Przez sto lat diabeł miał wolną rękę, a my zapraszaliśmy go otwarcie do siebie, naszych rodzin, szkół, instytucji państwowych i tak dalej. No i teraz mamy potężny problem. Sto lat minęło, a on rozgościł się na dobre w naszych domach, w ustawach państwowych, w Kościele, w rodzinach, szaleje w młodym pokoleniu – pisze ks. Piotr Glas.

 Pamiętamy wizję Leona XIII z 1884 roku, ten dialog Jezusa z szatanem. Szatan powiedział wtedy takie słowa: „Daj mi sto lat i większą władzę nad tymi, którzy mi służą”. I Jezus dał mu sto lat.

Ktoś powie, że w takim razie w 1984 roku wszystko powinno było runąć. Sto lat minęło. Sam kiedyś nie rozumiałem, ale potem usłyszałem bardzo przekonujące wytłumaczenie. Wielokrotnie powtarzałem na wielu konferencjach: cokolwiek zapraszasz do siebie, do swojego wnętrza, to sam musisz wyprosić. Szatan jest uzurpatorem. Zaprosiłeś go do swojego życia, do swojego domu, do swojej rodziny – sam nie odejdzie.

Czas na egzorcyzm

 Przez sto lat diabeł miał wolną rękę, a my zapraszaliśmy go otwarcie do siebie, naszych rodzin, szkół, instytucji państwowych i tak dalej. No i teraz mamy potężny problem. Sto lat minęło, a on rozgościł się na dobre w naszych domach, w ustawach państwowych, w Kościele, w rodzinach, szaleje w młodym pokoleniu.

ZOBACZ NOWĄ KSIĄŻKĘ Z REKOLEKCJAMI Z KS. PIOTREM GLASEM

Wiek XX to czas potwornych wojen światowych, mordów, rewolucji seksualnej, systemów totalitarnych. Skutki naszych wyborów nie tylko nie zniknęły, ale rozwijają się w zastraszającym tempie. Przyjęliśmy szatana jak honorowego gościa i dlatego czuje się dobrze wśród nas. Nie chce wychodzić, a wprost przeciwnie. Uzurpuje sobie z coraz to większą bezczelnością prawo do różnych przestrzeni naszego życia.

Potrzeba więc pilnie zastosować ekstremalne metody na ekstremalnie trudne czasy. Jedną z nich jest egzorcyzm, który w wielu miejscach świata już nie istnieje lub jest w odwrocie – szczególnie w Kościele na Zachodzie.  

Po okresie większego zainteresowania egzorcyzm został ponownie ośmieszony i zredukowany do porady psychologiczno­duchowej, z ewentualną modlitwą o uwolnienie. A ofiary diabelskiej działalności, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, trudno policzyć.

Pocieszenie św. Maksymiliana

Dokąd my jako ludzie i Kościół zdążamy? Czasami sam nie wiem. Pocieszam się jednak, że nie jestem sam i że wielu obecnie zadaje sobie podobne pytania. Liczni kapłani mają ten sam problem.

Ustawy i przepisy są tak formułowane, że nie można o wielu sprawach otwarcie mówić, nawet na ambonach i kościelnych spotkaniach. Ograniczenia są coraz większe, a głoszenie tego, co kiedyś było oczywistą nauką Kościoła, staje się prawie czynem bohaterskim.

Jak często z ambony płynie dyplomatyczna mowa­trawa, filozoficzno­teologiczne łamigłówki i dywagacje, które nikogo Duchem nie napełniają (a jedynie zniecierpliwieniem, kiedy to się skończy). Żadnych wymagań, piętnowania i nazywania grzechu po imieniu. Jest natomiast pochylanie się, współodczuwanie, wsłuchiwanie się, dialogowanie z jawnym złem.

Tymczasem Chrystus zło nazywał po imieniu i uwalniał ludzi od demonów jednym rozkazem, mocnym nieraz słowem. Nam nie wolno człowieka napominać, żeby nikogo nie zranić (Chrystusa można zranić), bo ktoś poczuje się dotknięty, jego pycha nie przyjmie uwagi, zrobi donos na gorliwego kapłana...

Może warto w tym miejscu przypomnieć ku pocieszeniu i odwadze słowa św. Maksymiliana Kolbego, który powiedział, że Maryja nie żąda od nas rzeczy nadzwyczajnych. Chce tylko, abyśmy stali się posłusznymi narzędziami w Jej niepokalanych rękach, a wszelkie trudności Ona sama pokona. Słowa te dodają mi, jako kapłanowi, wiele odwagi w głoszeniu Słowa Prawdy.

KLIKNIJ TUTAJ I ZOBACZ KSIĄŻKI KS. PIOTRA GLASA