „Nagle jakby z oddali, a jednocześnie z bliska, ujrzałem światło. Nie wiem, czy to ja poszedłem w jego kierunku, czy to ono zbliżyło się do mnie, ponieważ odległość, czas i przestrzeń nie dotyczyły tego, czego doświadczałem. Światło po prostu tam było. Chwilę później znalazłem się pośród tego światła. Intuicja mi podpowiadała, że przebywam w obecności Boga” – opowiada po latach.
Rick wreszcie odzyskał przytomność. Jego nagłe przebudzenie zaskoczyło ratujących go lekarzy. Lada moment mieli bowiem zrezygnować z reanimacji i stwierdzić zgon. Tamten moment zmienił nastawienia Ricka do Boga. Jak sam twierdzi, właśnie wówczas doświadczył Bożej Miłości. „Trwałem otoczony miłością tak silną, że nic innego się dla mnie nie liczyło… Niczego innego nie potrzebowałem. Miłość ta była całkowitym spełnieniem na każdym poziomie. Tej miłości od zawsze szukałem, ale nie mogłem jej znaleźć. Od tej miłości nie chciałem się oddzielać” – wspomina.
Niedługo potem, gdy Rick planował ślub ze swoją narzeczoną, w ręce wpadło mu pismo o objawieniach w Medjugorje. Z czystej ciekawości zapragnął odwiedzić to miejsce. Nie spodziewał się, że właśnie tam jego życie kolejny raz całkowicie się odmieni.
POZNAJ MOCNE ŚWIADECTWA DZIAŁANIA MARYI W MEDJUGORJE! ZOBACZ WIĘCEJ!
Rick udał się do miejsca objawień Królowej Pokoju wraz z matką. Prawdziwej przemiany doświadczył w trakcie cudu słońca. Trwało objawienie Maryi, gdy Rick wraz z innymi pielgrzymami obserwował słońce, mieniące się paletą kolorów. Ale w jednej chwili został jakby porażony wewnętrznie. Ujrzał bowiem całe swoje dotychczasowe życie, pełne grzechów.
„W momencie, kiedy stanąłem dokładnie na wysokości tabernakulum, zobaczyłem wszystkie grzechy swego życia, aż do chwili obecnej. To było oświecenie, doświadczenie bliższe i wyraźniejsze niż na filmie, bardziej rzeczywiste niż obraz trójwymiarowy. Czułem, że Bóg jest gdzieś za moimi plecami i widzi wszystko. Z przerażeniem odkryłem konsekwencje swoich grzechów, zrozumiałem, że moje uczynki i zaniedbania to coś o wiele więcej niż pojedyncze sytuacje, że wywierają one wpływ na wydarzenia w każdym czasie i w wieczności. Nie sądziłem, że ludzie są w taki sposób ze sobą powiązani” – opowiada Rick.
Tamte minuty bardzo nim wstrząsnęły. Niedługo potem – w trakcie tej samej pielgrzymki – Bóg wezwał go do kapłaństwa. Do dziś twierdzi, że widział wówczas Chrystusa dokładnie tak, jak widzi się drugiego człowieka. I to wprost z Jego ust padły słowa prośby, by został księdzem. Dla Ricka oznaczało to prawdziwe trzęsienie ziemi. Niebawem bowiem miał zawrzeć związek małżeński i stworzyć prawdziwą rodzinę, której pragnął. Mimo obaw, zdecydował się zostać kapłanem.
Historia ks. Ricka to dowód, że nawrócenie często przychodzi wtedy, gdy w naszym życiu pojawia się całkowita pustka i dominuje je brak nadziei. Wówczas nawet kilka chwil może nas zaprowadzić do Boga. Niemniej mocne jest świadectwo innego kapłana, który podczas spowiedzi w Medjugorje doświadczył równie niezwykłego działania łaski.
II
Cudowne uzdrowienia
Ks. Michael Lightner, kiedy przypomina sobie, co wyprawiał zanim pojechał do Medjugorje, nie ma wątpliwości, że to cud, iż jest dzisiaj kapłanem Jezusa Chrystusa. Jako nastolatek hołdował zasadzie „róbta co chceta”. Dał się ponieść życiu bez zobowiązań. Co weekend imprezował i choć grał ambitnie w hokeja, nie stronił od używek, w tym narkotyków.
Mimo, że jego rodzice żyli blisko Kościoła, on sam szybko przestał chodzić do świątyni. Pewnego razu jednak wpadł: mama odkryła u niego marihuanę. I postawiła sprawę jasno: pojedziesz ze mną do Medjugorje.
Michael dał się przekonać mamie bez entuzjazmu. Podróż ze Stanów Zjednoczonych do miejsca objawień Królowej Pokoju zajęła im 27 godzin. Dla przyzwyczajonego do wygód i imprezowego stylu życia Michaela był to prawdziwy koszmar. „Nim zapadliśmy w długi i głęboki sen – wspomina – mama spojrzała na mnie i powiedziała z powagą: – Proszę cię tylko o jedno podczas pobytu tutaj: idź do spowiedzi. Jeśli nie dla siebie, to chociaż dla mnie. Odpowiedziałem, że pójdę”.
Obiecawszy spowiedź, Michael faktycznie udał się na drugi dzień do kościoła pw. Św. Jakuba. Po drodze, postawił Bogu „warunek”: jeśli istniejesz, daj mi na tej pielgrzymce znak, że jesteś”. Nie spodziewał się, że zbliżająca się spowiedź miała stać się takim przełomem. Był tym bardziej zaskoczony, że od lat nie klękał przy kratkach konfesjonału i nie znał formułek, używanych podczas sakramentu pokuty. Grzechy wyznawał przez ponad pół godziny. Gdy kapłan go rozgrzeszył, doświadczył czegoś niezwykłego.
„Słysząc te słowa, poczułem obok siebie fizyczną Obecność. – wspomina Michael – Nagle moje ciało od kolan wzwyż przechyliło się do tyłu o trzydzieści stopni. Uderzyłem głową w ścianę za mną, a łydki i stopy wbijały mi się w podłoże. Miałem prawie dwa metry wzrostu, ważyłem jakieś sto pięćdziesiąt kilogramów, podnosiłem z przysiadu ponad dwieście siedemdziesiąt kilogramów i wyciskałem sto osiemdziesiąt w pozycji leżącej, a nie byłem w stanie się poruszyć, nawet o milimetr. Poczułem silny ból w klatce piersiowej, jakby przebijano mi bok włócznią. Doświadczałem ogromnego wewnętrznego cierpienia. Krzycząc na głos w agonii, poczułem, jakby ktoś wyjął ze mnie włócznię, a wraz z nią moje grzechy. Kilka sekund później moje ciało i duszę ogarnęło uczucie ulgi, paraliż mnie opuścił. Mój Boże – powiedziałem do siebie. – On istnieje. Oszołomiony wyszedłem z kościoła”.
To był moment, w którym Michael wrócił do Chrystusa. Powołanie do kapłaństwa zakiełkowało w nim wyraźniej podczas kolejnej pielgrzymki do Medjugorje. Stał się wtedy świadkiem modlitwy nad sparaliżowaną kobietą. Modlił się w duchu o zdrowie dla niej, gdy usłyszał wewnętrzny głos, że jeśli pragnie jej uzdrowienia musi zadeklarować gotowość przyjęcia sakramentu kapłaństwa. Przerażony przytaknął w duchu. I wtedy chora odzyskała władze w nogach. Zaczęła chodzić.
Michael buntował się jeszcze przeciwko powołaniu. Wiedział, że musi zrezygnować z kariery hokeisty a przyjaźń z wieloma osobami zostanie wystawiona na próbę. Mimo to utwierdził się w przekonaniu i w 2005 roku przyjął święcenia kapłańskie.