„Nadeszła wreszcie chwila tak uroczysta dla całego świata, chwila Zmartwychwstania Zbawiciela. Ujrzałam Najświętszą Duszę Jezusa, unoszącą się nad grotą między dwoma Aniołami z hufców wojowniczych, otoczoną zastępem zjawisk świetlanych” – zapisała bł. Katarzyna Emmerich.
Bez świadków
Wszyscy widzieli jak umarł, nikt nie wie jak zmartwychwstał. Tę najważniejszą w dziejach świata chwilę Bóg zarezerwował tylko dla siebie, nie było świadków Zmartwychwstania. Ludzie widzieli jak płakał, cierpiał, krwawił, jak odzierano go z szat, jak jęczał z bólu i konał z braku powietrza. Ci, którzy byli blisko widzieli wszystko, każdy spazm jego ciała, pękające żyły i broczące rany – ale nie widzieli w jaki sposób pokonywał śmierć. Jak to się stało, że Jego ciału wróciło krążenie, bicie serca, ciepło dłoni i sprężystość mięśni? We wnętrzu grobu Bóg wszedł w ciemność śmierci, pobył w niej i… wrócił, z rozświetlonymi blaskiem ranami po Męce. Cały wszechświat wstrzymał oddech. Ta chwila była i jest tak ważna w dziejach ludzkości, że co jakiś czas Bóg dzieli się nią ze swoimi przyjaciółmi, mistykami, korzy są zdolni wejść w tajemnice Serca Boga. Jedną z osób, która widziała zmartwychwstanie Jezusa właśnie bł. Anna Katarzyna Emmerich, niemiecka mistyczka, stygmatyczka i wizjonerka.
Najpierw Dusza
Święty Grzegorz w homilii wygłoszonej z okazji Triduum Paschalnego (ok. 380 r.) dowodzi, że śmierć Jezusa jest tym samym, czym śmierć każdego człowieka: rozdzieleniem duszy i ciała, a nie Bóstwa i człowieczeństwa. W chwili Zmartwychwstania Jezusa dokonuje się ponowne połączenie: Dusza wraca do Ciała, Jezus – sam, swoją wszechmocą – dokonuje tego powrotu. Nie zostaje wskrzeszony, On powstaje z martwych.
Błogosławiona Katarzyna widziała to tak:
„Nadeszła wreszcie chwila tak uroczysta dla całego świata, chwila Zmartwychwstania Zbawiciela. Ujrzałam Najświętszą Duszę Jezusa, unoszącą się nad grotą między dwoma Aniołami z hufców wojowniczych, otoczoną zastępem zjawisk świetlanych. Przeniknąwszy skałę, spuściła się Dusza na Święte Zwłoki i pochyliwszy się niejako nad nimi, stopiła się z nimi w jedną całość. W tej chwili widać było przez przykrycia, że członki się poruszają, a oto z boku, z pośród całunów, ukazało się jasne, żywe Ciało Pana, z Duszą i z Bóstwem złączone; zdawało się, że wychodzi z Rany Boku Prawego, co przywiodło mi na myśl Ewę, powstałą z boku Adama. Wszystko dokoła otoczone było blaskiem”.
Szatan jeszcze walczy
Ale szatan był blisko, nie wiedział co może się stać, ale nie zamierzał dać się pokonać zamordowanemu Bogu. Emmerich pisze: „W tym samym czasie miałam widzenie, jakoby z głębokości gdzieś spod Grobu wychylił się ogromny smok z ludzką twarzą. Miotając na wszystkie strony wężowatym ogonem, zwrócił zjadliwie swą paszczę ku Panu a Zmartwychwstały Odkupiciel stanął mu na głowę i cienkim, białym drzewcem chorągiewki, którą trzymał w Ręce, uderzył go trzykroć po ogonie”. Ta przerażająca scena miała ciąg dalszy. Zmartwychwstały Jezus raz po raz uderzał diabła. „Potwór za każdym uderzeniem kurczył się coraz bardziej niknął w oczach tak, że wnet tylko głowę było mu widać, a i ta wkrótce zapadła się w ziemię i tylko dojrzeć było można jego twarz ludzką. Podobnego węża widziałam czyhającego w zasadzce przy Poczęciu Jezusa. Naturą swą przypominał mi ten potwór owego węża w Raju i sadzę, że to widzenie odnosi się do słów obietnicy: „Nasienie niewiasty zetrze głowę węża”. Całość zdawała mi się być tylko znakiem widzialnym tryumfu nad śmiercią; w chwili bowiem tego widzenia zniknął mi z oczu Grób Jezusa, a widziałam tylko Pana, depczącego głowę smoka” – relacjonowała bł. Katarzyna.
Kto odsunął kamień?
Z wizji bł. Katarzyny wynika, że Aniołowie czekali na najmniejsze poruszenie w grobie Jezusa, byli blisko. Chrystus pokonywał śmierć, łączył swoją Duszę z Ciałem, ostatecznie pokonał szatana, ale to mieszkańcy nieba zajęli się głazem zasuniętym na wejściu do grobu. „Ujrzałam Zbawiciela w chwale świetlistej, jak przeniknąwszy skaliste sklepienie uniósł się ponad grotę. Ziemia zadrżała w posadach, a równocześnie spłynął z nieba na grób, jak błyskawica, Anioł w postaci wojownika, odwalił kamień na prawą stronę i usiadł na nim. Wstrząśnięcie ziemi było tak silne, że aż kagańce zachwiały się, migocąc żywym płomieniem. Strażnicy, ogłuszeni, padli na ziemię, zesztywniani, i pokurczeni, leżeli jak martwi” – zeznawała mistyczka. Poznała też imię jednego ze strażników: „Kassius widział wprawdzie blask wkoło Świętego Grobu, widział, jak Anioł odwalił kamień i usiadł na nim, ale nie widział samego Zmartwychwstałego Zbawiciela. Oprzytomniawszy szybko, przystąpił do Grobu i dotknął rękami próżnych już Całunów, potem pozostał jeszcze chwilę w pobliżu, pragnąc gorąco być świadkiem jakiego nowego, cudownego zjawiska” – pisała.
Spotkanie z Matką
Kto pierwszy widział Zmartwychwstałego? Żołnierze, Maria Magdalena, Apostołowie? Błogosławiona Katarzyna potwierdza to, w co Kościół intuicyjnie wierzył, na co wskazywali Ojcowie Kościoła, choć ewangelie na ten temat milczą. Jezus najpierw spotkał się z Matką. Ani On, ani Ona nie potrzebowali specjalnych warunków, aby się zobaczyć. Imperatywem była Ich wzajemna miłość…A Jezus jakby się spieszył, jakby nadrabiał te „przespane” kilka godzin w ciemności śmierci. Katarzyna pisze: „W tej samej chwili, gdy ziemia zadrżała i Anioł spuścił się z Nieba pojawił się już Jezus Matce Swojej najświętszej obok Kalwarii. Piękny był nad wyraz i majestatyczny, a blask bił od Niego. Okrywała Go na kształt szerokiego płaszcza suknia fałdzista, koloru blado niebieskiego, połyskująca podobnie jak dym w świetle słonecznym; gdy szedł, powiewały za Nim fałdy sukni w powietrzu. Na Rękach i Nogach znać było błyszcząco Rany tak rozwarto, że np. w Rany u Rąk można było włożyć palec. Brzegi Ran biegły liniami na kształt trzech równoramiennych trójkątów, zbiegających się wierzchołkami w jednym punkcie środkowym. Od środka Rąk biegły ku palcom promienie. Tak stanął Jezus przed Swą Matką, otoczony duszami praojców; te ostatnie oddały pokłon Najświętszej Maryi Pannie, a Jezus mówił coś do Niej o widzeniu powtórnym i pokazał Jej Swe Rany. Maryja pochyliła się ku ziemi, by ucałować Stopy Jego, a wtedy Jezus ujął Ją za Rękę, podniósł Ją i zaraz zniknął”.
Agnieszka Bugała