„Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” – mówi Chrystus na kartach Ewangelii. Czy zatem wielokrotne wołanie Maryi o pokój nie kłóci się ze słowami Naszego Pana? Czym jest pokój, którego pragnie niebo? Czy wezwanie, jakie dobiega naszych uszu z Fatimy lub Medjugorje to apel o zażegnanie konfliktów czy też powołanie do czegoś więcej?
Chrześcijaństwo wcale nie jest religią pacyfistyczną. Chrystus od początku wskazywał na konflikt, jaki jest wpisany w naszą wiarę, stosując wyrazisty i mocny język. To nie tylko słowa o niosącym podział mieczu, ale także ogniu, o którego rozpaleniu Pan Jezus mówił bardzo dosadnie. Rzucił go przecież na ziemię właśnie po to, by strawił grzech i wzniósł nasze serca ku zbawieniu. To płomień łaski, gotowej brutalnie rozprawić się z tym, co jest w nas przyczyną zła.
Nie jest przypadkiem, że nasze życie jest duchową walką. Każdy, kto ten fakt lekceważy, raczej nie może spodziewać się rozkwitu owoców wiary w swoim życiu. Królestwo Boże nie jest przecież z tego świata, a każdy, kto pragnie żyć Nim tutaj, na ziemi, skazany jest na wieczny konflikt. Nie tylko z bliźnimi, ale też z samym sobą, na co wskazywał doświadczony w kosztowaniu dóbr ziemskich św. Augustyn.
Jak zatem w tym kontekście rozumieć liczne objawienia Maryjne, w których Matka Chrystusa wzywa do modlitwy o pokój, ukazując nam i przepowiadając równocześnie okrutne wojny? Te wizje i wezwania nasilają w XX wieku. Kierunek wyznaczyły objawienia w Fatimie, kiedy Maryja wzywała do modlitwy za grzeszników oraz zawierzenia świata i Rosji Jej Niepokalanemu Sercu, co miało zaprowadzić ludzkość do nowej epoki pokoju. Co to dokładnie oznacza? Czym ma być ów pokój?
Pokój, czyli sprawiedliwość
Rzeczywistość pokoju niebieskiego tu, na ziemi, świetnie opisuje Scott Hahn w książce „Godne to i sprawiedliwe”. Amerykański autor – nawrócony z protestantyzmu na katolicyzm – zauważa, że Chrystusowy pokój nie jest jakąś pacyfistyczną obietnicą wielkiej miłości, rodzajem hippisowskiej komuny, w której wszystko będzie wspólne i każdy ochoczo podzieli nie tylko dobrami materialnymi, lecz również swoim czasem. Pokój niebieski, zapowiadany w Fatimie jako czas Tryumfu Niepokalanego Serca Maryi, to przede wszystkim panowanie sprawiedliwości we wspólnocie wierzących.
„Pokój nie jest brakiem konfliktu, lecz obecnością – jak można łatwo odgadnąć – sprawiedliwości. Podobnie jak świętość, również pokój się nie pomniejsza, lecz tylko rozszerza, w miarę obejmowania coraz większej liczby ludzi. Autentyczny pokój wymaga męstwa do rozpoznawania i tłumienia zagrożeń dla sprawiedliwości – tak, zagrożeń ze strony sił zewnętrznych, które pragną postawić na głowie całe społeczeństwo, a co jeszcze ważniejsze, także pochodzących od wewnętrznych, piekielnych sił, które pragną nas wciągnąć w grzechy wymierzone w Boga i naszych bliźnich. Nie ma pokoju bez czujności i nie ma go też bez walki” – zauważa Hahn, przypominając, że chrześcijaństwo zanurzone w świecie wiąże się zawsze z jakąś formą przemocy: walki z samym sobą lub zewnętrznymi przejawami zła. Ale przemocy uświęconej, jak ta, która dokonała się w ofierze krzyża.
CZYTAJ NOWĄ KSIĄŻKĘ SCOTTA HAHNA „GODNE TO I SPRAWIEDLIWE”. KLIKNIJ TUTAJ
Pisze dalej Hahn: „pokój zależy również od porządku i z niego wyrasta. Nie jest to koniecznie „porządek” z wyrażenia „ład i porządek publiczny”, które zakłada bezwzględne stosowanie prawa karnego. Odnosi się on raczej do porządku stworzenia, hierarchii bytów, którą Bóg umieścił we wszechświecie. Pokój pojawia się, gdy urządzamy nasze społeczeństwa, nasze rodziny i nas samych wokół niezmiennej rzeczywistości boskiego porządku i każda osoba pełni wolę Bożą w swoim miejscu i czasie. Cnotą, za sprawą której to realizujemy, jest sprawiedliwość: dawanie każdemu tego, co mu się należy, dzięki traktowaniu go tak, jak powinien być traktowany odpowiednio do zajmowanego miejsca w porządku społecznym i w porządku wszelkiego stworzenia”.
Wołanie Maryi
Kiedy zatem Maryja zapowiada nastanie pokoju na świecie, nie chodzi Jej wcale o zanik wojen. To nasza ułomna recepcja. Zło nie ustanie, dopóki Chrystus ponownie nie przyjdzie na świat. Walka z grzechem może natomiast prowadzić nas do przywracania Bożego ładu na ziemi, za sprawą którego droga naszych dusz do zbawienia stanie się znacznie krótsza niż dzisiaj. To właśnie taki pokój obiecała nam Maryja w Fatimie: rzeczywistość, w której zło zostanie skrępowane na tyle mocno, że niebo stanie się udziałem wielu z nas.
Nie jest przecież dziełem przypadku, że Matka Boża przeciwstawiła tej wizji obraz piekła, do którego – jaka sama zaznaczyła – idzie wiele dusz. Bo też nie zanik wojen ani przemocy jest głównym celem Maryi, lecz zbawienie każdego człowieka. Cały dramat naszych czasów bierze się stąd, że tak niewielu posłuchało Jej wołania.
WIĘCEJ CZYTAJ W NOWEJ KSIĄŻCE SCOTTA HAHNA „GODNE TO I SPRAWIEDLIWE”